Gdy Stańczyk, Błazen Starego Króla, udawał na rynku krakowskim ból zębów, zbiegło się z poradami pół miasta, on zaś zareagował uwagą: „Najwięcej doktorów na świecie”. Dziś doktorów mamy o iluż więcej. To przecież cały ogromny front antyszczepionkowy. To także Andrzej Duda. Prawnik, doktor. Ostatnio wyznał, że nie szczepi się na grypę, i zaoponował przeciw szczepieniom obowiązkowym. Warto zaufać doktorom. A czy trzeba ufać prawnikom? Prawnik Duda prawnikom nie ufa. Władza też im nie ufa. Jeden z moich kolegów, profesor polonistyki, na stwierdzenie, że Duda łamał konstytucję, odrzekł: „moim zdaniem nie łamał”. Ujmujące było to „moim zdaniem” w ustach polonisty, który nagle stał się prawnikiem. Lecz przecież ludzi uznających, że Duda nie łamał konstytucji, jest w Polsce dziesięć milionów. Dziesięć milionów prawników! Jesteśmy najlepsi na świecie. Ale też najwięcej w świecie mamy uczonych. Na przykład genetyków. Najlepszym jest ksiądz profesor Franciszek Longchamps de Bérier. Zasłynął niegdyś odkryciem „bruzd dotykowych”, charakterystycznych ponoć dla dzieci poczętych metodą in vitro. Ksiądz jest na UJ kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego. Już bowiem starożytni Rzymianie… A ilu mamy historyków. Tysięczne kadry wykształcone przez IPN. Tysiące dzieci ukształtowanych przez IPN-owskie komiksy. Dziś wreszcie każdy wie, że PRL była złem. A wielu wie, że złem była też III RP. Natomiast dobrem była na pewno Polska międzywojenna. Z podręczników wydanych w tym czasie magister historii Elżbieta Witek uczyła się (jak twierdzi) o Katyniu. Wśród historyków zaś mamy wielu mediewistów. Kiedyś jeden z nich był nawet prezesem IPN. I co powiecie? Dotąd nie było pewności w sprawie daty chrztu Polski i oto – hokus-pokus – wszystko wiemy! Więc 14 kwietnia mamy święto państwowe. A do grona mediewistów dołączył nawet ostatnio pewien teolog. To sam arcybiskup metropolita krakowski, profesor (a jakże) Marek Jędraszewski. Odkrył on średniowiecznego kronikarza, Kpinomira. Postać ta była dotąd historykom nieznana, ale arcybiskup ma przecież prawo do objawień. Swoje odkrycie opublikował w piśmie (a jakże) naukowym. A ilu jest w Polsce fizyków. „Podkomisja” Antoniego Macierewicza udowodniła, że brzoza (o ile nie jest pancerna) nie jest w stanie naruszyć konstrukcji lecącego szybko samolotu. „Mamy próby zastąpienia praw aerodynamiki argumentami opartymi na parówkach i puszkach z coca-colą”, mówił w odpowiedzi nestor polskich fizyków, prof. Iwo Białynicki-Birula. Co z tego? Przecież prawa fizyki też można zmienić! „Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić”, pisał Karol Marks w „Tezach o (tfu, tfu!) Feuerbachu”. Śmieszne? Nie bardzo. Nauka stała się w Polsce niepotrzebna. Jeżeli chce istnieć – musi ugiąć się przed polityką. Jeżeli tego nie zrobi – zostanie przeznaczona na odstrzał. No ale jeśli zrobi – przestanie być nauką. Węgrzy już się nie patyczkują: powołali Instytut Węgierskości. Jego głównym zadaniem jest udowodnienie, że przed tysiącem lat Madziarzy wcale nie przybyli z Azji. Jest to niezgodne z wiedzą historyczną i archeologiczną, nawet z odwiecznym stanem świadomości samych Węgrów, no ale skoro premier każe… Nowe kadry, nowa nauka. „Cybernetyka – reakcyjna pseudonauka” – doprawdy nie wiem, czemu przypomniało mi się to hasło. Źródło: „Krótki słownik filozoficzny”, Moskwa 1954. Praktyka jest zaś zawsze taka sama. Zaczyna się od niszczenia autorytetu. Sędziowie to złodzieje (głównie wiertarek), a lekarze – łapówkarze („pokaż, lekarzu, co masz w garażu”), o ile nie mordercy („nikt już przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”). A potem, gdy autorytet zostanie unurzany w błocie, następuje podważanie jego ustaleń. Tak właśnie stało się z sędziami. Ale też – dzięki antyszczepionkowcom – z lekarzami. Fizyka bowiem bez trudu oparła się hochsztaplerom, ale medycyna musiała już z nimi walczyć. I to mając za przeciwnika samego Pana Prezydenta. A tu i ówdzie słychać już o próbach zastąpienia teorii ewolucji przez kreacjonizm. A nawet o niezgodzie na system heliocentryczny, co jednak jest mało prawdopodobne, bo jego twórcą był przecież Kopernik, a jego „polskie wydało plemię”. Potem zaś następują zmiany strukturalne. Powstają nowe instytuty, zaprzęgane do zadań politycznych. Obcina się dotacje gremiom, uprawiającym naukę tradycyjną (kiedyś się mówiło: „burżuazyjną”). Przydziela się granty swoim, podobnie lub