Niby-polityka

Niby-polityka

Jeśli coś nam w Polsce realnie się powiększa, oczywiście oprócz cen, to matrix, w którym żyjemy. Gdyby oglądać to, co się dzieje, jak film, można by pomyśleć, że fantazja poniosła reżysera, że pokazane wydarzenia są mało realne. Niestety, nie jesteśmy w sali kinowej. Żyjemy tu i teraz. I co mamy? Patrząc od góry. Niby-, bo bezobjawowy, prezydent Duda. Niby-, bo wadliwie obsadzony przez i pod dojną zmianę, Trybunał Konstytucyjny. Niby-, bo bezwolny w ręku Kaczyńskiego, premier Morawiecki. Niby-marszałek Sejmu Witek, która mimo wielu wpadek do historii przejdzie jako kosmitka, która o Katyniu czytała w podręcznikach sprzed 1939 r. Niby-marszałek Senatu Grodzki, którego kompromitują żenujące braki znajomości historii rodzinnego Szczecina i aktorstwo z epoki filmu niemego. Dorzućmy do tego niby-opozycję. Platformę, która nie chce przyjąć do wiadomości, że w tym składzie i bez innego programu niż chęć powrotu do władzy nic z tego nie będzie. Ma potencjał, są wyborcy, ale na taką ofertę zagłosują tylko z rozpaczy. Co oczywiście nie wystarczy, by wywrócić dojną zmianę. A tym bardziej, by naprawić to, co już w państwie popsuto. I rozliczyć przestępców. Z opozycją lewicową jest lepiej niż z PO. Coraz silniejsza, aktywniejsza i odważniejsza na dole, nie ma jeszcze reprezentacji politycznej na górze. Ale skoro są ciekawe pomysły i oddolne inicjatywy, to rośnie fundament, na którym da się zbudować solidny gmach. Z mądrą, demokratyczną reprezentacją

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2021, 42/2021

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański