Cisowe tajemnice

Cisowe tajemnice

Wykorzystania cisa w walce z rakiem zaczęło się od kawałka kory Cis uratował wiele istnień dzięki lekowi onkologicznemu taxol, którego nazwa pochodzi od łacińskiej nazwy rodziny cisowatych: Taxaceae. Drzewo to ma również długą i skomplikowaną historię – pojawia się w naszych mitach i literaturze, jest też wykorzystywane w praktyce. Cofnijmy się najpierw o 400 tys. lat. Przenieśmy się na angielskie wybrzeże, dwie godziny jazdy samochodem na wschód od Londynu, do obszaru, na którym dziś leży miasto Clacton-on-Sea. W tym okresie – jednym z interglacjałów epoki kamiennej – była to żyzna dolina, częściowo otwarta, częściowo porośnięta lasem, w którym dominowały drzewa liściaste. Mieszkali tu też ludzie. Nie z naszego gatunku, nie wiadomo jednak na pewno, którzy z naszych bliskich krewniaków się tu osiedlili. Wiadomo natomiast z pewnością, że żyli wśród wielu różnych wielkich zwierząt, których my niestety nie spotkamy. Archeolodzy znaleźli tutaj resztki kości mamuta stepowego, słonia leśnego, jelenia olbrzymiego, dwóch gatunków nosorożca, dzikich koni, turów i żubrów. Stąd również pochodzi najstarsze na świecie drewniane narzędzie: zaostrzony koniec dzidy. A wykonano go z cisa. Drewno cisa ma szczególne właściwości. Jest mocne, ale jednocześnie elastyczne. Długo po tym, jak większość zwierząt z Clacton-on-Sea wymarło i zniknęło z terenu Europy, cisa nadal używano do wytwarzania broni. Ötzi, człowiek lodu sprzed 5 tys. lat, miał ze sobą niedokończony cisowy łuk, a także miedzianą siekierę z trzonkiem z tego drewna. Potężne długie łuki z cisa przesądziły o losach wielu bitew i niewątpliwie wpłynęły na europejską historię, w tym historię Anglii. Podczas bitwy pod Azincourt 25 października 1415 r., w czasie wojny stuletniej między Anglią a Francją, strzały angielskich łuczników zasypały o wiele większą armię francuską z piorunującym skutkiem, co zdecydowało o wyniku walki. Dzień ten uważany jest za najbardziej krwawy w całej historii wojen stoczonych do tego czasu. Cisowe łuki były używane również w Norwegii: na archipelagu w okręgu Hordaland wykorzystywano je do uśmiercania płetwali karłowatych, uwięzionych w odgałęzieniach fiordu, aż do XX w. Historia nowoczesnego wykorzystania cisa w walce przeciwko rakowi zaczęła się w latach 60. Amerykański instytut onkologiczny National Cancer Institute razem z ministerstwem rolnictwa USA zainicjowały ogromne przedsięwzięcie, którego celem było znalezienie w przyrodzie nowego leku na raka. W ciągu 20 lat pobrano i przebadano próbki z ponad 30 tys. gatunków. Pewnego ciepłego sierpniowego dnia 1962 r. jeden z botaników uczestniczących w tym projekcie znalazł się w chronionym obszarze leśnym w stanie Waszyngton, pod pokręconym, mierzącym 8 m cisem pacyficznym. Jako że drzewo było 1645. rośliną, z której pobrał próbkę, nadał mu prostą i elegancką nazwę B-1645. Próbki wysłano do analizy. W korze B-1645 znaleziono paklitaksel, substancję, która powoduje, że komórki rakowe przestają się dzielić. Jego droga do pacjentów okazała się jednak długa i wyboista. Tę pochodzącą z cisa substancję zatwierdzono do stosowania w przypadkach raka jajników i piersi dopiero w latach 90., a później również do leczenia innych form raka. Do dziś środek ten należy do najbardziej ekonomicznych leków przeciwrakowych, jakie kiedykolwiek produkowano: globalny rynek paklitakselu w roku 2017 dał dochód w wysokości niemal 80 mln dol., a oczekuje się podwojenia tej kwoty do roku 2050, ponieważ popyt rośnie. A wszystko zaczęło się od kawałka kory. Sukces bywa jednak mieczem obosiecznym. Cis pacyficzny wcześniej traktowany był jak drzewo bezwartościowe, niemal jak leśny chwast. Można by oczekiwać, że odkrycie ważnej substancji, jaką zawiera, zmieni sytuację i zapewni temu gatunkowi właściwą ochronę. Problem polega jednak na tym, że aby uzyskać paklitaksel z kory, należy ją zdjąć z drzewa. Można ją zdjąć z żywego, stojącego cisa (który następnie umrze), w praktyce jednak drzewa ścinano. W dużych ilościach. Aby wyizolować jeden kilogram taksolu, potrzeba 10 ton cisowej kory. To odpowiada 3 tys. drzew – a mimo to pokrywa zaledwie drobny ułamek światowego zapotrzebowania. Jeśli dodamy do tego fakt, że cis pacyficzny rośnie wyłącznie w starym, naturalnym lesie na północno-zachodnim wybrzeżu USA, w rozproszeniu i nielicznie, a przy tym jest jednym z najwolniej rosnących drzew na świecie – zobaczymy pełny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 22/2022

Kategorie: Nauka