Czerwona niepodległość

Czerwona niepodległość

Piłsudski był ukształtowany jako demokrata i po takiego lewica powinna sięgać. I nie dać go sobie wyrwać Prof. Michał Śliwa – specjalizuje się w historii idei i doktryn politycznych. Autor wielu prac o polskim ruchu socjalistycznym i jego działaczach, m.in. biografii Bolesława Limanowskiego, Ignacego Daszyńskiego, Zygmunta Żuławskiego, Feliksa Perla i Mieczysława Niedziałkowskiego. W latach 1999-2005 i 2008-2016 rektor Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Czy lewica ma szczególne powody, by podkreślać swoje zasługi w odzyskaniu niepodległości Polski? – Oczywiście, że tak. Dowodów, argumentacji i uzasadnień tej szczególności jest wiele; są natury historycznej, aksjologicznej, społecznej itd. Weźmy argument historyczny. To właśnie lewica, legitymizowana przez jej przeszłość – od najdawniejszych czasów, wręcz staropolskich, Frycza Modrzewskiego, poprzez reformatorów u schyłku I Rzeczypospolitej: Kołłątaja, Staszica, Śniadeckich, Kościuszkę, wreszcie powstania narodowe, gdzie przewijał się bardzo silny motyw społeczny – wiązała niepodległość z demokracją, ze zmianami społecznymi. Wbrew wszelkim głupcom, którzy wygadują dziś różne brednie, polska lewica ma swój wielowiekowy dorobek. Nie była jakimś jednostkowym zjawiskiem, tworem przeszczepionym, jak mówili konserwatyści czy tradycjonaliści, z Zachodu lub Wschodu. Polska lewica już od zamierzchłej przeszłości wyrażała dążenia natury demokratycznej. Po 1795 r. odzyskanie niepodległości wiązała z demokratyzacją narodu. Lewica udzielała odpowiedzi na istotne pytanie, co robić w warunkach utraty państwowości. Różne były odpowiedzi na to pytanie, udzielały ich całe pokolenia. – Z punktu widzenia lewicy to wcale nie była łatwa odpowiedź. Lewica uważała, że nie może kierować swojej uwagi na problem budowania nowoczesnego państwa, bo tego państwa nie ma. Wychodziła z założenia, że trudno, by społeczeństwo i ona sama wykazywały szczególną troskę o państwa zaborców. Skoncentrowała się zatem na procesie demokratyzacji narodu, który jeszcze w latach 60. XIX w. stanowiły wyższe warstwy społeczne, czyli ok. 10% społeczeństwa. Problem odzyskania niepodległości wiązała z odzyskiwaniem praw i wolności przez niższe warstwy społeczne, które dawniej były warstwami wolnymi, ale w procesie historycznym zostały zniewolone. Lewica głosiła, że nie ma wolności narodowej bez wolności społecznej, że w polskich warunkach wartości patriotyczne i lewicowe, konkretnie socjalistyczne, są nierozerwalne. Prześledźmy niepodległościowe ugrupowania lewicy. Czy pierwszym sygnałem, że budzi się taki ruch, było Towarzystwo Demokratyczne Polskie? – Oczywiście, choć sięgnąłbym do drugiej dekady XIX w., do postaci dziś niestety zapomnianej – Wojciecha Gutkowskiego, oficera armii napoleońskiej, inżyniera, twórcy wielu urządzeń rolniczych, który w 1817 r. na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie przedstawił ciekawą rozprawę, zatytułowaną „Podróż do Kalopei”. To jest prekursor polskiej nowoczesnej lewicy, myślenia socjalistycznego. Myśmy go nazwali utopijnym socjalistą. Otóż Gutkowski, kreśląc obraz Polski odrodzonej, po raz pierwszy zwrócił uwagę na integralny związek pomiędzy ideą wyzwolenia narodowego a wyzwoleniem społecznym. Ten tok myślenia kontynuowało utworzone w 1832 r. Towarzystwo Demokratyczne Polskie, które w swoim programie z tego roku głosiło hasło Polski demokratycznej, wszystkich obywateli, bez względu na status materialny, pochodzenie etniczne, wyznanie itp. Ale w 1836 r., w programie z Poitiers, TDP przeszło na pozycje konserwatywne. – I stąd wyłoniła się organizacja Gromady Ludu Polskiego ze Stanisławem Worcellem i Tadeuszem Krępowieckim na czele, którzy wysunęli bardzo radykalny program przemian społecznych. Do niego będą nawiązywać polscy socjaliści. Pojawiały się inicjatywy niepodległościowe, choćby spisek ks. Piotra Ściegiennego, który próbował łączyć program przemiany agrarnej, rewolucji chłopskiej z ideami socjalistycznymi. Co ciekawe, kiedy Ściegienny został zwolniony z zesłania i w latach 70. i 80. XIX w. osiadł na terenie Lubelskiego, odwiedzali go młodzi socjaliści, m.in. Ludwik Kulczycki. To już były inne czasy, po uwłaszczeniu, po upadku powstania styczniowego. Czy rozwijający się kapitalizm na ziemiach polskich, najszybciej na terenach Imperium Rosyjskiego, był katalizatorem przyśpieszającym rozwój idei łączenia niepodległości z przemianami społecznymi? – Choć już wtedy, w połowie XIX w., wydawało się, że kapitalizm będzie się rozwijał wbrew granicom etnicznym – bezwzględnie tak. W wyniku rozwoju kapitalizmu następowała zmiana społeczeństwa polskiego i jego stratyfikacji, znaczącą rolę zaczęły odgrywać nowe grupy społeczne, których wcześniej nie było – inżynierowie, prawnicy, nauczyciele, inteligencja. Klassa umysłowa, jak się mówiło dawniej. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 28/2018

Kategorie: Wywiady