Polityka i pamięć

Polityka i pamięć

Historia bywa trucizną narodów, lecz jej odrzucanie przynosi im śmierć. Każdy naród ma jakieś dzieje, często pełne trudnych, bolesnych albo wstydliwych momentów. Jednak to, jak je postrzega, traktuje, świadczy nie o przeszłości, ale bardziej o nim samym tu i teraz. A gdy do tego historię przykrywa bieżąca polityka, tym bardziej nabiera znaczenia umiejętność wyciągania wniosków z minionych wieków i lat.

80 lat temu, 9 lutego 1943 r., we wsi Parośla I doszło do zbrodni UPA, uznawanej za początek rzezi wołyńskiej. Do zamieszkanej przez Polaków wioski, udając partyzantkę radziecką, weszła sotnia UPA, w której nie brakowało mieszkańców sąsiednich miejscowości. Upowcy związanych i bezbronnych Polaków zamordowali, najczęściej przy użyciu noży i siekier. Ocenia się, że w ten okrutny sposób zostało zabitych od 149 do 173 osób. Niemałą część stanowiły kobiety i dzieci. Zbrodnia miała charakter ludobójstwa, jak wszystkie inne, które popełniano w ramach głoszonej przez ukraińskich nacjonalistów czystki etnicznej.

Ofiary rzezi dokonywanych na ludności polskiej na Kresach i w Małopolsce Wschodniej liczone są w dziesiątkach tysięcy. Ocenia się, że z rąk UPA zginęło ok. 50-60 tys. ludzi. Ofiarami mordów w mniejszej skali byli też Rosjanie, Żydzi czy Ukraińcy.

Polityka eliminowania pamięci o tych ofiarach jest niczym innym jak polityką kłamstwa. To przesłanie dotyczy również pamięci o tym, co sanacyjne władze robiły w stosunku do Ukraińców i prawosławia, jak i o tym, że w wyniku niewspółmiernych polskich działań odwetowych za zbrodnie wołyńskie zginęło 2-3 tys. Ukraińców.

Trzeba mieć całościowy ogląd dziejów własnego narodu, uwzględniając współczesny kontekst minionych wydarzeń. Toteż polscy politycy, a i wielu historyków oraz dziennikarzy, nie mogą udawać, że zbrodni wołyńskich nie było, lub je umniejszać, mówiąc: Sowieci (Rosjanie) popełnili większe. Nie mogą także godzić się na przejawy odradzania się banderyzmu na Ukrainie. A i sami Ukraińcy powinni pojąć, że działania ich nacjonalistów oraz wpisywanie tej ideologii do życia publicznego są wykorzystywane przez rosyjską machinę propagandową jako powód rozpoczęcia wojny, nazywanej eufemistycznie „operacją specjalną”.

Niebywała pomoc Polski, a przede wszystkim Polaków, dla ukraińskich uciekinierów dowodzi, że nie mamy wrogiego nastawienia do sąsiadów znad Dniepru. I warto tę postawę otwartości wzmacniać, ale mądrze.

Mówi się, że do przeszłości odchodzi banderyzm, mit założycielski niepodległej Ukrainy, a zastępuje go mit obrońców ojczyzny napadniętej przez Rosję Putina. Że hasło UPA „Sława Ukrajini – Herojam sława!” nabiera nowego znaczenia. Czy tak jest/będzie w rzeczywistości – czas pokaże. Jedno jest pewne: nie uda się zatrzeć zbrodni wołyńskich. Bo pamięć społeczna nie poddaje się polityce tak łatwo.

Wydanie: 07/2023, 2023

Kategorie: Felietony, Paweł Dybicz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy