Spod katechezy pod kanonadę

Spod katechezy pod kanonadę

Im starszy jestem i oddalam się od własnego wspomnienia edukacji szkolnej, tym większym przerażeniem napawa mnie sposób, w jaki decydenci/tki oświatowi/owe traktują uczniów w szkole. Raz siak, zaraz owak, to zdjąć, to włożyć, tych mniej, tamtych więcej: lektur, zadań, podstaw programowych. Obserwujemy powolny proces wycieku katechezy katolickiej (zwanej dla zamydlenia oczu od dekad lekcjami religii) ze szkół. Niech znika, opuszcza szkolne mury, już wystarczy. Nie pochylę się nad biadoleniem katechetów, że wraz z ich niekompetencją i zapałem ideologicznym połączonym nierozerwalnie z nudą dzieci zostaną pozbawione szansy na „wychowanie do wartości, do szacunku dla drugiego człowieka i troski o jego dobro niezależnie od pochodzenia i wyznania, do odpowiedzialności za świat i środowisko naturalne czy wychowanie patriotyczne”, jak napisali w liście do minister edukacji Barbary Nowackiej katecheci z okolic Kalisza. To reakcja na zapowiedź skrócenia do jednej godziny wymiaru katechezy katolickiej, pardon – lekcji religii.

Równocześnie trwają prace nad niewpisywaniem oceny z religii (i odpryskowo, niestety, z etyki) do średniej wyników. Czas zastanowić się, czy i to nie jest naddatkowym zaangażowaniem państwa w pozorny wysiłek edukacyjny. Miejsce tych spotkań (trudno nazwać je przedmiotem) winno być poza budynkami szkolnymi, a wynagrodzenia katechetów powinny jak najszybciej obciążyć Kościół i odciążyć budżet państwa.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 13/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

 

Wydanie: 13/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy