Powrót pesymizmu

Powrót pesymizmu

Parę lat temu zastanawiałem się na tym miejscu, czy na Kremlu rządzą optymiści czy pesymiści. Nie byłoby na takie pytanie łatwo odpowiedzieć, nawet gdyby chodziło o 70-letnie rządy porewolucyjne. Rządy leninowskie, stalinowskie i późniejsze gerontologiczne uwierzyły w kosmologię, według której świat jest tak urządzony, że wszystko idzie ku lepszemu. Burżuazja przeszkadza, trockiści stawiają opór, przyrodę trzeba w wielu miejscach poprawić, świat zewnętrzny grozi wojną, ale w ostatecznym rachunku on także podlega prawu optymistycznej kosmologii. Można się było spodziewać, że takie przekonania przeniosą się na poglądy i działania polityczne, ale tak się nie stało. Ci światopoglądowi optymiści byli ludźmi wszechstronnie podejrzliwymi, wszędzie wietrzyli spiski, tak ze strony obcych, jak i swoich, uprzedzali wyimaginowane akty wrogości i z góry za nie karali. Stalin, Mołotow czy Beria nikomu nie kojarzą się z optymizmem. Jeden wśród nich objawił się optymista – Nikita Chruszczow – ale i ten, spełniwszy kilka znanych dobrych uczynków, musiał zostać obalony, żeby ratować kraj przed jego reformami. Niezwykłym dziwem optymizmu okazał się dopiero Michaił Gorbaczow. On wierzył w kosmologicznie zaprogramowany postęp moralny ludzkości i nie chciał się pogodzić z nagromadzonym złem, zwłaszcza z tym, które się nagromadziło w systemie władzy. Uważał on, że wrogie stosunki między ZSRR i Stanami Zjednoczonymi były skutkami błędnego myślenia przywódców, czemu przecież łatwo było zaradzić, przyjmując linię słusznego myślenia, dać dobry przykład drugiej stronie i jest nie do wyobrażenia, żeby ona nie zrobiła tego samego. Odrzucił radziecki komunizm i przyjął ogólnoludzki humanizm, mając przy tym głębokie przekonanie, że świat będzie jemu samemu i państwu, które reprezentował, bezgranicznie za to wdzięczny. W ten sposób świat wróci w koleiny kosmologicznego optymizmu i zapanuje pokój. I rzeczywiście po upadku Związku Radzieckiego świat odetchnął z ulgą. Ale nie na długo. Teraz w Waszyngtonie mówią, że wielkim błędem Zachodu było niewykorzystanie okazji, jaką stworzyli Gorbaczow i Jelcyn, i niedoprowadzenie sprawy do końca, tzn. unicestwienia Rosji. Przegapiliśmy okazję i oto mamy Rosję lepiej uzbrojoną i teraz „rozwiązanie problemu rosyjskiego” będzie nas drożej kosztować, a niektórzy mówią, że to się może w ogóle nie opłacić. Skoro jednak wydajemy 600 bln dol. na siły zbrojne, to nie możemy naszego największego wroga (według senatora Johna McCaina, kandydata na prezydenta Mitta Romneya i wielu podobnych) zostawić w spokoju. Władimir Putin jest optymistą czy pesymistą? Gdy obejmował władzę po Jelcynie, dał się poznać jako „zapadnik” – zwolennik cywilizacji zachodniej, był przez liczne zachodnie media chwalony i wyróżniany, zaprzyjaźniał się z zachodnimi przywódcami (nawet z młodym Bushem, także z Blairem i innymi). Ale polityka w pewnych warunkach prawie że nie liczy się z czynnikiem ludzkim, co można i tak oto wyrazić: wojna bywa zjawiskiem bezmyślnym, a jeśli celowym, to na sposób zjawisk przyrodniczych. Dziś niektórzy, także w Polsce, mówią, że wrogość między Stanami Zjednoczonymi i Rosją, mająca swój wyraz ekonomiczny i militarny, dominuje nad wszystkimi innymi konfliktami i podziałami, bo w niej tkwi możliwość (prawdopodobniejsza niż w czasie zimnej wojny) katastrofy atomowej. Napisałem: „także w Polsce”. Przede wszystkim w Polsce. Tu głównym punktem orientacyjnym polityki rządowej i propagandy medialnej jest kurczowe trzymanie się stanowiska amerykańskiego. Amerykanie podciągają swoje bronie bliżej Rosji, a rządzący Polską głoszą, że to oni podciągają Amerykanów. Zauważyłem u młodszych ode mnie i całkiem młodych, że jeśli o tym myślą, to z nutą nadziei, że doczekają, iż to na polskiej ziemi w części odbędzie się ta nowa, wspaniała wojna. W takim duchu są wychowywani przez państwo. Zgubiliśmy Putina. Zaczynał jako prozachodni optymista, a czym jest dziś? Z pewnością nie ma nikogo, kto by powiedział mu coś o rzeczywistym stanie stosunków między Zachodem a Rosją, o czym on by nie wiedział. Czy jednak nie dziwi ta jego wyglądająca na zbyt pośpieszną gotowość organizowania w Rosji wielkich imprez sportowych? Olimpiada w Soczi była wspaniała, ale była systematycznie pomniejszana, a nawet obrzydzana przez prasę anglosaską. Mundial już mobilizuje wszystkie antyrosyjskie ośrodki do kreowania zdarzeń, które mają oczernić Rosję. Zbigniew Brzeziński przed śmiercią rozważał, jakie sankcje mogą być dla Rosjan najdotkliwsze, i wymienił niedopuszczenie ich do wielkich międzynarodowych imprez sportowych. Już zaczęto to robić. Gdy chodzi o zaszkodzenie Rosji, nie obowiązuje poczucie prawdopodobieństwa.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2018, 2018

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony