Znajomy pisze do mnie, żebym go uspokoił, bo zewsząd wieje wojną. Nie bardzo potrafię, też to odczuwam. Inny znajomy przypomina rozmowę swojego ojca z lata 1939 r. w Warszawie, kiedy to spotkał na ulicy Witolda Gombrowicza. Wymiana grzeczności kończy się wyznaniem Gombrowicza, że za kilka dni wypływa do Argentyny. „Dlaczego?”, zapytał zdumiony rozmówca. „Jak to dlaczego? Ty gazet nie czytasz czy nie rozumiesz tego, co czytasz?”, odparł Gombrowicz ze zdumieniem. Unosi się nad nami wojenna chmura nieuchronności, przeczucie, że decyzje zapadły, trwają najróżniejsze etapy przygotowawcze. I nie mówię tu nawet o tym, że Komisja Europejska właśnie zaproponowała przestawienie całej europejskiej gospodarki na tryb wojenny – o czym czytamy w opublikowanym w Brukseli dokumencie o unijnej strategii dla przemysłu obronnego. Rosja już się przestawiła, fabryki pracują na potrzeby armii (wojny z Ukrainą) na okrągło, całą dobę, na zmiany. USA – odpowiadające za ponad 40% globalnego rynku handlu bronią – na żadne tryby wojenne przestawiać się nie muszą, są w nich permanentnie. Trwają wielomiesięczne manewry NATO, lądowe, morskie, nad Polską latają najróżniejsze formacje lotnicze, które nigdy wcześniej na naszym niebie się nie pojawiały. W mediach trwa festiwal oswajania nas z wojną. Opowieści o nowych rodzajach broni brzmią jak ciekawostki ze świata nauki i techniki, a nie przygotowania wojenne. Wydatki na zbrojenia rosną w tempie, jakiego nie widziano w Europie od 80 lat. Wojna na Ukrainie spowszedniała, zeszła z czołówek, choć na okrągło czytamy o szczegółach potyczek, a nawet sukcesach armii rosyjskiej. Zachód wyraźnie odpuszcza wsparcie finansowo-sprzętowe, wyjątki nie czynią wiosny bez wojny. Rola diabła i imperium zła jest obsadzona we wszelkich wariantach Putinem. Ale czy wolno zapytać, czy to Putin przed 2022 r. wybudował 12 tajnych baz CIA na terenie Ukrainy? O tym fakcie w ogóle się nie dyskutuje, tym bardziej o jego roli w scenariuszu prowojennych działań. Samo podważenie obowiązkowej zero-jedynkowej opowieści o konieczności przygotowań wojennych stygmatyzowane jest natychmiast jako rosyjska propaganda, trollowanie, szpiegostwo, sprzyjanie Putinowi. O tym, dlaczego, kiedy, przez kogo storpedowane zostały próby rozmów pokojowych wokół konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, media nie piszą. Jeszcze by się okazało, że odpowiedź jest zła, nie zgadza się z dominującą wersją. Języka antywojennego niemal nie słychać, protestów jak na lekarstwo (w Polsce gromadzą najwyżej kilkadziesiąt osób). Najdurniejsza fraza świata, si vis pacem, para bellum, wałkowana jest przez polityków, ekspertów, dziennikarzy i stanowi światowe dziedzictwo ludzkiej bezrozumności. Na co dzień czytamy zatem o niezbędności zbrojeń, przygotowaniu deweloperów do umieszczania w nowych budynkach schronów, o tym, kto może dostać powołanie do wojska, gen. Koziej przekonuje nas, że „sygnalizacja strategiczna jest jednym z kluczowych elementów odstraszania”. Jak zła mantra powraca fraza, że Europa Środkowo-Wschodnia lepiej rozumie straszną, zbrodniczą Rosję, a Zachód jest jak zwykle durny, dzieli włos na czworo, niczego nie rozumie. „Odległe” ludobójstwo w Gazie, miesiące morderczych bombardowań, śmierć ponad 30 tys. mieszkańców najbardziej zaludnionej enklawy na świecie oswajają nas równocześnie z ideologią niepodważalnej „obrony koniecznej”, z którą krwawa operacja armii izraelskiej nie ma nic wspólnego. Nie rusza nas śmierć kilkunastu tysięcy dzieci, bombardowanie szpitali, strzelanie do ludzi stojących w kolejce po chleb zrzucany z samolotów, bo Izrael nie przepuszcza transportów z pomocą humanitarną, śmierć z głodu i braku wody. Zalew izraelskiej propagandy płynie szerokim, niewstrzymywanym strumieniem. Taka sama obojętność dotknie całe społeczności, które znajdą się na terenie teatru działań wojennych. Nie ma niewinnych wojen. Najwyższą cenę zawsze płacą cywile, kobiety, dzieci. A konta innych puchną – bo nie ma lepszego interesu od tego wojennego. Ale w kategoriach interesu nie rozmawiamy, bo przecież wiadomo, gdzie „zło” ma swoją stolicę. Słowo hipokryzja staje się śmieszne i puste. Opowieść o śmierci Aleksieja Nawalnego i roli w tym Władimira Putina wypełniła czołówki polskich mediów. O Julianie Assange’u, założycielu i redaktorze naczelnym WikiLeaks, umierającym w brytyjskim więzieniu, w którym bez procesu przetrzymywany jest od pięciu lat, a wcześniej przez dziewięć musiał się chronić w ambasadzie Ekwadoru w Londynie – w Polsce (poza PRZEGLĄDEM) cisza absolutna. Grozi mu ekstradycja do USA i żadną miarą ewentualny uczciwy proces. Ujawnił wszak tysiące kompromitujących USA dokumentów. Wśród wyższej klasy









