Krótka historia niezawartej koalicji

Krótka historia niezawartej koalicji

Warszawa 10.11.2023. Parafowanie umowy koalicyjnej pomiedze PO-KO, PSL, Polska 2050 oraz Lewica. N/Z przewodniczacy PO Donald Tusk, Wlodzimierz Czarzasty wspolprzewodniczacy Lewicy.,Image: 821125650, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Adam Chelstowski / Forum

Tusk nie chce iść do wyborów samorządowych z Lewicą Dobry pomysł wziął w łeb. We wtorek, 30 stycznia, Donald Tusk zadzwonił do Włodzimierza Czarzastego z informacją, że Platforma Obywatelska pójdzie do wyborów samorządowych sama, że rezygnuje z koalicji z Lewicą. Tak wygląda w polityce czarna polewka. Chwilę potem, podczas konferencji prasowej, Tusk ogłosił, że model trzech komitetów się sprawdził, więc nie ma sensu go zmieniać. I że Koalicja Obywatelska zarejestruje w wyborach do samorządów własny komitet. „Lewica w szoku”, natychmiast skomentowały media. Uznajmy to za pewną przesadę, ale… Ledwie dwa dni wcześniej mieliśmy zapowiedzi, że negocjacje w sprawie porozumienia Koalicja Obywatelska-Nowa Lewica idą dobrze. A nawet bardzo dobrze. Jeszcze wcześniej, 18 stycznia, ogłoszono, że Nowa Lewica upoważniła Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia do rozpoczęcia rozmów z KO o wspólnym starcie w wyborach samorządowych. Na 3 lutego zwołano posiedzenie Rady Krajowej Nowej Lewicy, która miała zatwierdzić koalicję z Platformą. Wydawało się, że wszystko już ułożone. Cóż więc takiego się stało, że te negocjacje poszły źle? Jeden z naszych rozmówców na to pytanie odpowiada pytaniem: a czy jesteśmy pewni, że szły dobrze? I zwraca uwagę na jeden szczegół – wszystkie przecieki na temat koalicji Platformy i Lewicy wychodziły ze środowiska Włodzimierza Czarzastego. To była gra, która miała kształtować opinię publiczną i postawić Donalda Tuska przed faktem dokonanym. Ale plan ten się nie powiódł. Inny nasz rozmówca z Lewicy temu zaprzecza. – To były poważne rozmowy – tłumaczy. – Rozmawialiśmy gdzieś od dwóch tygodni na temat powołania wspólnego komitetu wyborczego. Umowa miała obejmować wszystkie szczeble: od powiatów, poprzez duże miasta, po sejmiki wojewódzkie. W niektórych miastach mieliśmy mieć wspólnych kandydatów na prezydentów i burmistrzów. Teraz to już przeszłość. Dlaczego przeszłość? Po pierwsze, chociaż nie jest to najważniejszy powód, Włodzimierz Czarzasty przelicytował. – Przyszedł z własnymi sondażami – opowiada człowiek ze środowiska PO. – Wynikało z nich, że jak pójdziemy razem, to będzie wielki sukces, a jak oddzielnie – to klapa. I może ktoś by się na to nabrał, ale to jest jego stary numer, że przynosi jakieś sondaże i mówi, że trzeba robić tak, jak on chce. Więc ktoś od nas zlecił własne badania i wyszło inaczej, że Platformie ta koalicja raczej się nie opłaca. Że opłaca się przede wszystkim Hołowni, a jeśli chodzi o Platformę – niewiele jej daje. A czasami wręcz nic. Tak runął argument Czarzastego. Na jego niekorzyść zagrało jeszcze jedno – w sztabie byli źli, że miały być ciche rozmowy, a wyszły w mediach. A inne powody? Jeden już został wskazany. Z sondaży zamówionych przez PO wynikało, że wspólna lista KO-Nowa Lewica przesunęłaby w oczach wyborców taką koalicję mocno w lewo. I część wyborców Platformy, o centrowych czy wręcz centroprawicowych poglądach, oddałaby głos na Trzecią Drogę. Platforma zyskałaby więc wyborców lewicowych, ale straciłaby tych ze swojej prawej strony. I wyszłaby na zero. A nawet gorzej niż na zero, bo Tuskowi wcale nie zależy na tym, by Hołownia i Kosiniak-Kamysz byli naprawdę mocni. Z tego punktu widzenia idea koalicji KO-NL runęła tak naprawdę w połowie stycznia, gdy Hołownia i Kosiniak-Kamysz ogłosili, że na czas wyborów samorządowych reaktywują Trzecią Drogę, że PSL i Polska 2050 idą do wyborów wspólnie i nie zamierzają łączyć się z nikim innym. Czyli odrzucają ideę wspólnej listy Koalicji 15 Października.  Nie dziwmy się, PSL i Hołownia mają wielką szansę, by w tych wyborach się zbudować. PSL – odzyskać dawne wpływy, Hołownia – potworzyć struktury. Byliby niemądrzy, gdyby taką okazję wypuścili z rąk. – Przypominam, co mówił Kosiniak-Kamysz – sufluje nasz rozmówca. – Że idą osobno i że najlepiej, jeśli rządząca koalicja pójdzie do wyborów w dwóch blokach. Jeden to Trzecia Droga, drugi – KO-Nowa Lewica. Wiedział, że taka sytuacja jest dla Trzeciej Drogi najwygodniejsza.  Ale o tym też wiedziano w Platformie. Że zwłaszcza w regionach przechylonych w prawo, w Małopolsce, na Podkarpaciu, na Lubelszczyźnie, na Podlasiu, koalicja z Lewicą nie przynosi dodatkowych punktów. Bo Lewica jest tam słaba, poparcie ma pięcioprocentowe i część wyborców, tych konserwatywnie nastawionych, jako koalicjant zniechęca. No i jest inny powód, o którym głośno powiedział Tusk – że baronowie są przeciw. Chodziło mu o wojewódzkich liderów PO. Kalkulacja

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2024, 2024

Kategorie: Kraj