Trajektoria melancholii

Trajektoria melancholii

Przed kilkunastu laty Lars von Trier złamał sobie karierę podczas konferencji prasowej na festiwalu w Cannes, gdzie nie dość zbornie i nader ryzykownie wypalił o „współczuciu dla Hitlera”. Chodziło mu zaś dokładnie o to, o co i mnie chodzi – nie jestem w stanie radować się z ludzkiego cierpienia, nawet jeśli akurat cierpi wcielone zło. Duński reżyser zaplątał się w swoim wywodzie tak nieszczęśliwie, że od razu przypisano mu neonazistowskie poglądy, tymczasem von Trier mówił wyraźnie o ostatnich chwilach Hitlera w bunkrze, kiedy pozostając największym zbrodniarzem ludzkości, faszystowski dyktator był już także przegranym i przerażonym człowiekiem o krok od samobójczej śmierci. Odczłowieczanie jest mi obce, udział w publicznych egzekucjach napawa mnie wstrętem, ekstaza linczu to najbardziej nikczemna i okrutna emocja, jakiej ulega ludzkość. Owóż wspominam o von Trierze, bo niefortunna konferencja miała miejsce po konkursowej premierze jego „Melancholii”, filmu, wobec którego naonczas pozostawałem sceptyczny, ale z upływem czasu wydał mi się jednym z koronnych i najmądrzejszych dzieł reżysera. Nie znam wielu filmów w historii kina, które by tak drastycznie, a zarazem celnie pokazywały stan klinicznej depresji i jej konsekwencje. W wymiarze indywidualnym ze stanami depresyjnymi w fazie krytycznej zmagają się główna bohaterka i jej rodzina, w wymiarze globalnym film opowiada o ludzkości, która już wie, że od rychłej zagłady nie ma ucieczki. Przypomnę, że w filmie Ziemię czeka nieuchronne zderzenie z planetą Melancholia, choć to ciało niebieskie ma trajektorię grymaśną i dającą złudną nadzieję. Zbliża się niebezpiecznie do Ziemi, by nagle od niej się oddalić, a kiedy ludzie świętują zażegnane zagrożenie, planeta niespodziewanie zawraca już nieodwołalnie na kurs do czołowej kraksy z naszym globem. Wprawne oko widza wyłowi scenę, w której widać rysunek trajektorii Melancholii – planeta zdaje się okrążać Ziemię, jakby się przymierzała do ataku, szukając najsłabszego punktu ofiary, potem oddala, aby nabrać rozpędu i uderzyć śmiertelnie.  I mnie ten rysunek przypomniał się teraz, kiedy Trump wygrał prawybory i jego ponowny wybór na prezydenta USA znacznie się urealnia. Po marszu na Kapitol zdawało się, że trumpizm został ostatecznie skompromitowany, świat odetchnął z ulgą i skupił się raczej na tym, kiedy i na jak długo były prezydent Stanów Zjednoczonych pójdzie siedzieć. Jak przedwczesna była to ulga, pokazują sondaże, w których powrót Donalda Trumpa do Białego Domu staje się więcej niż prawdopodobny. A to będzie katastrofa dla świata, ze szczególnym uwzględnieniem Europy. Trump właśnie palnął, że świetnie się dogaduje z Putinem, co analitycy odczytują jako zapowiedź „odstąpienia Europy” rosyjskiemu tyranowi. Amerykańskiemu oligarsze marzy się NATO bez USA, wedle jego doktryny żaden amerykański żołnierz nie powinien oddać kropli krwi za Suwałki.  A zatem i tak wszyscy skończymy w zupie, bez względu na to, ilu pisowskich przekręciarzy pójdzie siedzieć. Władza daje teraz ludowi igrzyska, program Cela+ przysparza koalicji rządzącej splendoru wśród radykałów, tylko patrzeć, jak PiS po raz pierwszy od niepamiętnych czasów spadnie z pozycji lidera. Kaczyści sobie z tym nie radzą, spontanicznie próbują obstrukcji parlamentarnych, liczą na Dudę, który też już zdaje się tracić rozum; chaos prawny osłabia powagę państwa – a temu wszystkiemu przygląda się przyczajony ruski niedźwiedź. I choć należy próbować zrozumieć każdego człowieka, a bycie adwokatem diabła to cenne wyzwanie dla twórców, którzy nie chcą iść z koniunkturą, dopóki Putin nie doczeka ostatnich chwil w swoim bunkrze, współczucia dla niego nie znajdę. Być może to pierwszy taki przypadek, że nie znajdę go do samego końca moskiewskiego despoty – o ile oczywiście uda mi się go dożyć – a to za sprawą rozlicznych sobowtórów, którymi się wysługuje.  Tischnerowska filozofia twarzy nie może znaleźć zastosowania tam, gdzie jednej twarzy nie ma – są przypudrowane gęby zastępcze i trudno dociec, która należy do prawdziwego Władimira Idinachujowicza.    Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Wojciech Kuczok