Tag "Piotr Kuncewicz"

Powrót na stronę główną
Felietony

Tchnienie Afryki

Wieczory z Patarafką Panowało kiedyś, tak ze 100 lat temu, przekonanie, że polscy turyści wyjeżdżają przede wszystkim do Włoch, natomiast rosyjscy wolą raczej Hiszpanię, Uważałem to za nonsens, ale po zobaczeniu Hiszpanii zrozumiałem, że coś może tu być na rzeczy. Oba te kraje rzeczywiście mają w sobie coś podobnego. Oczywiście, Rosja jest płaska jak placek, a Hiszpania wprost przeciwnie. Ale oba kraje są bardzo rzadko zaludnione. Nie ma niczego podobnego do polskiej mnogości wiosek, osad czy przysiółków. Jedzie się dziesiątki kilometrów,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Sen o Hiszpanii

Wieczory z Patarafką Kiedyś już raz widziałem Hiszpanię. Dosłownie: widziałem, ale nie byłem. Statek, którym płynąłem do Afryki, uszkodził sobie coś w maszynowni akurat naprzeciwko samego krańca Europy, tam gdzie się skręca na południowy Atlantyk, naprzeciwko Cap Finisterre, czyli Końca Ziemi. Koniec Ziemi nie wyglądał zachęcająco: czarne bloki skalne, na które powoli znosiło naszą unieruchomioną łajbę. Naprawa trwała kilka godzin, jakiś przepływający statek radziecki chciał nam nawet przyjść z pomocą,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Walia, sedno świata

Wieczory z Patarafką W ezoterycznej „czarnej” serii wydawnictwa Amber, o której tu względnie często pisuję, jest jak w owym małym sklepiku szwarc, mydło i powidło. Książki bardzo ciekawe sąsiadują ze zwyczajnym chłamem i zresztą nie może być inaczej. Przeczytałem właśnie dzieło nad wyraz wątpliwe, a w każdym razie ja nie potrafię go ocenić. Rzecz znowu o królu Arturze, Graalu i wszystkich świętych. Nazywa się to „Święte królestwo. Rewelacyjne odkrycie chrześcijańskiego królestwa z pierwszych wieków naszej ery”. Rewelacje jak rewelacje, raczej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Co z tym faszyzmem?

Wieczory z Patarafką Bardzo już dawno temu, gdzieś w jeszcze w latach 60., napisałem cykl chyba czterech esejów zatytułowanych „Pokusa faszyzmu”. Nie ukazały się nigdy, ale i tak miałem z nimi sto pociech. Napisałem je do „Nowej Kultury” Stefana Żółkiewskiego, tymczasem zrobiła się rewolucja płacowa i Żółkiewskiego zastąpił Wilhelmi. Otóż miałem rozmowy z obydwoma tymi redaktorami. Żółkiewski mi powiedział: „Nie masz racji, ale ten tekst musi się koniecznie ukazać!”. A Wilhelmi już po dwóch tygodniach: „Pan ma rację,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

O Jungu raz jeszcze

Wieczory z Patarafką W poprzednim felietonie zajmowałem się monografią Franka McLynna o Carlu Jungu. Postanowiłem jednak wrócić do tematu. Co u licha, buch ogromny, 600 stron dużego formatu z przypisami, czyta się toto z napiętą uwagą przez parę tygodni, a potem wydusza się z wielką boleścią nędzne dwie stroniczki? Co prawda, prawie wszystkie książki poza fantastyką czytam dość powoli, nie bez premedytacji – liczy się nie tylko tekst czytany, ale i wszystko, z czym się kojarzy. Tak czy owak problematyka jungowska

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Jung

Wieczory z Patarafką Brytyjski historyk i pisarz Frank McLynn, autor ogromnej monografii „Carl Gustav Jung”, chyba nie jest wyznawcą bohatera swojej książki. Metodologia badań literackich czy w ogóle artystycznych zna dwa kardynalne systemy: „ergocentrycyzm” i „pojetocentrycyzm”, w pierwszym wypadku analizuje się dzieło, w drugim postać samego twórcy. McLynn jest zdecydowanym „pojetocentrystą”, co oznacza, że koncentruje się głównie na biografii Junga, bardzo zresztą kolorowej. Trochę mnie to nawet złościło, bo co mnie właściwie obchodzą różne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Bet i Profesor

Wieczory z Patarafką Kilka tygodni temu wydrukowałem w „Przeglądzie” felieton poświęcony uzdrowicielom. Mój stosunek do nich jest bardzo pozytywny, ponieważ sam zostałem kiedyś uleczony, i to w okolicznościach, że nawet o żadnej sugestii czy autosugestii nie mogło być mowy. Zresztą od tego czasu poznałem wielu innych ozdrowieńców. Ale już za drugim razem wypadło średnio, a potem wcale. Zastrzegam, że przez czas korzystałem i z medycyny konwencjonalnej. Wyciągnąłem z tego wniosek, że cuda są kapryśne i że bet (nazwijmy tak bioenergoterapeutę, bo to długie i drewniane) raz pomaga, a drugi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Zdyszana Alicja

Wieczory z Patarafką Za najbardziej znaczący sygnał odmiany czasów uważam przewidywaną likwidację telegramów. Niewidzialna ręka rynku pospołu z nieprzewidywalną drugą ręką technologii odrzucają oto zgodnie jedno z najwcześniejszych i najważniejszych udogodnień i sukcesów cywilizacji. Telegraf był przecież wcześniejszy niż telefon, niż radio, nie mówiąc już o telewizji. Zawiadamiał nas o śmierci bliskich, zapowiadał wizyty, ale także wojny, klęski żywiołowe czy krachy na giełdzie. A oto w obliczu nowych technologii odchodzi do historii. Prawdopodobnie jest to zapowiedzią

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Zagadki chrześcijaństwa

Wieczory z Patarafką Biblia jest nie tylko największym bestsellerem wszech czasów, ale też ciągnących się przez tysiąclecia sporów teologicznych, a od jakichś 150 lat także śmiertelnych pojedynków między uczonymi. Doszło w końcu do tego, że każda religia na niej oparta ma dwie bardzo odmienne od siebie wersje. Oficjalne organizacje kościelne wyznają wersję dosłowną, ale nawet ci sami duchowni wiedzą już, że tę opowieść trzeba rozumieć symbolicznie. I odnosi się to do najrozmaitszych wyznań – od judaizmu, poczynając, a na wszelkich pochodnych chrześcijańskich, a nawet

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Felietony

Przyjdzie kometa, machnie ogonem

Gwoździem ostatniego lipcowego numeru „Przeglądu”, najuważniej czytanym i komentowanym, był materiał o zbliżającej się planetoidzie, komecie czy innym paskudztwie, które może trafić w Ziemię i unicestwić nas wszystkich. Roztopione skały, gigantyczne fale, lawiny rozpalonych głazów i wszelkie żywiołowe bezeceństwa mają się rozprawić z naszą cywilizacją i naszą biosferą. Może tak będzie, a może i nie. Ale tego rodzaju strachy zawsze nawiedzały człowieczeństwo. Teraz modne są planetoidy, pół wieku temu pierwszeństwo miała histeria atomowa,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.