Degradacje

Degradacje

W latach szkolnych czytałem opowieść o podróżniku, którego chwyciła olbrzymia małpa i robiła z nim właściwe tym zwierzętom fikołki, skakała po dachach i drzewach i chociaż prawdopodobnie nie miała złych zamiarów, podróżnik drżał ze strachu, bo w każdej chwili mógł być upuszczony na ziemię z wysokości drzewa lub inaczej zginąć dla małpiej zabawy. Uważam to za niezłą metaforę tego, co się od pewnego czasu z nami, Polakami, dzieje. Obóz rządzący, podzielony na dwie bratnie partie i jak to z rodzeństwem bywa, nienawidzące się, wszedł w fazę bawienia się polityką, wyczyniania z instytucjami, symbolami i interesami narodowymi małpich fikołków, które jeśli mają jakiś cel, to jest nim zanegowanie tego, czego dokonały dwa czy trzy poprzednie pokolenia. Przykładem może być oznajmienie premiera obecnego rządu, że w 1968 r. nie było Polski (w znaczeniu polskiego państwa). Uważał on zapewne, że dla głośnego odcięcia się od „wydarzeń marcowych” z ich antysemickim niesmakiem warto powiadomić zagranicę, że Polski wtedy nie było, a za „kolonię sowiecką” prawdziwie polska partia PiS nie odpowiada. Słowa premiera nie zrobiły w Polsce żadnego wrażenia, nikt się nie poczuł dotknięty, dziennikarze zazwyczaj nieubłagani w potępianiu nic nieznaczących powiedzonek działaczy takiej czy innej partii nie dopatrzyli się w tym zaprzeczeniu istnienia Polski przed panowaniem obozu Solidarności niczego niewłaściwego. Podobną niemotę w tej kwestii zachowały wszystkie partie parlamentarne oraz inne autorytety. Przypomina mi się obserwacja pewnego francuskiego pisarza poczyniona jeszcze w II RP. „W duszach polskich nie ma miejsca ani dla rozpaczy, ani dla protestów gwałtownych, ani dla satanizmu na modłę rosyjską; gdy toczy się walka o prawdę, nikt nie oświadcza się za nią i nikt przeciw niej; pustka zupełna i nicość, obrzydliwa podłość, ubrana w gesty brutalne wobec słabych, w gesty służalcze wobec silnych. A wówczas co za słodycz. Albo co za tępe okrucieństwo. O, nie na próżno byli Polacy niewolnikami. Niepotrzebnie zwolniono ich z łańcuchów, ale ślady wyryte przez te łańcuchy pozostawiły niezatarte ślady… jeżeli jest w tym kraju jakiś człowiek w pełnym znaczeniu tego wyrazu, to musi odczuwać ból ogromny, budząc się każdego poranka wśród rasy żywych trupów ze świadomością, że w obliczu obojętnej natury otacza go naród ludzi, którzy sami zarażeni rozkładem, niszczą zarodki prawdziwego życia”. Cytuję za: Władysław Studnicki, „Pisma wybrane”, tom II, s. 104. Resztę cytatu zostawiam sobie na inną okazję. Jest to napisane w stylu „Listów z Rosji” Astolphe’a de Custine’a i tak jak tamta sławna książka nie jest „do końca” sprawiedliwe, ale w pewnym stopniu jest. Polski premier, Sejm i partie wygłaszają poglądy obrażające żydowskie poczucie prawdy historycznej i wyobrażają sobie, że Żydzi nie odreagują i przyjmą te poglądy z taką tępą obojętnością, jak Polacy przyjmują pisowskie (i nie tylko pisowskie) rewelacje, że w 1968 r. nie było państwa polskiego. Degradacje pośmiertne generałów należą do tego samego typu wybryków i są przez połowę ludności przyjmowane z taką samą tępą obojętnością. Polska demokracja chwieje się z powodu braku opozycji. Platforma Obywatelska nie jest opozycją w żadnej kwestii o charakterze ideologicznym, czyli tam, gdzie chodzi o kierunek dążeń, przesłanki moralne tych dążeń i rozpoznanie historii. Również pojawiające się nowe partyjki nie wykraczają poza kredowe koło postsolidarnościowego duopolu. Sprawia to wrażenie sytuacji bez wyjścia i wielu ludzi ma niepokojące poczucie politycznej klaustrofobii. Tu można słusznie powiedzieć: jak w PRL. Partia będąca u władzy postawiła sobie zadanie poprawienia wizerunku Polski za granicą, ale wszystko, co osiągnęła, to pogorszenie wizerunku Polski w kraju. To nie premier Morawiecki zaczął – już przed nim największy sukces narodu polskiego w tysiącletnich dziejach, jakim był powrót do Europy Środkowej, na ziemie, na których wzięło początek państwo polskie, był przedstawiony jako dowód klęski i drugiej okupacji. PiS niszczy dorobek we wszystkich dziedzinach, gdy można go przypisać poprzedniemu ustrojowi. Zrywa ciągłość historycznego procesu nawarstwiania się zdobyczy i wartości. Jest to polityka nihilistyczna. Degradacja nieżyjącego gen. Jaruzelskiego jest w duchu solidarnościowej małoduszności, ale przynajmniej o tyle zrozumiała, że przez pewien czas Generał stawiał opór zbuntowanym masom. Ale jak wytłumaczyć, jak zrozumieć wcześniejszą degradację Lecha Wałęsy z pozycji bohatera kilku milionów Polaków, postaci sławnej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2018, 2018

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony