Mistrz i uczeń

Mistrz i uczeń

21.07.2020 Warszawa Uroczystosc wreczenia Uchwaly PKW o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej fot. Jacek Dominski/REPORTER N/z: Jaroslaw Kaczynski,Zbigniew Ziobro

Dlaczego Kaczyński nie może sobie poradzić z Ziobrą? Nie chce? Nie umie? Nie musi? Wojna na prawicy trwa. Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości przecież, już otwarcie wchodzi w buty ministra spraw zagranicznych i ministra spraw wewnętrznych, wypowiadając się na temat naszych kontaktów z Unią i o policji. Poucza premiera i pyta, czy ten jest „miękiszonem”, bo będzie nim, jeśli nie zawetuje budżetu Unii. Te występy nie tylko są upokarzające dla premiera. W kiepskim świetle stawiają także Jarosława Kaczyńskiego, który jako wicepremier jest zwierzchnikiem Ziobry w rządzie. I aż narzuca się pytanie, dlaczego Kaczyński na to pozwala. Przecież jeszcze we wrześniu, gdy kończyła się tzw. rekonstrukcja rządu, wydawało się, że prezes Prawa i Sprawiedliwości ma Ziobrę pod butem. Wiele mówiła sytuacja po głosowaniu nad „piątką dla zwierząt”, gdy przeciw propozycji prezesa oprócz 15 posłów PiS były Solidarna Polska i Porozumienie Gowina. Kaczyński zaraz po tym zwołał posiedzenie klubu PiS i ogłosił, że „negocjacje dotyczące rekonstrukcji rządu nie mają sensu, skoro »dotychczasowi koalicjanci« (czyli Ziobro i Gowin) występują z innym programem, z innymi wskazaniami do głosowań niż cały klub”. Mówił też, że jeśli sytuacja do tego zmusi, rekonstrukcja rządu nastąpi bez uzgodnień z Solidarną Polską i Porozumieniem. Jednocześnie wykluczył opcję rządu mniejszościowego. „Jeżeli zajdzie taka sytuacja, to pójdziemy na wybory. Oczywiście sami”, dodawał z kolei szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Potem mieliśmy serię sondaży, z których wynikało, że ziobrowcy nie mają szans, by przekroczyć barierę 5%. Dlatego Ziobro wywiesił białą flagę, został w rządzie. Ale nie minęło kilka tygodni, a znów ruszył do boju. Tym razem popierając decyzję Trybunału w sprawie ustawy antyaborcyjnej, no i żądając zawetowania unijnego budżetu. Skąd ten przypływ odwagi? Dlaczego Kaczyński nie potrafi Ziobry powstrzymać? Jest kilka teorii, które to tłumaczą. Przyjrzyjmy się im. Teoria I: Kaczyńskiemu to się podoba. Jeśli popatrzymy na kadrowe wybory Kaczyńskiego, to zdecydowanie chętniej stawiał na radykałów niż na osoby umiarkowane. Macierewicz w Ministerstwie Obrony Narodowej, Czarnek w Ministerstwie Edukacji Narodowej, Kamiński w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. No i Ziobro w Ministerstwie Sprawiedliwości. Poza tym, jeżeli przypomnimy sobie deklaracje Kaczyńskiego, to widać, jak mu blisko do Ziobry. O tym, że trzeba „reformować” sądy, prezes PiS mówi od pierwszych dni swoich rządów. Dodając, że tylko „odważne” reformy mają szansę. Podobnie jest w sprawach europejskich. Tu Kaczyński jako pierwszy powiedział, że w wypadku wprowadzenia mechanizmu ochrony praworządności polski rząd będzie wetował budżet Unii. Ziobro nic więc nadzwyczajnego nie robi, powtarza tylko to, co Kaczyński powiedział wcześniej. Można powiedzieć: realizuje jego politykę. Dlaczego zatem prezes miałby temu się sprzeciwiać? A że Ziobro tym sposobem wchodzi w jego buty? No, to już jest inna sprawa. Teoria II: Ziobro ma haki. Jest też teoria, która mówi, że ministra sprawiedliwości nikt nie rusza ze strachu. Ponieważ ma on na każdego haki. To, że je ma, a przynajmniej zbiera – jest bardzo prawdopodobne. Za rządów pierwszego PiS (jeszcze w koalicji z Giertychem i Lepperem) ujawniono, że Ziobro zwracał się do prokuratur, by przesyłały mu informacje o śledztwach, w których „przewijali się” politycy. Zapewne ten zwyczaj mu został. Zwróćmy poza tym uwagę, jak prokuratura działa. Wobec „swoich” jest bardzo łagodna. Przykładem niech będzie sprawa „dwóch wież” w Warszawie, czyli konfliktu austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera i Jarosława Kaczyńskiego. Birgfellner złożył na Kaczyńskiego doniesienie do prokuratury – a ta odmówiła wszczęcia jakiegokolwiek postępowania. Na taki luksus nie mogą liczyć politycy opozycji. Czego ostatnim przykładem są losy Romana Giertycha. Zatrzymanego, potem, po odrzuceniu przez sąd wniosku o zatrzymanie, wypuszczonego. Być może nie na długo, bo prokurator krajowy Bogdan Święczkowski zdążył w mediach powiedzieć, że są nowe dowody przeciwko Romanowi G., więc… Ale w działaniach prokuratury chodzi nie tylko o ściganie opozycji. Spójrzmy na jeszcze jeden przykład. Pod koniec października do sądu wpłynął akt oskarżenia w sprawie afery GetBack. Obejmuje on 16 osób, w tym prezesa firmy, Konrada K. Zarzuty dotyczą oszustw i wyprowadzania pieniędzy na łączną kwotę ok. 3 mld zł! GetBack emitował nic niewarte obligacje, które kupiło ponad 9 tys. osób, inwestując w nie ponad 2,5 mld zł. To afera zdecydowanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 49/2020

Kategorie: Publicystyka