Czy młodzi medycy wyjadą? Gilbert Kolbe – magister pielęgniarstwa, rzecznik prasowy ogólnopolskiego komitetu protestacyjno-strajkowego pracowników ochrony zdrowia, absolwent studiów EMBA z zarządzania w ochronie zdrowia. Jak się czujesz, patrząc na imposybilizm rządzących w piątej już fali pandemii? Tuż przed naszą rozmową zwróciłeś się na Twitterze do prezydenta Andrzeja Dudy z prośbą, aby nie zajmował stanowiska w sprawach, o których nie ma pojęcia. – Tak, prezydent porównał wariant omikron do grypy… Imposybilizm to w ostatnim czasie słowo odmieniane przez wszystkie przypadki. Pandemia pokazuje zaś, że brakuje osób, które byłyby w stanie ponieść ciężar zreformowania systemu ochrony zdrowia. Oczywiście podnoszony jest argument, że państwo nie ma środków na modernizację, chociaż w ramach Polskiego Ładu nakłady mają się zwiększyć. Jednak tu nie chodzi o sprzęt ani – jak to ładnie mówi minister Niedzielski – zwiększanie bazy łóżkowej. Nie widać konkretnych kroków, aby ten system zreformować. Owszem, głos zabierają politycy, natomiast nikt nie konsultuje się z ekspertami, czego przykładem jest Rada Medyczna przy premierze, która, mówiąc kolokwialnie, wściekła się i rzuciła papierami, bo nikt nie słuchał jej zaleceń. W październiku 2021 r. mówiłeś, że rządzący nie są w stanie zagwarantować bezpieczeństwa zdrowotnego Polkom i Polakom. Mamy początek lutego 2022 r., a Polska już zdążyła zostać ogłoszona „zakładem pogrzebowym Europy”. – Dodajmy, że „The Lancet” właśnie opublikował artykuł, który można streścić: „Polska – przykład tego, jak nie walczyć z pandemią”. Dwa tygodnie temu udzieliłem bardzo krótkiego wywiadu Associated Press i poszedł on na całe Stany Zjednoczone. Po komentarzach pod tekstami np. z „Washington Post” widać, że ludzie patrzą z niedowierzaniem na to, co się dzieje nad Wisłą. Szczególnie że są kraje, gdzie prowadzi się przeróżne działania, a w Polsce jest tzw. wolna amerykanka. No tak, słyszymy od polityków o „genie sprzeciwu” i że nic się nie da od tych okropnych obywateli wyegzekwować. – Jeśli mamy Komisję Zdrowia, na której posiedzenie wchodzą posłowie Konfederacji bez maseczek i w ogóle ignorują wszelkie zasady, znakomicie to pokazuje, jakie po dwóch latach pandemii wnioski i konsekwencje wyciąga rząd, parlament i wreszcie przewodniczący komisji zdrowia, poseł PiS Tomasz Latos. A jak wiadomo, ryba psuje się od głowy. – I to jest dla mnie przerażające, bo na nikim niestety nie robi już wrażenia, że dziennie umiera po 250 osób. Na nikim nie robiło zresztą wrażenia, nawet jak umierało 600 osób. A to nie są jedynie cyferki w tabelkach, to są prawdziwi ludzie. Tymczasem panie i panowie politycy stroją sobie żarty. Zgodziłbyś się, że to policzek dla ofiar COVID-19 i ich rodzin? – Myślę, że nikt się nie zastanawia nad tym, co czują te rodziny. To oczywiście bardzo przykre, ale widać, że wszystko odbywa się na zasadzie „kto umrze, ten umrze”. Średnia długość życia w Polsce obniżyła się o rok, lecz dla polityków to przecież tylko statystyka. Mam wrażenie, że przez niekompetentne zarządzanie w czasie pandemii cały hejt za panujący chaos spadnie na pracowników ochrony zdrowia. W końcu pacjenci to z wami mają bezpośredni kontakt. – To już trwa. Na początku byliśmy bohaterami. Medycy przedstawiani byli jako fantastyczni ludzie, starający się zrobić wszystko, żeby pomóc tym, którzy trafiają do szpitala. Natomiast w tym momencie na osoby pracujące w publicznym systemie, które mają kontakt czy to z rodzinami, czy z chorymi, spada ogromna fala hejtu, a nawet gróźb. Ludzie nie rozumieją, dlaczego nie może do nich dojechać karetka albo dlaczego trzeba czekać na przyjęcie. Jako społeczeństwo żyjemy w pędzie – wchodzimy do sklepu, kupujemy, wychodzimy i trwa to parę minut. Niestety, w ochronie zdrowia tak to nie wygląda. Czasami przyjeżdża pacjent, który wymaga natychmiastowej opieki, i siłą rzeczy ktoś inny musi poczekać. Szczególnie przy obecnych brakach kadrowych wszystko się wydłuża. Natomiast to, co się dzieje w internecie, jest już zupełnie inną kwestią, bo to niestety wyszło poza jakiekolwiek ramy zdrowego rozsądku. Niemal codziennie ja i moi koledzy czy koleżanki dostajemy groźby, że będziemy wisieć. Jak w takiej sytuacji młodzi medycy widzą swoją przyszłość zawodową? Da się w ogóle pracować w publicznej ochronie zdrowia? A może trzeba uciekać do firm prywatnych lub za granicę? – No cóż, część osób wyjeżdża. Ale ten trend trochę
Tagi:
Adam Niedzielski, Andrzej Duda, Associated Press, Białe Miasteczko, Białe Miasteczko 2.0, covid-19, Gilbert Kolbe, grypa, imposybilizm, KPRM, lekarze, medycyna, migracja zarobkowa, Ministerstwo Zdrowia, nauka, neoliberalizm, NFZ, ochrona zdrowia, ogólnopolski komitet protestacyjno strajkowy pracowników ochrony zdrowia, Omikron, pandemia, pielęgniarki, PIP, Polski Ład, praca w Polsce, pracownicy, pracownicy ochrony zdrowia, prawa pracownicze, protesty pracownicze, prywatyzacja, prywatyzacja służby zdrowia, Rada Medyczna przy KPRM, służba zdrowia, stomatologizacja, strajki, The Lancet, Twitter, USA, Washington Post, zarobki Polaków, zarządzanie, związki zawodowe









