Zdjęcie oblanego czerwoną farbą ambasadora rosyjskiego usiłującego złożyć kwiaty pod pomnikiem na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Warszawie jest chyba najlepszym prezentem, jaki mogliśmy dać rosyjskiej propagandzie. Pokazały je, z odpowiednim komentarzem, wszystkie rosyjskie media i wiele mediów światowych. Ukazano Polskę jako państwo nieszanujące prawa międzynarodowego lub kompletnie nieudolne, niezdolne do wykonania wynikających z niego zobowiązań. Państwo dziko antyrosyjskie. Co więcej, daliśmy Rosji pretekst do działania odwetowego. Piszę ten tekst 10 maja, nie wiem, czy zanim ukaże się on drukiem, któregoś z polskich cmentarzy w Rosji nie zbezczeszczą jacyś „nieznani sprawcy” albo nawet sprawcy znani z imienia i nazwiska, ale bardzo zdenerwowani i oburzeni potraktowaniem swojego ambasadora w Warszawie, zakłóceniem przebiegu ważnej dla nich uroczystości na cmentarzu poległych na polskich ziemiach czerwonoarmistów. W komentarzu do tych wydarzeń minister spraw wewnętrznych Rosji, cytując niemal swojego polskiego odpowiednika, powie wtedy, że „emocje sprawców zbezczeszczenia są po oburzających, obrażających uczucia Rosjan wydarzeniach w Warszawie zrozumiałe”. Nie będą zrozumiałe, tak jak nie są zrozumiałe, wbrew twierdzeniom ministra Kamińskiego, te okazane w Warszawie. Obojętne, jak bardzo nie lubimy rosyjskiego ambasadora (ale go przecież nie wydaliliśmy!), jak bardzo oburzeni jesteśmy na Rosję za jej agresję na Ukrainę, polskie władze są odpowiedzialne za bezpieczeństwo nawet nielubianego (co to ma do rzeczy?) ambasadora. Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych, obowiązująca w całym cywilizowanym świecie, której Polska i Rosja są stronami, w art. 29 głosi: „Osoba przedstawiciela dyplomatycznego jest nietykalna”, a „Państwo przyjmujące będzie traktować go z należytym szacunkiem i przedsięweźmie wszelkie odpowiednie kroki, aby zapobiec wszelkiemu zamachowi na jego osobę, wolność lub godność”. Otóż państwo polskie nie przedsięwzięło nie tylko „wszelkich odpowiednich kroków”, ale zgoła żadnych. Teren, na którym stoi pomnik, przed którym ambasador miał składać kwiaty w dniu i godzinie podanych w nocie władzom polskim, jest otwarty i niezwykle łatwy do zabezpieczenia. Możliwość zaistnienia jakiegoś incydentu, a nawet zwykłej prowokacji, była do przewidzenia. Do zabezpieczenia spokojnego przebiegu ceremonii złożenia kwiatów wystarczyłoby trochę więcej policjantów. Nawet specjalistycznej formacji, jaką jest Służba Ochrony Państwa, nie trzeba było angażować. Ktoś tu nie dopełnił obowiązków i dopuścił do zdarzenia godzącego w interes państwa polskiego. Czy będzie jakieś śledztwo, które ustali, kto nie dopełnił obowiązku? Albo może jeszcze gorzej, kto celowo i świadomie naraził na szwank interes państwa polskiego? Obawiam się, że nie. Oblanie farbą choćby nielubianego, aroganckiego ambasadora i przeszkodzenie mu w złożeniu kwiatów na cmentarnym pomniku wypełnia ewidentnie znamiona przestępstwa z polskiego Kodeksu karnego. Z całą pewnością było to przestępstwo z art. 136 kk, który stanowi: „Kto na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej dopuszcza się czynnej napaści na głowę obcego państwa lub akredytowanego szefa przedstawicielstwa dyplomatycznego takiego państwa albo osobę korzystającą z podobnej ochrony na mocy ustaw, umów lub powszechnie uznanych zwyczajów międzynarodowych, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Nawiasem mówiąc, w grę mogą tu wchodzić jeszcze inne przestępstwa: art. 195 par. 2 – gdyby uznać, że składanie kwiatów na cmentarzu jest „uroczystością lub obrzędem żałobnym”, art. 260 – zakłócenie przebiegu zgromadzenia czy art. 261 – gdyby uznać, że oblanie farbą ambasadora składającego kwiaty pod pomnikiem poległych żołnierzy państwa, które on reprezentuje, jest zarazem znieważeniem pomnika lub „innego miejsca publicznego urządzonego w celu upamiętnienia zdarzenia historycznego”. Dokonanie pełnej oceny prawnokarnej zdarzenia wymaga przestudiowania materiału filmowego dokumentującego to zdarzenie, przesłuchania świadków, a także bezpośredniej sprawczyni, która publicznie do czynu się przyznała. Napiszę teraz rzecz bardzo niepopularną, narażając się na oburzenie „prawdziwych patriotów”. Ona powinna stanąć przed sądem. Przed polskim sądem. Sąd powinien ocenić jej winę, uwzględniając jej motywację, stan emocjonalny, osobiste, być może traumatyczne doświadczenia. Powinien wziąć pod uwagę wszelkie okoliczności łagodzące, ale także uwzględnić społeczną szkodliwość jej czynu. Miarą tej szkodliwości jest szkoda wyrządzona interesom Rzeczypospolitej. Biorąc to wszystko pod uwagę, sąd może nawet uwolnić sprawczynię od kary, ale osądzić ją powinien. Jeśli tego nie zrobi, jeśli sprawczyni nie stanie przed sądem, możemy być pewni, że nie staną też przed sądem ewentualni sprawcy zamachu na wolność,
Tagi:
Donbas, Doniecka Republika Ludowa, dyplomacja, geopolityka, Joe Biden, Kijów, konflikty zbrojne, konwencja wiedeńska, Kreml, Ługańska Republika Ludowa, Mariusz Kamiński, NATO, polska dyplomacja, Rosja, rosyjska armia, rosyjska propaganda, Siergiej Andriejew, Siergiej Szojgu, totalitaryzm, ukraińscy żołnierze, Władimir Putin, wojna rosyjsko-ukraińska, Wołodymyr Zełenski, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, żołnierze