W wojsku planuje się kilkadziesiąt lat naprzód. A u nas przychodzi minister i mówi, że jeden program wygasza, drugi uruchamia, a reszta jest tajna Prof. Bogusław Smólski Panie generale, gdyby nastąpił rosyjski atak, ile polska armia by wytrzymała? – Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Słyszałem, że 15 minut. – Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie i myślę, że ci, którzy mówią, że znają na nie odpowiedź, też improwizują. Musimy zatem przyjąć założenie, że bezpieczeństwo Polsce może zapewnić tylko udział w sojuszu. – To podstawa. Skuteczność polskiej armii w konfrontacji z przeciwnikiem takim jak Rosja może być rozważana tylko w kategoriach sojuszniczych, bo na pewno nie indywidualnych. Prawdopodobieństwo, że Rosja wyśle na terytorium Polski siły odpowiadające potencjałowi naszych wojsk, jest bliskie zeru. Możemy więc zdefiniować zadania na pierwsze chwile, pierwsze dni, do powstrzymania wybranego typu ataku. Licząc na działania sojuszników? – Jesteśmy członkiem sojuszu, a zarazem państwem frontowym. Dlatego z jednej strony musimy budować armię sojuszniczą, zdolną do współdziałania w ramach NATO, i posiadać przygotowaną infrastrukturę, żeby przyjąć wojska sojusznicze. Z drugiej zaś musimy mieć siły przygotowane do powstrzymania pierwszego ataku. Niełatwo wyważyć, ile zasobów z dostępnych środków trzeba przeznaczyć, by dobrze spełniać warunek armii sojuszniczej,rozwinąć jej najmocniejsze elementy, a ile, by mieć siłę do powstrzymania pierwszego impetu. To wszystko wymaga wiedzy, mądrych decyzji i konsekwentnego ich wdrażania. Czwarta dywizja, tysiąc dronów Planowania w perspektywie kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat. – Tak. Na przykład dyskutowano pomysły tworzenia czwartej dywizji. Te trzy dywizje, które mamy obecnie, to rzeczywiście niewiele w stosunku do sił potencjalnego przeciwnika. Ale fachowcy twierdzą, że wyposażenie kolejnej dywizji to wydatek rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych. W warunkach ograniczonych zasobów perspektywa budowy jakiegoś kadłubka, który będzie tylko konsumował środki, ale nie zwiększy realnie sił naszego wojska, dobra nie jest. Podobnie jak pomysł 200-tysięcznej armii. Dzisiaj mamy armię zawodową, liczącą ok. 100 tys. żołnierzy. Podwojenie stanu oznacza drastyczne zwiększenie kosztów utrzymania, niekoniecznie przekładające się na przyrost zdolności obronnych. Wygląda raczej na hasło polityczne, chęć pozyskania poklasku, popisania się czymś atrakcyjnym, i nie budzi zaufania. Każdy minister chce zabłysnąć jakimś konceptem. – Dość popatrzeć na to, co się dzieje na przestrzeni ostatnich 10 lat. Tu nie ma ciągłości, każdy minister zaczyna wszystko od nowa. Przychodzi, zawiesza decyzje poprzednika, zawiesza programy, mijają miesiące albo i lata bez jakichkolwiek ruchów, potem są jakieś częściowe powroty… Za to nie brakuje obietnic. Że kupimy jakąś broń i będziemy już bezpieczni? – A nawet rzekomo samowystarczalni. Mistrzem tego typu zapowiedzi był oczywiście Antoni Macierewicz. Drony miały latać. Tysiąc! Polska jest w stanie tyle wyprodukować? – Myślę, że tak. Trzeba tylko uznać, że to rzeczywiście ważny środek, i uruchomić oraz zabezpieczyć finansowo program MON-owski. W Polsce potencjalnych producentów dronów jest przynajmniej kilku. Także prywatnych… – Oczywiście, są takie firmy. Choć dużych dronów nie produkujemy. Ale te mniejsze, które można wykorzystywać na szczeblu taktycznym, są bardzo przyzwoite, a nawet eksportowane. Tylko trzeba się na to zdecydować – i krok po kroku budować zdolności w tej dziedzinie. Miały być śmigłowce. Caracale. A potem okazało się, że nie są potrzebne. To potrzebujemy ich czy nie? – Tutaj muszę zgłosić uwagę w sprawie ekspertyz. Najpierw, przy okazji badań caracali, wypowiedzi ekspertów wojskowych były za. Potem, gdy politycy powiedzieli, że caracale są be, eksperci zamilkli i już na ten temat się nie wypowiadali. To pokazuje, jak bardzo brakuje nam niezależnych ośrodków badawczych i certyfikujących, obiektywnie oceniających poszczególne programy wyposażenia wojsk. Czegoś, co na świecie znakomicie funkcjonuje, obiektywizując proces pozyskiwania sprzętu i uzbrojenia dla armii. Los generała Czy wyrzucanie generałów, czystki kadrowe, które przeprowadził Antoni Macierewicz, bardzo zmieniły armię? – Proszę prześledzić życiorysy najważniejszych generałów NATO. Proszę zwrócić uwagę, w ilu miejscach oni wcześniej służyli, dowodzili, jak gromadzili kolejne doświadczenia. I w sztabie, i w jednostkach logistycznych, i w jednostkach liniowych. Taka ścieżka zawodowa to absolutna konieczność. Generał musi rozumieć materię, którą dowodzi, którą ma optymalnie wykorzystywać. Musi ją poznać ze wszystkich stron. Sfera dowodzenia
Tagi:
Antoni Macierewicz, bezpieczeństwo, bezpieczeństwo narodowe, Bogusław Smólski, broń, cyberwojny, drony, generałowie, lotnictwo, MON, obronność, PiS, Polska Grupa Zbrojeniowa, przetargi na dostawę broni, relacje polsko-rosyjskie, Rosja, tarcza antyrakietowa, uzbrojenie, wojna, wojsko, Wojsko Polskie