Turcja pogłębia współpracę z Rosją

Turcja pogłębia współpracę z Rosją

Firma produkująca bayraktary nastawiona jest na interes, a po Ukrainie cały świat jest jej klientem

Podczas gdy większość państw NATO przyłączyła się do sankcji nałożonych na Rosję, Ankara wciąż rozwija współpracę z Moskwą. 22 sierpnia firma analityczna Refinitiv doniosła, że w tym roku ponaddwukrotnie wzrósł import rosyjskiej ropy do Turcji i obecnie przekracza on 200 tys. baryłek dziennie. Niektórych ta wiadomość pewnie zaszokowała, od miesięcy przecież mówi się o konieczności izolacji Kremla na arenie międzynarodowej. Jednak dla Recepa Tayyipa Erdoğana jest to zaledwie kolejny krok w zbliżeniu z Władimirem Putinem, a postępuje ono w tempie podobnym do rekordowej tureckiej inflacji.

Bayraktar to nie pomoc humanitarna

Oficjalna stopa inflacji nad Bosforem wyniosła w lipcu niemal 80%. To przerażająca wysokość, ale i ona może nie być prawdziwa. Niezależny think tank ENAGRUP przekonuje, że rzeczywista stopa sięgnęła 176,04%. Zbliżenie z Rosją zdaje się więc elementem strategii Erdoğana, mającej przynajmniej częściowo opanować kryzys, a docelowo zapewnić jemu i jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) zwycięstwo w zaplanowanych na czerwiec przyszłego roku wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Według Aleksandry Marii Spancerskiej, analityczki Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, tureccy decydenci są przekonani, że nie mogą sobie pozwolić na porzucenie związków z Rosją. – Utrzymanie ich jest konieczne m.in. ze względu na budowę przez Rosatom elektrowni Akkuyu na południu Turcji, dostawy gazu ziemnego, nabycie przez tureckie siły zbrojne systemu S-400, sektor turystyczny, a także taktyczny sojusz łączący państwa w Syrii.

Moskwa jawi się jako partner strategiczny, który jest niemal gwarantem funkcjonowania państwa w trudnym położeniu. Nie oznacza to, że Erdogan całkowicie porzucił strategię NATO. Od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę słyszeliśmy o tureckim wsparciu dla Kijowa, w tym o sprzedaży ok. 50 dronów bojowych, które skutecznie rozprawiały się z rosyjskimi kolumnami pancernymi.

Słynne bayraktary TB2 dorobiły się nawet popularnego w internecie hymnu na ich cześć, napisanego przez ukraińskiego pułkownika Tarasa Borowoka. Borowok w lipcu nagrał jeszcze piosenkę o amerykańskim systemie artyleryjskim HIMARS, która jednak nie stała się podobnym hitem.

O tureckich bayraktarach głośno było niemal od początku wojny, co przyczyniło się do założenia przez Sławomira Sierakowskiego, redaktora naczelnego „Krytyki Politycznej”, głośnej zbiórki funduszy na zakup „polskiego” drona dla Ukraińców. Zbiórka zakończyła się sukcesem, dołożyło się do niej ponad 220 tys. osób, które do końca lipca przekazały niemal 25 mln zł, przekraczając tym samym założone 22,5 mln. (PRZEGLĄD 32/2022). Jeszcze przed końcem akcji Sierakowski poinformował, że producent dronów, firma zbrojeniowa Baykar, zgodziła się przekazać maszynę Ukraińcom bezpłatnie, a zebrane środki w trójstronnym porozumieniu przekazane zostaną na pomoc humanitarną.

Nie wszystkim podoba się to działanie. Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, przyznała, że nie dołożyła się do zbiórki na drona, bo „dostawy broni to nie pomoc humanitarna”. Według Ochojskiej wojna w Ukrainie nie powinna być wyjątkiem, a do Syrii czy Jemenu nie jest dostarczana broń w formie pomocy, która z zasady powinna być udzielana cywilnym ofiarom wojny. Dodała jednak: „Ja nawet się cieszę, że Polacy kupią tego bayraktara”, choć fałszem jej zdaniem jest „dorabianie do tego ideologii”.

Kontrowersje budzi też fakt, że jednym z właścicieli Baykara jest Selçuk Bayraktar, prywatnie zięć prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. Poślubił Sümeyye Erdoğan w 2016 r. podczas wystawnej ceremonii na 6 tys. gości. Jednak twórca słynnego drona w wypowiedziach jest o wiele bardziej krytyczny wobec Rosji niż Erdoğan, choć nie ukrywa, że jego firma nastawiona jest na interes, a „po Ukrainie cały świat jest ich klientem”.

Rosyjski turysta na wagę złota

Nie tylko dostarczaniem dronów Ankara starała się wspomóc Ukrainę. Tureccy politycy usiłowali mediować w konflikcie, organizując jeszcze 29 marca rozmowy pokojowe w Stambule. Działania dyplomatyczne okazały się nieskuteczne, ale pozwoliły Turcji na zaprezentowanie się w roli rozsądnego partnera dla Moskwy. Ponadto właśnie Ankara pomogła w osiągnięciu porozumienia w sprawie wznowienia eksportu ukraińskiego zboża, które utknęło w portach Morza Czarnego i na statkach po rozpoczęciu wojny.

Erdoğan spotkał się z Władimirem Putinem na początku sierpnia w Soczi, gdzie rosyjski prezydent zgodził się, by Turcja płaciła za import gazu w rublach. Z drugiej strony nad Bosforem wdrożono rosyjski system płatności Mir, będący alternatywą dla Mastercard i Visy, które zablokowały transakcje na terenie Rosji. Przed spotkaniem przywódców w Soczi system wprowadziły trzy tureckie banki, a kiedy Erdoğan wrócił po rozmowach, zwiększono tę liczbę do pięciu. Umożliwiło to rosyjskim turystom wyjazdy do tureckich kurortów, w których mogą płacić własnymi kartami, a nawet wypłacać gotówkę. Do lipca zjawiło się ich nad Bosforem już ponad 2,2 mln. To wciąż mniej niż w rekordowym roku 2019, ale zdecydowanie więcej niż przed rokiem.

Rosjanie są zainteresowani nie tylko odpoczynkiem. W tym roku przodują w tureckim programie uzyskiwania obywatelstwa przez nabywanie nieruchomości. Każdy obcokrajowiec, który zdecyduje się na kupno posiadłości o wartości przekraczającej 400 tys. dol., otrzymuje obywatelstwo, co w założeniu ma przyciągać inwestorów, ale dzisiaj jest wygodnym sposobem na obchodzenie zachodnich sankcji. Takich domów do czerwca sprzedano Rosjanom aż 5 tys.

Przedsiębiorcy decydują się także na otwieranie firm w Turcji. W pierwszej połowie tego roku Rosjanie otworzyli nad Bosforem 500 nowych biznesów, ponaddwukrotnie więcej niż w całym roku 2021. Z kolei Turcy zwiększyli wolumen swojego eksportu do Rosji, osiągając wartość niemal 3 mld dol., najwyższą od ośmiu lat. Postanowili po prostu wykorzystać okazję, którą stworzyło wyjście znanych europejskich marek, i sprzedają artykuły tekstylne, akcesoria kuchenne, wyposażenie czy pojazdy.

Zachód bez argumentów

Ta polityka balansowania nie napotyka oporu ze strony społeczeństwa, co podkreśla Aleksandra Maria Spancerska: – Erdoğan boryka się z kryzysem gospodarczym w państwie, ma przed sobą perspektywę wyborów, a według badań sondażowych jego elektorat jest zdania, że turecka polityka zagraniczna powinna zwrócić się raczej ku Rosji i Chinom, a nie Unii Europejskiej i Stanom Zjednoczonym.

W tej sytuacji to nic dziwnego, że właśnie Moskwa inwestuje znaczne kwoty w rozwój energetyki w Turcji i w lipcu przekazała równowartość 5 mld dol. na budowę pierwszej w Turcji elektrowni atomowej Akkuyu. Trwa już budowa jej czterech reaktorów, a pierwsza jednostka ma zostać uruchomiona w przyszłym roku, choć Rosatom ze względu na zachodnie sankcje ma problemy z pozyskiwaniem komponentów. Mimo to agencja zapowiada przekazanie kolejnych 10 mld dol. na budowę Akkuyu, która po całkowitym uruchomieniu ma zaspokajać 10% tureckiego zapotrzebowania na energię elektryczną.

Z punktu widzenia Erdoğana niemożliwe jest więc całkowite odcięcie się od Moskwy, choć może za to zapłacić. 22 sierpnia zastępca sekretarza skarbu USA Wally Adeyemo wysłał list do Amerykańskiej Izby Handlowej w Turcji i Tureckiego Stowarzyszenia Przemysłu i Przedsiębiorczości, największej organizacji zrzeszającej tureckie firmy. Ostrzegł w nim, że tureccy przedsiębiorcy ryzykują objęcie sankcjami, jeśli będą dostarczać towary i usługi rosyjskim obywatelom wciągniętym na listę Biura ds. Kontroli Aktywów Zagranicznych (OFAC). Do momentu ukończenia tego tekstu tureckie władze nie odniosły się do amerykańskiego ostrzeżenia.

Zachód z pewnością chciałby skłonić Ankarę do przyjęcia bardziej stanowczego kursu wobec Moskwy. Wygląda jednak na to, że nie ma atrakcyjnej oferty, która zachęciłaby Erdoğana do porzucenia strategii balansowania. Tym bardziej że jest ona pozytywnie odbierana przez społeczeństwo, a sojusznicy z NATO cierpliwie znoszą różne wybryki Turcji, jak choćby próbę zablokowania rozszerzenia Sojuszu o Szwecję i Finlandię, w której to sprawie turecki parlament wciąż musi podjąć decyzję. Jeśli więc w oczach Turków strategia działa i nie wiąże się z żadnymi konsekwencjami, to po co mieliby ją zmieniać?

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2022, 36/2022

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy