Czy politycy w Europie zdali egzamin?

Czy politycy w Europie zdali egzamin?

Warszawa 08.07.2019 r. Jan Zielonka – politolog, profesor University of Oxford. fot.Krzysztof Zuczkowski

Spodziewam się, że wielu z obecnych polityków zostanie wywiezionych na taczkach. Gdy wyjdzie na jaw, że mówili jedno, a robili drugie Prof. Jan Zielonka – politolog, profesor na uniwersytetach w Oksfordzie i w Wenecji. Wykłada wiedzę o europejskiej polityce i społeczeństwie Panie profesorze, jak w czasie pandemii reagują Europejczycy? Czyich słów słuchają? Na kogo patrzą? – Na lekarzy i na pielęgniarki. Politycy są w cieniu. To jest pole walki, na którym umierają tysiące ludzi. A ta walka trwa w szpitalach, nie w gabinetach ministrów. Lekarze, dyrektorzy szpitali zastąpili polityków? – Nie zastąpili. Ale uwaga skupia się na tych, którzy mają w rękach instrumenty ocalenia ludzi. I chodzi nie tylko o tych, którzy są chorzy, bo skala zachorowań tu, we Włoszech, jest tak ogromna, że w taki czy inny sposób dotyka to praktycznie wszystkich. Dlatego rozumiem, że w Polsce ludzie bardziej słuchają dzisiaj ministra Szumowskiego, chociaż jest nie epidemiologiem, tylko kardiologiem, niż prezesa z Nowogrodzkiej. Tak samo w Stanach Zjednoczonych dr Anthony Fauci, dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych, ma poważanie większe niż prezydent. Ale nie oznacza to, że lekarze powinni podejmować za polityków decyzje. I nie jest tak, że politycy mogą się zasłonić, dziś czy jutro, jakimiś podpowiedziami lekarzy. W demokracji decyzje podejmują ci, którzy zostali wybrani i którzy są politycznie odpowiedzialni. Słucha ekspertów, nie ucieka od odpowiedzialności Jak na tym tle wypada premier Giuseppe Conte? – Uważam, że postępuje właściwie. Słucha ekspertów, ale nie ucieka od odpowiedzialności politycznej, mówi: oni mi doradzają, a ja decyduję. To wzbudza zaufanie. Podjął parę trudnych decyzji. Włochy były przecież pierwszym w Europie krajem, który wirus dopadł tak potwornie. Wyobraźmy sobie, że Włochami rządziłby dziś Matteo Salvini. To byłaby tragedia. A wydawałoby się, że Salvini, prawicowy populista, w takim momencie powinien się czuć jak ryba w wodzie, podczas gdy Giuseppe Conte, profesor z uniwersytetu, zupełnie odwrotnie. – Salvini kompletnie zszedł ze sceny. Spadają mu wyniki popularności. Ludzie odwracają się od niego. Okazało się, że jest tylko demagogiem, że realnych problemów nie rozwiązuje. Zresztą gdy był ministrem spraw wewnętrznych, także nie rozwiązał żadnego problemu, choćby w sprawach imigrantów. Rzadko bywał w ministerstwie, jeździł tylko po kraju i wysyłał tweety. Kryzys weryfikuje wartość polityków? Conte sprawdził się w tej sytuacji jako premier, lider rządu? – Uważam, że się sprawdził. Owszem, można powiedzieć, że zwlekał z decyzją o zamknięciu kraju, o kwarantannie. W końcu tę decyzję podjął. I pod tym względem wiele krajów naśladuje Włochy. Tyle że dzisiaj w dalszym ciągu 600 osób każdego dnia umiera. Do tego kwarantanna trwa już półtora miesiąca. Zaczynam mieć obawy, że podjęte środki nie wystarczają. Że Chińczycy wprowadzili dużo ostrzejsze reguły, ale nie wiem, czy można je zaaplikować w Europie. Conte mówił, że trzeba zbudować nową konstrukcję europejską, że powinna się opierać na zasadach jedności, solidarności. Czy to ma sens? Czy jest to realny program, a nie hasło rzucone ad hoc? – Takie deklaracje słyszymy od polityków od iluś tam lat, to trzeba oceniać nie po intencjach, tylko po czynach. Niestety, logika modelu integracji, którą przyjęliśmy, jest taka, że decydują państwa narodowe, a przecież ich przywódcy są odpowiedzialni przed swoim elektoratem. I to praktycznie hamuje współpracę, która w każdych innych kategoriach ma sens. A Boris Johnson? Na początku śmiał się z koronawirusa. Mówił, że to nic wielkiego, że Anglicy się zarażą, wyleczą i będą uodpornieni… I w końcu znalazł się w szpitalu. – Gdyby Johnson nie wylądował w szpitalu, dzisiaj musiałby gęsto się tłumaczyć za politykę, którą prowadził parę tygodni temu. Choć to makabryczne, można rzec, że miał szczęście, że zachorował. – Ale wie pan, wszystkie rządy zlekceważyły ostrzeżenia na temat tego typu pandemii. Wystarczy przypomnieć wystąpienie Billa Gatesa sprzed pięciu lat, on przed tym bardzo jasno ostrzegał, rządy to zignorowały i teraz płacimy za to cenę. W obecnej sytuacji większość decyzji podejmuje się w ciemno. Do dzisiaj nie wiemy dokładnie, jak ten wirus się rozprzestrzenia i jakie środki pozwolą nam skutecznie z nim walczyć. Bo nie mamy ani szczepionki, ani lekarstwa i nie ma gwarancji, że je zdobędziemy. Poza tym miejmy świadomość, że pole manewru polityków jest ograniczone. Jak słyszę, że w Hiszpanii rząd, mimo że tam wciąż jest bardzo duża liczba zgonów, zaczyna otwierać fabryki, to obawiam się, że nie dlatego, że tak doradzają medycy, tylko że pewnych krajów nie stać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2020, 2020

Kategorie: Wywiady