Dziewięć lat kłamstw smoleńskich. I wystarczy

Dziewięć lat kłamstw smoleńskich. I wystarczy

fot. JAN BIELECKI/EAST NEWS

Miliony Polaków padły ofiarą oszustów i mitomanów. Najwyższa pora wyjść z tej mgły To już dziewięć lat. Dziewięć lat od katastrofy w Smoleńsku i dziewięć lat kłamstw. Wmawiania, że bomba, że wybuch, zamach itd. Katastrofa smoleńska okazała się też katastrofą społeczeństwa. Nie tylko podzieliła Polaków, ale wepchnęła znaczną ich część w otchłań nierzeczywistych spekulacji, podejrzeń, wrogości. Rozum ustąpił miejsca mitom. Okrzykom o zdradzie. Z perspektywy czasu dobrze widać, czemu ta wojna polsko-polska miała służyć. Okazała się znakomitym narzędziem scalającym elektorat PiS, dającym mu sens działania. Obietnica dotarcia do „prawdy”, którą co miesiąc składał Jarosław Kaczyński – już odkrywamy, już docieramy! – dopingowała rzesze sympatyków prawicy. Mit smoleński dał PiS władzę. Minęło trzy i pół roku tej władzy PiS. Władzy absolutnej, bo partia rządząca ma w rękach wszystkie instytucje i wszystkie narzędzia, by katastrofę smoleńską wyjaśnić do najdrobniejszego szczegółu. Trzy i pół roku – i nic. No, może poza informacjami kompromitującymi Antoniego Macierewicza i członków jego podkomisji. Owszem, niektórzy w PiS jeszcze powtarzają, że prawda jest straszna i dlatego tak trudno do niej dotrzeć. Ale przecież nikt racjonalnie myślący już w to nie wierzy. Chyba więc pora powiedzieć otwarcie – miliony Polaków padły ofiarą oszustów i mitomanów. Najwyższy czas wyjść z tej mgły. Co mówi czarna skrzynka O katastrofie i jej przyczynach napisano tysiące artykułów. Dwa lata temu dr Maciej Lasek, wiceprzewodniczący komisji Millera i wieloletni szef komisji badającej wypadki lotnicze, w rozmowie z PRZEGLĄDEM wymieniał te przyczyny. To było „zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach uniemożliwiających kontakt wzrokowy z ziemią, i spóźnione rozpoczęcie odejścia na drugi krąg”. Tu-154M zniżał się z prędkością 7-8 m/s, choć w instrukcji napisane jest, że powinna wynosić 3,5 m/s. Co to oznacza? Zgodnie z instrukcją przy 3,5 m/s przeniżenie wynosi tylko 10 m, ale przy 8 m/s już 50 m. Wielotonowej maszyny nie da się poderwać na pstryknięcie palcami. Tymczasem pilot, choć w takich warunkach nie powinien schodzić poniżej 100 m, decyzję o odejściu na drugi krąg podjął na wysokości 39 m. O wiele za późno. Nasuwa się pytanie, dlaczego. Dlaczego pilot tak gwałtownie się zniżał, dlaczego nie poderwał samolotu wcześniej, dlaczego nie odleciał na inne lotnisko? Odpowiedź dają częściowo zapisy z czarnej skrzynki. Najdokładniejsze są te z roku 2015, zrealizowane na zlecenie wojskowych prokuratorów z Warszawy prowadzących śledztwo smoleńskie. Zawierają one o jedną trzecią więcej słów niż poprzednie. Biegli prokuratury skorzystali z własnej kopii zapisu, zarejestrowanej podczas specjalnej wizyty w Moskwie, w lutym 2014 r. Wtedy to zorientowali się, że w Tu-154M zamontowana była taśma nagrywająca niezgodna ze specyfikacją. W związku z tym jej odczyt był niepełny, pozbawiony głosek ć, ś, ź, sz oraz spółgłosek świszczących, sięgających pasmem ponad 10 kHz. Zapis spróbowano więc odczytać w innej częstotliwości próbkowania sygnału. To się powiodło, uzyskano zapis o 30-40% dokładniejszy niż poprzednie. Z tego zapisu wynika m.in., że dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik do ostatniej chwili przebywał obok pilotów i zachęcał ich do lądowania. Naciskać miał również szef protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana. Oto zresztą fragmenty tego stenogramu, publikowanego przez stację RMF FM: „O godz. 8.22 w kabinie pilotów pojawia się głos zidentyfikowany jako należący do DSP, czyli dowódcy Sił Powietrznych. Gen. Andrzej Błasik pyta nawigatora, czy ten mówi po angielsku. Pół minuty później dowódca samolotu, kpt. Arkadiusz Protasiuk, pozwala nierozpoznanej osobie, »chorążemu rezerwy«, na wejście do kabiny. O godz. 8.26 kpt. Protasiuk rozmawia z dyrektorem protokołu dyplomatycznego MSZ. – Przy tych warunkach, które są obecnie – nie damy rady usiąść – mówi. – Spróbujemy podejść, zrobimy jedno podejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Tak że proszę już myśleć nad decyzją, co będziemy robili. – Będziemy próbować do skutku – odpowiada szef protokołu. – Yyy, paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby do skutku – mówi kapitan samolotu. – To tu mamy problem! – stwierdza dyplomata. O godz. 8.30, 11 minut

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2019, 2019

Kategorie: Kraj