Chleba naszego powszedniego

Chleba naszego powszedniego

Serock, Poland - August 8, 2020: Harvest in the countryside. The combine mows the grain. Agricultural machinery in operation. Old machines. Cultivation of grain.

Tanie ukraińskie zboże dobija polskie rolnictwo Od marca do końca maja br. ceny rzepaku w naszym kraju oscylowały między 4 tys. a 4,6 tys. zł za tonę. Dziś można za tonę zapłacić 2,9-3 tys. zł. Tona pszenicy konsumpcyjnej kosztowała od 1,6 tys. do 1,8 tys. zł, by pod koniec czerwca – w zależności od województwa – spaść do 1,2-1,3 tys. zł. Z cenami pszenicy paszowej jest jeszcze gorzej – w połowie maja płacono za nią nawet 1,6 tys. zł za tonę. Dziś 1,1-1,2 tys. zł z wyraźną tendencją spadkową. Rolnicy spodziewają się, że w kolejnych tygodniach pokonana zostanie psychologiczna bariera 1 tys. zł. Podobnie kształtują się ceny kukurydzy, jęczmienia i żyta. Kto za to odpowiada? Ukraina, Komisja Europejska, rząd Mateusza Morawieckiego i niezawodny Putin. Polska wieś znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Tony pszenicy na granicy Powiedzieć, że rolnicy są dziś wściekli, to nic nie powiedzieć. Zgoda, w latach 2019-2021 pszenica kosztowała 650-850 zł za tonę, rzepak 1650-2450 zł, a chłopi płakali, że to bardzo mało. Michał Kołodziejczyk z Agrounii wyprowadzał na drogi swoich zwolenników i domagał się zmian w polityce rolnej. Lecz w tamtych latach ceny nawozów sztucznych, środków ochrony roślin, benzyny i oleju napędowego, węgla i energii elektrycznej były kilka razy niższe niż dziś. Rolnicy, którzy wiosną tego roku kupili nawozy, zapłacili za nie trzy razy więcej niż rok temu. I wiedzą, że po żniwach nie uzyskają za zboża ceny, która pokryje poniesione przez nich koszty. Powód jest oczywisty – pod koniec kwietnia Komisja Europejska, w związku z wojną w Ukrainie, zaproponowała zawieszenie na rok ceł na wszystkie importowane z tego kraju towary. W maju Rada Unii Europejskiej przyjęła tę propozycję i na początku czerwca Polskę zalała fala taniej pszenicy oraz innych zbóż, których, ze względu na zajęcie przez Rosjan ukraińskich portów nad Morzem Czarnym oraz blokadę Odessy nie można z tego kraju wywieźć. Oficjalnie pszenica miała z trójmiejskich portów trafić do państw afrykańskich. Jednak część została sprzedana na pniu rodzimym producentom pasz oraz spółkom handlującym zbożem, a to z kolei odbiło się na cenach. Schemat był prosty – ciężarówki wypełnione ukraińskim zbożem przekraczały granicę w Korczowej, Dorohusku lub Hrebennem, po czym zamiast do Gdańska jechały albo do pobliskiego punktu skupu zboża, albo do zakładów produkujących paszę. Upusty sięgały nawet 40-50% polskiej ceny, co czyniło biznes wyjątkowo opłacalnym. Nic dziwnego, że w czerwcu ceny zbóż w punktach skupu spadły i nadal spadają. Rolnicy są zdenerwowani, bo do żniw zostały dwa tygodnie i nikt nie wie, po ile jesienią będzie pszenica. Jeśli gospodarz miał szczęście i zakontraktował ją wczesną wiosną po 1,6-1,7 tys. zł za tonę, nie powinien czuć się wygrany. Jest wielce prawdopodobne, że spółka, która zawarła z nim umowę, tyle mu nie zapłaci, bo oznaczałoby to dla niej dużą stratę. Możemy dziś mówić, że w polskim rolnictwie runął system kontraktacji, który i tak był bardzo słaby. A to oznacza jeszcze większą niepewność i rosnące z dnia na dzień ryzyko w prowadzeniu gospodarstw. Rolnicy oglądają TVP Info i znają rządowe plany wprowadzenia wakacji kredytowych dla tych, którzy zaciągnęli kredyty mieszkaniowe. I zaczynają pytać, dlaczego oni nie mogą liczyć na takie przywileje. Wszak normalne funkcjonowanie – zwłaszcza wielkotowarowych gospodarstw – jest bez kredytów bardzo trudne, wręcz niemożliwe. Czy ci rolnicy, którzy mają albo wkrótce będą mieli problemy ze spłatą zobowiązań, nie powinni także zostać objęci wakacjami kredytowymi? Zwłaszcza że polska wieś zmaga się nie tylko z inflacją, spadającymi cenami zbóż, rosnącymi cenami środków produkcji i energii elektrycznej, ale też suszą, która dotyka coraz większe obszary upraw. Trzeba przyznać, że – na razie – nasi rolnicy wykazują wręcz anielską cierpliwość. W ubiegłym tygodniu dziesiątki tysięcy holenderskich farmerów wyjechało traktorami na drogi i autostrady, by zaprotestować przeciwko polityce rolnej rządu premiera Marka Ruttego, która zakłada szybką redukcję emisji tlenku azotu. Moment został wybrany fatalnie. Ze względu na kryzys gazowy będący efektem wojny w Ukrainie drastycznie wzrosły ceny nawozów sztucznych. Wiosną poszły w górę koszty ogrzewania szklarni, co zmusiło część producentów kwiatów do zamknięcia interesu. Teraz rząd

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 29/2022

Kategorie: Kraj