Wpisy od Krystyna Kofta
Karcenie narodu
W Sejmie nastąpiło krótkie spięcie pomiędzy marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem a Romanem Giertychem. Na dłuższe wyładowanie LPR nie może sobie na razie pozwolić, bo zostało zapędzone w kaczy róg. A zaiskrzyło na temat propozycji objęcia urzędu Rzecznika Praw Dziecka przez kogoś z LPR, jaką Jurek złożył Giertychowi w zamian za poparcie. Giertych zdradził to Sejmowi, a wtedy marszałek sflekował go stwierdzeniem: – Proponowałem, ale pan tego nie chciał, bo pana interesuje tylko przewodniczenie komisji kadrowej. Nokautując Giertycha, marszałek Jurek wywinął
Pokaz mody i urody
Najważniejszym wydarzeniem ubiegłego tygodnia był niewątpliwie pokaz mody. Posłanka Beger kręciła noskiem na ciuchy z butiku; „w szafie mam lepsze, których nie noszę”, mówiła zdumionym dziennikarzom, obiecała, że nas „zaszokuje fryzurą”, co też spełniła. Przy okazji pokazano zaprzeszłe zdjęcia Aleksandry Jakubowskiej, posłanki Sierakowskiej oraz profesor Senyszyn. Lewica prezentowała się na wybiegu świetnie. Nawet w tym roku, po pogromie, Olejniczak i Katarzyna Piekarska wyglądali o niebo lepiej niż członkowie PiS, choć poseł Cymański wdzięczył
Władza w żałobie
Odetchnęliśmy od polityków, bo programy telewizyjne zdominował pejzaż po tragedii. Uwolniliśmy się na krótko od agresywnego jazgotu, od aroganckich bądź rozmodlonych w świetle jupiterów twarzy, odgrywających dla nas skupienie modlitewne nie gorzej niż Adamczyk kreujący Karola Wojtyłę. Szkoda, że wymiotło ich z ekranów tak wielkim kosztem. Czy nie można by ustalić, że piątek będzie w TV i mediach w ogóle dniem bez mięsa politycznego? Okazało się, że możemy nie oglądać tych gęb, a targi, korumpowanie partii i ich wodzów przestały się dla nas
Mały Wielki Brat
Teledelirka to już zbyt łagodne określenie na to, co nam, k… pokazywano w telewizji. Na którymś z uniwersytetów podjęto uchwałę, że będzie się wyrzucać za brzydkie słowa, a jak, do k… nędzy, nazwać to, co się dzieje? Miotanie się od ściany do ściany, taniec św. Wita, prośby, groźby, uśmiechy, śpiewy kościelne chóralne, popisy solowe i modły, modły. Jedni śpiewają w Telewizji Trwam, grzejąc się w charyzmie ojca Rydzyka, są dumni, że mogą tam wystąpić, drudzy w Łagiewnikach z prawomyślnymi biskupami, którym lud
Yes, yes, yes, u nas też
Nowy rok zgodnie z horoskopem ma stać pod znakiem Kaczorów. Kasandra Senyszyn objawiła erę kaczyzmu już pół roku temu i sprawdziło się. Bardzo lubię święta gwiazdkowe, a łamanie się opłatkiem uznaję za zbliżenie nieszczęśliwych i samotnych, bo taka jest kondycja ludzka, nawet jeśli wydaje nam się, że mamy towarzystwo i jesteśmy szczęśliwi, to jest tylko chwila. Jestem średnio wierząca w niepokalane poczęcie, jak również w miłosierdzie mieszkającego w chmurach starca z brodą. Gdy przechodzę przez onkologię, a już zwłaszcza
Łamanie opłatkiem czy łamanie kołem
Budujące opłatkowe obrazki z Sejmu i Senatu, a na nich ściskający się przeciwnicy polityczni, pokazują, że ludzie ci nie brzydzą się siebie wzajemnie, przynajmniej przez kilka godzin, pod okiem kardynałów i biskupów mogą organoleptycznie sprawdzać smak policzków swych oponentów. Zapach igliwia, smak śledzia oraz karpia generują nastrój miłosierdzia i łaski. Łaska pańska, jak wiadomo, na pstrym koniu jeździ na oklep, a PiS-owi wydaje się, że ma monopol na łaskę i niełaskę. Prezydent ma prawo do ułaskawienia kogo chce bez uzasadnienia. Mógłby darować
Żeby nie mieli pokus
Tytułem wyjaśnienia donoszę (przyszły takie czasy, kiedy sami na siebie będziemy donosić, jak podczas rewolucji kulturalnej w Chinach), że chciałam na jakiś czas przerwać pisanie felietonów w „Przeglądzie” ze względu na dużą, książkową, terminową robotę, jednak demokracja braci Kaczyńskich daje się nam tak we znaki, że nie wyobrażam sobie, żebym mogła nie dać ujścia swojej wściekłości. Trudno, mój wydawca będzie musiał poczekać. Poza wszystkim inne gazety nie opublikują listu kogoś z ulicy, jak ja, więc miejsce
A jednak kacza grypa
Mamy więc, czego chcieliśmy. Mamy, czego chcieliśmy? Figa z makiem, a nawet z pasternakiem. Mamy to, czego wcale nie chcieliśmy, czyli KACZĄ GRYPĘ. Utarło się w mediach mówienie o nas, o narodzie, jako całości, monolicie, co to wybrał tych, którzy zwyciężyli, i że mamy teraz, czego chcieliśmy, co jest „faktem oczywistym”, jak mawiają nowi władcy IV Rzeczypospolitej, Kaczyński Lech oraz Ziobro, przyszły „oczywisty” i „niepodważalny” minister sprawiedliwości. Trzeba zwycięzcom stale przypominać, że ich wizję Polski wybrała
Między kokluszem a ptasią grypą
Od wielu tygodni jesteśmy przed wyborami albo po wyborach. I znów przed kolejnymi. Pogoda dopisała, a bożek frekwencji mimo to zawiódł. Gdyby lało i było zimno, mówiono by, że to wina aury. Teraz także to słoneczna pogoda ponosi winę za to, że ludność nie wzięła udziału, musiała bowiem wyjechać na zieloną trawkę. Na ogół relaksują się mieszkańcy dużych miast, to oni mają letnie domy czy altany gdzieś w plenerze. A przecież właśnie w dużych miastach głosowano lepiej. Warszawa miała najwyższą frekwencję. Na naszym osiedlu
Mniejszość Polaków
W telewizjach wypowiadają się ludzie prawicy, jak również komentatorzy, redaktorzy, politycy, i prawie wszyscy powtarzają w upojeniu: większość Polaków wybrała prawicę, większość Polaków miała dość aferzystów z SLD, większość Polaków wybrała PiS, to znaczy, że chce Czwartej Rzeczypospolitej. Wydaje się im, że przyczynili się do miażdżącego zwycięstwa prawicy. I tak jest, przyczynili się, ale nie do tego, że wybrała prawicę większość Polaków! Otóż prawicę wybrała MNIEJSZOŚĆ POLAKÓW. PiS i PO razem zyskały poparcie circa 22% rodaków!









