Platerówki

Platerówki

Na ćwiczeniach wypadają bardzo dobrze. Ich dowódcy wydają się tym zdziwieni. Szczególnie dobre wyniki osiągają w strzelaniu Orzeł czy kura Wieść o powstaniu Związku Patriotów Polskich niesie się do Maryńska, miasteczka z ulicami z drewna. Docierają tam również worki mąki, kaszy i cukru. Augustynowie dostają też torbę starych ubrań. Gienia idzie z nimi na bazar, wymienia na ziemniaki. Wieść dociera do kołchozu, gdzie w ziemiance mieszka Ada, je do syta arbuzy i melony i próbuje przywyknąć. Na początku maja „kołchozowy dziadek”, jak Ada nazywa jednego ze starszych pracowników, Rosjanina, przynosi jej gazetę. Ada patrzy na pierwszą stronę i widzi polskie słowa, widzi orła, choć bez korony. – To jest polskie godło! – woła podekscytowana. – To jest kura – odpowiada zdziwiony dziadek. Ada tłumaczy, że to żadna kurica, że eto biełyj orioł. I zaczyna czytać: „Pod sztandarem biało-czerwonym, pod znakiem Orła Białego, w polskim mundurze, pod polską komendą, z polską pieśnią żołnierską na ustach pójdzie walczyć o Polskę wolną i niepodległą Polak, mieszkający w ZSRR”. 80 lat później Ada powie o Wasilewskiej: „Ja dzięki niej żyję. Nie obchodzi mnie, czy spała ze Stalinem, czy nie spała, czy była taka czy owaka. Ja dzięki niej wróciłam do domu”. * Żeby dostać się do Sielc, 175 km na południowy wschód od Moskwy, znowu jadą tygodniami. Te, które dostały wezwania i przeszły przez komisję lekarską, mają łatwiej – dostają bilet i prowiant na drogę. Te, które do Sielc ruszają, nie czekając na wezwanie, muszą sobie radzić same. Wszystkie wysiadają wreszcie na malutkiej stacji Diwowo. Za dworzec służy stary drewniany wagon, na którym przybito tabliczkę z napisem po polsku i rosyjsku: „Do Sielce 12 kilometrów”. W maju na dalekiej północy trwa jeszcze zima, niektóre z nich przyjeżdżają w grubych walonkach, więc tych 12 km przejdą już boso. Jeszcze tylko przeprawa promem – potem wiele z nich będzie mówić, że Oka przypominała im Wisłę, ale przecież większość z nich Wisły nigdy nie widziała, to Oka jest teraz ich Wisłą. Jeszcze tylko krótki spacer w stronę sosnowego lasu. Na bramie obozu 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki widzą napis: „Witaj żołnierzu, wczorajszy tułaczu”. Dotarły. Przed nimi jeszcze ostatnia przeszkoda – trzyosobowa komisja. Niezdolnych do służby wojskowej odsyła się do domu. Tylko że domu nikt z odsyłanych nie ma. Wszyscy więc zdrowi jak rydze, nikogo nic nie boli. Szum w sercu? To sosny! Ropiejące wrzody na całym ciele? Zagoją się! Że wychudzeni jak szkielety, ledwo nogami powłóczą? To zmęczenie po długiej podróży, wyśpią się, najedzą i będą jak nowi! Chętnych jest za dużo, komisja się nie wyrabia – jej skład trzeba zwiększyć, wydłużyć czas pracy do 16 godzin na dobę. Wśród ochotników wielu jest starszych, niż przewidują instrukcje – wiek poborowych trzeba podnieść, decyduje komisja. Ale co z kobietami? Pierwsze zarządzenie o poborze do tworzonego na terenie ZSRR polskiego wojska, wydane w kwietniu 1943 r., przewidywało powołanie 500 kobiet. Nie przewidywało tworzenia osobnego kobiecego oddziału liniowego. Kobiety zdolne do służby wojskowej miały – jak u Andersa i w każdej innej armii w tej wojnie – zasilić służby pomocnicze albo dołączyć do męskich jednostek. Ale zapotrzebowanie dawno pokryte, a do Sielc wciąż przyjeżdżają nowe dziewczyny. * Zygmunt Berling zapamięta to tak: „Nie widzieliśmy innej możliwości, jak odesłać te wszystkie dziewczęta do domów. Kiedy ogłoszono im decyzję, oświadczyły gremialnie, że nie wyjadą z obozu. Wybuchł bunt. Nie do pomyślenia była ewentualność użycia środków przymusu, byłem całkowicie bezradny. Dziewczęta płakały i nie ustępowały”. Obiecuje im pracę w fabrykach szyjących mundury dla wojska – nie wierzą. Przekonuje, że wojsko to nie miejsce dla kobiet, że mają szczęście, że już dla nich w nim miejsca zabrakło – nie słuchają. Mówią o tajdze, o łagrach, o kołchozach, że tam dały radę i tu też dadzą. 3 czerwca zapada decyzja dowództwa o utworzeniu nowej, pozaetatowej jednostki, której wielkość zaplanowano na 690 osób. Samodzielny Batalion Kobiecy im. Emilii Plater „zaczyna swoje życie w pewnym chaosie”. Nasz mundurek jest zielony, tylko trochę źle skrojony Hanka przed komisją w Sielcach staje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2023, 2023

Kategorie: Historia