Spod katechezy pod kanonadę

Spod katechezy pod kanonadę

Im starszy jestem i oddalam się od własnego wspomnienia edukacji szkolnej, tym większym przerażeniem napawa mnie sposób, w jaki decydenci/tki oświatowi/owe traktują uczniów w szkole. Raz siak, zaraz owak, to zdjąć, to włożyć, tych mniej, tamtych więcej: lektur, zadań, podstaw programowych. Obserwujemy powolny proces wycieku katechezy katolickiej (zwanej dla zamydlenia oczu od dekad lekcjami religii) ze szkół. Niech znika, opuszcza szkolne mury, już wystarczy. Nie pochylę się nad biadoleniem katechetów, że wraz z ich niekompetencją i zapałem ideologicznym połączonym nierozerwalnie z nudą dzieci zostaną pozbawione szansy na „wychowanie do wartości, do szacunku dla drugiego człowieka i troski o jego dobro niezależnie od pochodzenia i wyznania, do odpowiedzialności za świat i środowisko naturalne czy wychowanie patriotyczne”, jak napisali w liście do minister edukacji Barbary Nowackiej katecheci z okolic Kalisza. To reakcja na zapowiedź skrócenia do jednej godziny wymiaru katechezy katolickiej, pardon – lekcji religii. Równocześnie trwają prace nad niewpisywaniem oceny z religii (i odpryskowo, niestety, z etyki) do średniej wyników. Czas zastanowić się, czy i to nie jest naddatkowym zaangażowaniem państwa w pozorny wysiłek edukacyjny. Miejsce tych spotkań (trudno nazwać je przedmiotem) winno być poza budynkami szkolnymi, a wynagrodzenia katechetów powinny jak najszybciej obciążyć Kościół i odciążyć budżet państwa. Ale, ale… czytam, że w zamian (nie bezpośrednio, ale zbiega się w czasie) wchodzi od roku szkolnego 2024/2025 obowiązek nauki strzelania w ramach edukacji o bezpieczeństwie. Skończył się okres przejściowy i wchodzi w życie rozporządzenie pisowskich władz. Dla dzieci w podstawówkach i szkołach średnich. Jeśli w szkole nie ma strzelnicy, żeby dzieciaki strzelały z broni kulowej, pneumatycznej czy ASG (replik broni strzeleckiej), ministerstwo przewiduje możliwość zastosowania strzelnic wirtualnych i laserowych. I tu, czytam w depeszy PAP, wchodzi cały na biało (czerwono?) operator – Prosta Giełda SA, producent i operator systemu WarMagNet, „nowoczesnego” (jak przepisuje PAP z broszurki producenta), opartego na sztucznej inteligencji (jest coś bardziej modnego?) systemu treningu strzeleckiego, „symulacji bojowej przy użyciu broni o ciężarze, wyglądzie i sposobie działania tożsamym z karabinami, na których jest wzorowany”. Równocześnie jest on wolny od ryzyka wypadku niemal całkowicie – zapewnia operator systemu i aplikacji. Aplikacja pozwala na kompozycję różnych warunków panujących podczas strzelania, m.in. temperatury i wilgotności powietrza, siły i kierunku wiatru, siły odrzutu. Strzelać można efektywnie do celów oddalonych nawet o 3 tys. m. Produkt skierowany do snajperów, przefiltrowany przez „rozsądek i rodzicielskie doświadczenie”, trafi zatem do opuszczonych przez katechetów sal. I zamiast słuchać oracji o niebie i zbawieniu, będzie sobie uczeń ustawiał ciśnienie oraz temperaturę – od minus 35 st. do 45 st. C – pod celny strzał, zamiast imion ewangelistów pozna zapewne nazwiska supersnajperów, którzy według mediów, zabijając przeciwników z dużej odległości, biją „rekordy świata”. Co ja tu tak kręcę nosem na tę niezwykłą propozycję? Jeśli celem edukacyjnym ma być strzelanie z realnie wyglądającej broni do celów, które nie będą przecież butelkami z westernów, to jaki jest zamierzony efekt, jakie nabyte kompetencje? Usłyszymy zaraz, że chodzi o pracę nad koncentracją dzieci, której tak dziś brakuje. Poza tym trzeba być realistami, czasy są niepewne, a umiejętność celnego strzelania jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Tak więc uczniowie, którzy nie potrafią odróżnić liścia klonu od bukowego, sójki od kawki, stron świata w słoneczny dzień, będą biegli w wyborze konkretnego modelu śmiercionośnej broni i amunicji do niej. W opublikowanych ostatnio wynikach globalnych badań na temat poczucia szczęścia (World Happiness Report) po raz któryś zwyciężyła Finlandia, a jej mieszkańcy źródło owego szczęścia widzą w „poczuciu bezpieczeństwa i niskim poziomie przestępczości, obdarzaniu się wzajemnym zaufaniem, kapitalnym systemie edukacji (istnieje tam wyłącznie publiczne szkolnictwo), wysokim poziomie systemu ochrony zdrowia; zarobkach, które pozwalają na godne życie i rozwijanie swoich zainteresowań; uprawianiu na masową skalę sportów i przebywaniu w świecie natury”, komentowała wyniki badań Karolina Paduszyńska, autorka bloga Zastrzyk inspiracji dla „National Geographic”. W Polsce w miejsce równościowego systemu edukacji (zwiększa się rozziew między niedoinwestowanymi szkołami publicznymi a rosnącym sektorem edukacji prywatnej) uczniowie znów dostaną pakiet baśniowych opowieści od mrocznej, przemocowej instytucji Kościoła, a zamiast ćwiczyć umiejętność

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz