Bo nam się należy!

Bo nam się należy!

Wolne Radio Opornik

„Dobra zmiana” rusza na Brukselę. Bać się czy śmiać? Za czym kolejka ta stoi? Ano za Europą. Za miejscem w Parlamencie Europejskim. Flaga Unii, nazywana przez niektórych szmatą, wypiękniała. I namnożyło się nam kandydatów do foteli w Brukseli i Strasburgu. Chcą tam być nawet ci, którzy jeszcze parę miesięcy temu krzyczeli o eurokołchozie, niemieckiej Europie, Europie islamskiej czy zdegenerowanej. Obrzydzali ją, a teraz przestępują z nogi na nogę, żeby się załapać. Tłok jest potężny, bo do boju o miejsce w tym raju ruszyła wszelakiej maści rzesza nieudaczników, cwaniaków i hochsztaplerów. Takich, którzy nie orientują się w realiach współczesnego świata, którzy z języków obcych to tylko polski (i to marnie), a prawdę mówiąc, nie mają nic do powiedzenia w żadnym języku i których w Brukseli będą wytykać palcami. Ech, ludzie wobec siebie są bezkrytyczni. Ale patrząc na gromadę kandydatów do europarlamentu, ciśnie się na usta pytanie: kto was na tych listach umieścił? Czy była to świadoma decyzja? I po co? Oto więc Prawo i Sprawiedliwość wysyła do Brukseli Annę Zalewską, która rozwaliła polskie szkolnictwo. Tam, oczywiście, nikomu już nie zaszkodzi, ale czy jest w stanie zrobić coś pożytecznego? Czyli jedzie w nagrodę. Tylko po co? Bo logika życia partyjnego ważniejsza jest od interesu kraju? A po co ekspediowana jest tam Beata Szydło? A Beata Kempa? Przepraszam, co te panie będą tam robić? To pytanie odnosi się też do wielu, wielu innych kandydatów. Jedna odpowiedź jest oczywista – na pewno będą robić kasę. Europoseł zarabia 7665 euro miesięcznie, dodatkowo otrzymuje diety w wysokości 298 euro dziennie za udział w posiedzeniach, co daje ok. 4 tys. euro miesięcznie. No i dostaje również pieniądze na prowadzenie biura w Brukseli (17,5 tys. euro) i w Polsce (4 tys. euro). Poza tym po pięciu latach ma gwarantowaną emeryturę. Jak widzimy, posada europosła jest najlepszą w polskiej polityce – nigdzie nie ma takich pieniędzy i takiej swobody, możliwości nicnierobienia. Te tysiące euro na pewno wyjaśniają wiele. Że dumne szeregi polskiej prawicy, całymi latami tak psioczące na Unię, teraz mówią inaczej. Oczy im się zaświeciły do euro. I powpychały się na listy wyborcze gromady dyletantów. Rzecz w tym, że decyzja o wysyłaniu do Brukseli ludzi niekompetentnych, za których Polska będzie się wstydzić, ma niebezpieczne konsekwencje. Parlament Europejski z kadencji na kadencję ma coraz większy zakres kompetencji, coraz więcej spraw można tu załatwić. Tylko trzeba to wiedzieć. Znać mechanizmy funkcjonowania instytucji unijnych, znać ludzi, umieć rozmawiać i przekonywać. Wysyłając do Brukseli ludzi nieprzygotowanych, z góry rezygnujemy z tych możliwości. To na tym ma polegać polityka europejska? Głośno się krzyczy, że nas ogrywają, a do boju wysyła się byle kogo? Nie fachowców z umiejętnościami lobbowania i talentem politycznym, tylko unijnych analfabetów? Których życie w Brukseli będzie wyglądało tak: do kasy i gdzieś się schować, żeby nie zauważyli. Listy wyborcze składające się z ludzi niekompetentnych to czytelny sygnał dla Europy – wysyłamy wam byle kogo, bo tak was traktujemy. Umieszczenie na nich ludzi, którzy nie powinni znaleźć się w Brukseli, to także sygnał skierowany w naszą stronę – wyborców. Że partyjne sztaby traktują nas z pogardą. Uważają, że ich sympatycy są tak głupi, że zagłosują na każdego, byle tylko miał szyld i był na tzw. miejscu biorącym. Drodzy wyborcy, czy musimy się godzić na to, że jacyś macherzy od siedmiu boleści będą sobie nas ustawiać? Na listach, oprócz postaci skandalicznych, są też osoby kompetentne, jest ich całkiem niemało, może więc warto zrobić psikusa partyjnym wodzom i oddać głos na tych lepszych, choć lokowanych na dalszym planie? To możemy jeszcze zrobić. Zagrać na nosie cwaniakom. I zagrodzić drogę do Brukseli tym, po których możemy się spodziewać tylko jednego – kompromitacji. * Majestatyczne, pełne zatroskania i powagi twarze, nierzadko z kompletnie nowym uzębieniem, z billboardów, plakatów, internetu uśmiechają się do nas, wyborców. Oglądamy je i zastanawiamy się, dlaczego i po co wybierają się do PE ci różni ludzie wpisani na listy kandydatów. Bo gdy słyszymy od nich: by bronić interesu Polski, chrześcijańskiej Europy itp., to za mało. Grupę te prowadzi, wymachując na całą Małopolskę niebieską flagą z 12 gwiazdkami Beata Szydło. Tak, tak. Ta sama Beata, niedoszła laureatka Nagrody Nobla z matematyki, która dowodziła, że 1 to więcej niż 27. Za nią idą inni, nie tylko z PiS. Jedni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2019, 2019

Kategorie: Kraj