Sporo pisaliśmy o „usychaniu” MSZ, o tym, że to ministerstwo, jeszcze nie tak dawno jedno z najważniejszych w systemie władzy, zostało zepchnięte na margines, a jego miejsce zajmują inne ośrodki. Że politykę europejską prowadzi Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i sam Mateusz Morawiecki, a polityka obronna to już królestwo szefa MON Mariusza Błaszczaka. I że coraz bardziej w sprawy zagraniczne angażuje się prezydent Andrzej Duda. O tym, że Duda znalazł wreszcie swoje miejsce w systemie władzy, świadczą nie tylko jego wizyty zagraniczne. Dowodzą tego również ruchy kadrowe w samym MSZ. Wiceminister Marcin Przydacz przyszedł do MSZ wprost z Kancelarii Prezydenta, za człowieka Dudy uważany jest też Arkady Rzegocki, główny kadrowy MSZ; Krzysztof Szczerski, ambasador przy ONZ, to były szef Kancelarii Prezydenta, a Marek Magierowski, ambasador w USA, to były rzecznik prezydenta i dyrektor w jego kancelarii. Jak więc widać, Duda odstąpił Morawieckiemu kontakty z Unią Europejską, ale spraw strategicznych, kontaktów z USA, pieczołowicie pilnuje. Poza tym Kancelaria Prezydenta jest dziś najlepszą trampoliną, jeśli ktoś marzyłby o dobrej placówce. Widać to zresztą po tegorocznych nominacjach ambasadorskich. Oto np. ambasadorem w Kanadzie został Witold Dzielski. Amerykanista, językoznawca, do roku 2007 uczył w liceum plastycznym i wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim. Potem trafił do ambasady RP w Waszyngtonie – i to koniec jego dyplomatycznych doświadczeń. Po krótkim pobycie w MSZ od 2015 r. pracował w Kancelarii Prezydenta jako dyrektor Biura Spraw Zagranicznych. I gdyby nie to stanowisko, trudno byłoby znaleźć powód, dla którego miałby jechać do Kanady. Bo na pewno nie byłyby nim umiejętności, które wychwalał wiceminister Szymon Szynkowski vel Sęk – że Dzielski jest „wieloletnim kapitanem amatorskiej drużyny koszykarskiej, posiada czarny pas aikido. Jest autorem tekstów wykraczających poza sferę aktywności służbowej. Jedna z jego powieści fantastycznych została opublikowana w 2014 r.”. Z kolei do Budapesztu, na stanowisko ambasadora, wysłany został Sebastian Kęciek, absolwent UJ, który pracę magisterską (na temat konstytucji Węgier) pisał pod okiem Krzysztofa Szczerskiego. I który też, poza epizodami pracy w resorcie edukacji i w KPRM, nie ma doświadczenia dyplomatycznego. Dodajmy, że na tym samym posiedzeniu, na którym sejmowa komisja zatwierdzała kandydatury Dzielskiego i Kęćka, stawał Adam Kwiatkowski, ambasador w Watykanie. Jego CV także zawiera mocny epizod u boku Andrzeja Dudy – był sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta oraz szefem jego gabinetu. Ale polityczne korzenie Kwiatkowskiego są głębsze – był radnym PiS w Warszawie, potem posłem PiS. Współpracował z Jarosławem Kaczyńskim, gdy ten był premierem, i z Lechem Kaczyńskim, przygotowywał w Kancelarii Prezydenta wizyty zagraniczne. Na tę nominację ambasadorską trzeba więc spojrzeć trochę inaczej. Taki mamy dziś w MSZ, ministerstwie lekko podupadłym, pluralizm. Share this: Click to share on Facebook (Opens in new window) Facebook Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on X (Opens in new window) X Click to share on Telegram (Opens in new window) Telegram Click to share on WhatsApp (Opens in new window) WhatsApp Click to email a link to a friend (Opens in new window) Email Click to print (Opens in new window) Print
Tagi:
ambasada RP przy ONZ, Andrzej Duda, Arkady Rzegocki, dyplomacja, geopolityka, Jarosław Kaczyński, KPRM, Krzysztof Szczerski, Marcin Przydacz, Marek Magierowski, Mateusz Morawiecki, MSZ, ONZ, PiS, polska dyplomacja, polska polityka, polska prawica, Polska w Unii, rząd PiS, Sebastian Kęciek, stosunki międzynarodowe, Szymon Szynkowski vel Sęk, Unia Europejska, USA, Witold Dzielski, Zjednoczona Prawica