Jest oczywiście paradoksem, że obecny kryzys wywołany przez lex TVN czyni z tej stacji symbol i ostoję wolności słowa, wzorzec medium demokratycznego, gwaranta kontroli władzy i niezależności odmienianej przez wszystkie przypadki. TVN ani żadna z jej podstacji takiej funkcji nie pełni i nie pełniła z prostej przyczyny: to przede wszystkim biznes, którego pierwotnym celem, głównym zadaniem i jedyną racją istnienia jest pomnażanie zysku, zarobek. Jeśli można zarobić na informacji i publicystyce – kapitalizm zarabia. Przy okazji zdarza się, że wejdzie mocno i celnie w jedną z medialnych powinności. Kiedy jest w wyraźnej opozycji do aktualnej ekipy rządzącej, może to nawet wyglądać na funkcję kontrolną, krytyczną, sprawdzającą. Przy innej konfiguracji politycznej ta energia słabnie i siada. Nie można o tym zapominać, pamiętając równocześnie, że władza nie powinna mieć narzędzi do recenzowania, tym bardziej w sposób tak karkołomnie bezprawny jak pisowski „reasumpcyjny” wobec TVN (TVN 24) – z której swoją drogą politycy odpowiedzialni za ten stan rzeczy niemal nie wychodzą. Choć oczywiście ulubioną kategorią do zapraszania są nawróceni (niektórzy po wielokroć), ozdrowieńczo krytyczni byli ministrowie czy posłowie tej formacji. Gdyby policzyć ile tefałenogodzin wypełnili Giertych, Sikorski, Gowin, to nie wiem, czy TVP Info by tę kwotę przebiło. Taka jest polityka medium jako biznesu, czyli precyzyjniej biznesu mediopodobnego. Żadną miarą nie czynię z tego zarzutu stacji, dla której przez dwa lata robiłem niemal codzienny programik. Jednak chciałbym, żeby to jasno widzieć i rozumieć. Taka forma mediów, prywatnych, dzisiaj będących własnością globalnego potentata, kiedy staje się ostatnią „nadzieją wolności”, jest bolesną konsekwencją jednej z największych porażek Polski potransformacyjnej, czyli niezbudowania mocnych, stabilnych, finansowanych przez państwo mediów publicznych, niezależnych równocześnie od zmieniających się rządów. Takie media winny służyć nam – społeczeństwu, a nie Polsce, narodowi, państwu, rządowi, władzy czy partii. Na tej pustyni, wyhodowanej przez wszystkie ekipy polityczne po 1989 r., które nie uznały zbudowania prawdziwych mediów publicznych za istotne dla demokracji, wyrasta fałszywy kwiat wolności – media prywatne. Tak, pozostając bardzo krytyczny i wobec treści, i modelu je tworzącego, bronię TVN przed ingerencją władzy – nie bardzo licząc na wzajemność. PiS akurat jest bardzo niedobre, ale przyszłościowo to lewica na uczciwe potraktowanie tamże nie może liczyć. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint