Droga przez mękę chorych na raka – rozmowa z prof. Jackiem Jassem
Wyznaczanie limitów w onkologii jest nieludzkie Prof. Jacek Jasse – specjalista w dziedzinie radioterapii onkologicznej i onkologii klinicznej. Kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Zagorzały przeciwnik palenia papierosów i e-papierosów, autor zmian w ustawie antynikotynowej zakazujących palenia w miejscach publicznych. Autor ponad 500 publikacji w krajowych i zagranicznych czasopismach naukowych, autor i współautor kilkunastu podręczników oraz kilkuset doniesień zjazdowych. Laureat wielu nagród naukowych, członek korespondent Polskiej Akademii Umiejętności. Wśród jego zainteresowań naukowych wyjątkowe miejsce zajmują: rak płuca, rak piersi, nowotwory głowy i szyi oraz biologia molekularna nowotworów. Trzy lata trwały przygotowania do stworzenia „Strategii walki z rakiem w Polsce 2015-2024”. W ostatnią, redakcyjną fazę prac nad tym dokumentem zaangażowanych było, jak słyszałam, ok. 200 osób: lekarzy, ekonomistów, prawników, specjalistów zdrowia publicznego, pacjentów. Co z tego będzie miał polski pacjent? – Ta strategia powstała z myślą nie tylko o pacjentach, ale o całym społeczeństwie. Mowa w niej również o profilaktyce, jest więc skierowana także do ludzi zdrowych, którzy niekoniecznie muszą się stać pacjentami onkologicznymi. Ale rzeczywiście w centrum naszej uwagi znajduje się pacjent, któremu chcemy wyprostować obecną krętą ścieżkę diagnostyki i leczenia. Nasi chorzy onkologiczni są prawdziwymi bohaterami, bo przejście przez ten cały proces to droga przez mękę. A nam chodzi o to, żeby państwo w miarę swoich możliwości pomogło pacjentowi w tym trudnym życiowym momencie. Nie może być tak, że chory sam musi sobie zorganizować pomoc. My, lekarze, jesteśmy od leczenia, ale bardzo często przejmujemy na siebie funkcje organizatora całego procesu. Załatwiamy chorym wizyty, przyspieszamy im różne procedury itd. To nie jest nasza rola. Zajmując się organizowaniem leczenia, mamy mniej czasu na medyczne powinności. W strategii chodzi o stworzenie odpowiedniego systemu i usunięcie barier, które utrudniają wykorzystanie naszej wiedzy i umiejętności. To naprawdę nie wymaga wielkich środków, a często tylko rozsądku. I od tego powinniśmy zacząć. Tam, gdzie pojawią się potrzeby finansowe, trzeba będzie je zaspokoić. Ale jest wiele rzeczy, które już dziś mogą poprawić opiekę nad chorym onkologicznym. Część rozwiązań znalazła się w tzw. ministerialnym pakiecie onkologicznym, ale to niewielki wycinek tego, co proponujemy w strategii. Porozrywany system Co pana zdaniem najbardziej szwankuje w naszym systemie opieki onkologicznej? – Przede wszystkim jest on porozrywany. Przykład? Państwo wydaje ogromne pieniądze na badania przesiewowe. Załóżmy, że chora otrzymuje wynik sugerujący jakąś podejrzaną zmianę w piersi i informację, że ma się zgłosić na biopsję. Szuka więc miejsca, w którym może ją wykonać. Zabiera jej to sporo czasu, potem czeka jeszcze w kolejce na inne badania diagnostyczne, a kiedy okazuje się, że ma raka, czeka w następnej kolejce na zabieg operacyjny. Później czeka na kolejne etapy leczenia pooperacyjnego, często realizowane w różnych ośrodkach. Psycholog, który powinien towarzyszyć chorym od początku tej ścieżki, pojawia się zwykle na końcu. Jest duży problem z rehabilitacją psychiczną i fizyczną po leczeniu, która ma pomóc chorym powrócić do społeczeństwa – w wielu ośrodkach w ogóle jej nie ma. Kolejna rzecz – jakość leczenia. W Polsce leczeniem nowotworów zajmują się prawie wszyscy. Zabieg operacyjny może wykonać każdy oddział chirurgiczny, nawet taki, w którym operuje się kilku chorych onkologicznych w roku. Nie ma formalnych możliwości sprawienia, żeby chorzy trafiali do ośrodków, które specjalizują się w leczeniu onkologicznym, mają odpowiednie doświadczenie i infrastrukturę. Nie ma żadnych standardów postępowania? – Owszem, są, ale mają jedynie charakter zaleceń, a chcielibyśmy, żeby były rzeczywiście przestrzegane. Postępowanie zgodne ze standardami jest po prostu skuteczniejsze od tego, które lekarz sobie ad hoc wymyśli. Nie chcemy równocześnie odbierać lekarzom prawa do podejmowania indywidualnej decyzji, bo sytuacje wymagające takich decyzji zawsze będą się zdarzały, ale trzeba je uzasadnić. Trzeba też podejść wielodyscyplinarnie do zaplanowania leczenia. Nie może być tak, że jeśli chory trafia do chirurga, to jest leczony chirurgicznie, a jeśli do radioterapeuty, to jest napromieniany. Specjaliści wszystkich dziedzin onkologicznych, a więc chirurg, radioterapeuta i onkolog kliniczny powinni w ramach konsylium ustalić na samym początku plan leczenia, bo niektóre rzeczy trudno będzie później odwrócić. O tym wszystkim jest mowa w strategii. Według danych Fundacji Watch









