A w naszej wsi…
…coś sakramencko dupło. To rozleciało się kółko rolnicze – tak z końcem lat 50. zeszłego wieku Wiesław Dymny rozpoczynał swój monolog w krakowskiej Piwnicy pod Baranami. Opisywał koniec rolniczej gospodarki socjalistycznej. My obserwujemy zaś totalne fiasko polityki zagranicznej PiS, czyli wstawania z kolan i prób osiągnięcia statusu „mocarstwa średniej wielkości” poprzez obrażanie prezydenta USA, kanclerz Niemiec oraz większości sąsiadów.
Andrzej Duda złożył gratulacje nowemu amerykańskiemu prezydentowi w najpóźniejszym możliwym terminie i nie przyjął we wrześniu Angeli Merkel. Stracił okazję porozmawiania z nią o zagrożeniu granicy wschodniej i umiędzynarodowienia problemu. O naszych problemach w polityce zagranicznej rozmawia w Macedonii Północnej. To bardzo sympatyczny kraj i nie trzeba za wizytę płacić zakupami broni (jak w Turcji) lub oszukiwaniem partnera, że kupi się od niego okręty (jak w Australii). Premier z kolei dopiero w ubiegłym tygodniu zorientował się, że trzeba umiędzynarodowić problem. I po czterech miesiącach trwania kryzysu pojechał rozmawiać na zachód Europy z tam rządzącymi jako gwarantami bezpieczeństwa.
Z kolei MSZ nie wykorzystuje instrumentów uprawiania polityki zagranicznej. Nie dlatego, że ich nie posiada. Ma stałe przedstawicielstwo przy Unii Europejskiej, ambasady z licznym personelem w państwach członkowskich UE, mechanizm konsultacji Trójkąta Weimarskiego czy Europejską Służbę Działań Zewnętrznych. Z pierwszych trzech narzędzi nie chce i nie umie korzystać, natomiast ESDZ się brzydzi.
W ubiegłym roku z powodu „braku zaufania”, decyzją samego ministra, żaden urzędnik ubiegający się o objęcie w niej stanowiska nie uzyskał wsparcia MSZ. W tym roku wprawdzie konkurs ogłoszono, ale jego przebieg i wyniki są utajnione. Może członkowie Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu wystosują interpelację? Gdy PiS odzyskiwało MSZ, na przełomie lat 2015-2016, kadencję jako ambasadorka Unii Europejskiej w Ammanie kończyła Joanna Wronecka. Adam Kułach z Arabii Saudyjskiej przejeżdżał do Dżibuti. Piotr Świtalski był ambasadorem UE w Erywaniu. Jan Tombiński właśnie kończył kadencję w Kijowie i przejeżdżał do Watykanu, a z Seulu do Nowego Delhi przenosił się Tomasz Kozłowski.
Joanna Wronecka jest absolwentką UW, Jan Tombiński – UJ. Reszta to absolwenci moskiewskiego MGIMO. Dziś Polska w Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych ma jedną ambasador. Jest nią od 2020 r. ambasador w Barbadosie Małgorzata Wasilewska. Tylko że z jej mianowaniem obecne MSZ nie miało nic wspólnego. Od prawie 20 lat jest bowiem pracowniczką instytucji europejskich.
Jaki jest tego wszystkiego efekt? Jest konflikt na granicy polsko-białoruskiej – Macron rozmawia z Putinem, Merkel z Łukaszenką, a nasi spece od stosunków międzynarodowych potrząsają szabelką i gardłują, że nic o nas bez nas. Kłopot w tym, że w Waszyngtonie, Berlinie i Paryżu polski prezydent, premier i minister spraw zagranicznych nie cieszą się ani zaufaniem, ani szacunkiem. Są, bo są. Więc, sorry, ale będzie i o nas, i bez nas.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy