Felietony {id:10, pr.90}
Wilno krzepi {id:173305}
Do Wilna tylko autobusem. Trasę z Warszawy znam od dziesięcioleci i byłem jej zawsze wierny. Ale tym razem jechałem z Krakowa – niemal dwa razy dłużej. Czy było warto? Cóż, dla Wilna warto się pomęczyć. A przy okazji – pomyśleć. Kraków-Wilno! Droga, którą w roku 1551 przemierzał konno Zygmunt August, towarzysząc trumnie swej żony, Barbary. Tę miłość ostatniego Jagiellona pamiętamy po stuleciach, dlaczego więc uległa zapomnieniu miłość nie mniejsza: jego stryja Aleksandra? Ona też była tragiczna, bo żona, Helena Moskiewska, nie mogła być jako prawosławna królową Polski, nie mogła też zostać pochowana, tak jak przystało osobie panującej. Barbara i Helena spoczywają w Wilnie. Lecz grób pierwszej, w katolickiej katedrze św. Stanisława, został przed laty odnaleziony, a grób drugiej, w prawosławnym soborze Przeczystej Bogurodzicy, popadł od razu w zapomnienie. Rosyjskie Wilno. Zbitka tych dwóch słów brzmi dziś nieledwie bluźnierczo. A przecież rosyjskie Wilno – to nie tylko Murawjow Wieszatiel. Zachód i Wschód spotykają się tu przez domy i podwórka, a rosyjskość stała się miejscowa, wileńska. W Ostrej Bramie świeci katolicki obraz Matki Bożej, lecz kościół Ostrobramski styka się murem z prawosławnym [...]
Masło a sprawa polska {id:173307}
W ostatnich dniach masło stało się w Polsce towarem politycznym i strategicznym zarazem. Do cen masła odnosili się już chyba wszyscy kandydaci na prezydenta, rząd i opozycja. Nie bardzo wiem, jaki wpływ na ceny masła może mieć prezydent, a w szczególności ewentualny przyszły prezydent. Z jakiej to swojej prerogatywy zamierza po wygranych wyborach skorzystać, aby obniżyć ceny masła? No ale skoro temat stał się aktualny, zwłaszcza przed świętami, to wszyscy ci, którzy zapowiedzieli, że o ten urząd będą się ubiegać, uznali za stosowne i, co ważniejsze, celowe odnieść się do problemu masła. A problem polega na tym, że masło podrożało. Wprawdzie nie wczoraj, tylko jakiś czas temu, ale teraz rozpoczęła się nieformalna kampania wyborcza, wykombinowano więc, że można na tym maśle coś ugrać. O maśle mówili też rządzący, no i oczywiście byli rządzący. Poseł Błaszczak, jak zwykle z twarzą wolną od wszelkiej mimiki, przed obiektywami kamer chował kostkę masła do partyjnego sejfu, komentując, że to nieludzka polityka rządu sprowadziła taką drożyznę, że zamiast masło na chlebie rozsmarowywać, trzeba jak skarb chować do sejfu. Sejf był chyba przygotowany na przyjęcie dotacji, [...]
Wigilia z duchami {id:173309}
Co to właściwie jest ten świąteczny nastrój? U mnie od wielu lat to raczej rozstrój, tłumy w sklepach, nawet po bułę i masło trzeba odstać swoje i słuchać świątecznych evergreenów w każdym radiowęźle. A nawet jak akurat żaden głośnik nie bombarduje, to ludzie sami z siebie biorą się do nucenia świeckich kolęd. Aż mi się marzy jakieś Radio Szatan, które pod koniec adwentu ucieszy uszy jakąkolwiek odmianą. Nie musi to być od razu death metal, wystarczy Mozartowskie requiem albo preludium Deszczowe – cokolwiek w tonacji molowej, a jeśli z tekstem, to smutnym. Wypada się cieszyć, bo czyjś bóg się rodzi, za parę miesięcy trzeba będzie się umartwiać, bo mu się zemrze – a ja nie jestem skory do emocji na zawołanie. Kiedy przestałem czuć coś w rodzaju nastroju świąt? Bodaj 27 lat temu w przeddzień Wigilii stopniał cały śnieg w Szczyrku, w samą Wigilię lało jak z cebra, dla mnie to był jakiś zwiastun końca świata, rzecz niepojęta klimatycznie, złowroga anomalia. Albowiem święta zawsze wcześniej były białe, po wyjściu z pensjonatu po prostu zapinałem narty i śmigałem na nich pod [...]
W kolejce do wariografu {id:173266}
Nie można im odmówić rozmachu – nigdy w Polsce nie okradziono państwa, czyli nas, na tak ogromną skalę. I bezczelności, z jaką zmieniają znaczenie słów. U nich złodziej jest męczennikiem, aferzysta ofiarą zbrodniczej nowej władzy, a Ziobro obrońcą praworządności. Tak wielkiego zbiorowiska kłamców i cyników pod partyjnym logo nikomu, poza Kaczyńskim, nie udało się zgromadzić. Doprowadzili do tego, że rozsypały się powszechnie używane przez ludzi definicje słów. Za politykami PiS powinien stać tłumacz, który by przekazywał, co ci ludzie naprawdę mówią. Mogę się założyć, że nikt z partyjnej czołówki nie zaliczyłby wariografu. A reszta? Dostaje rano parozdaniowe przekazy dnia, czyli instrukcję, co mówić o najnowszych wydarzeniach. I mówi. Dokładnie to samo, słowo w słowo. Większą swobodę mieli chyba członkowie włoskiej mafii. Na pytanie o przyczynę takiego zdyscyplinowania znajduję tylko jedną odpowiedź. Przez osiem lat ich rządów prawie wszyscy uwikłali się w mniejsze czy większe machlojki. A jak nie oni, to ich krewni albo znajomi. Gdzie są te haki? Gromadzili je ludzie Kaczyńskiego na ekipę Ziobry i odwrotnie. Ogromną wiedzę o tym, jak realnie działał mechanizm korupcji w gabinetach na Nowogrodzkiej, [...]
Święta krowa {id:173356}
Rok rządów koalicji. Wielu wybrzydza, a ja, malkontent, wystawiam niezłą ocenę. Sporo jest sukcesów w polityce zagranicznej. W kraju teren, który trzeba było zająć, został zaminowany przez PiS i obstawiony zasiekami. Udało się go w dużej mierze oczyścić. Teraz zaczynają się rozliczenia. Za wolno – irytują się wyborcy koalicji. Ale jak robić to szybko bez naruszania prawa? I ta biurokratyczna pulpa. Nie da się iść szybko. Walec jednak porusza się do przodu. Jest złość, bo nasza strona pragnie szybkiej zemsty za ból, który tamci nam zadali, za upokorzenia, za to, że musieliśmy patrzeć na ich triumfujące gęby, gdy nas maltretowali i niszczyli Polskę. Dlatego zdjęcia Ziobry i Romanowskiego na szpitalnych łożach mało kogo wzruszają. Mają za swoje. Z kolei ich elektorat teraz okrutnie cierpi i jest żądny zemsty. To ludzie, którym prezes wmówił, że byli na kolanach i gdy Bóg zawołał: „Powstańcie!”, powstali, a dziś znowu są na kolanach. Tak poniżamy się i wywyższamy nawzajem. Nie widać końca tej toksycznej gry. Polonia Palace Hotel. W dużej sali, która oszałamia białą urodą, wigilia miesięcznika „Zwierciadło”. Wielu dawno niewidzianych, a miłych sercu [...]
Wiwat Biejat! {id:173286}
Tak, po prostu bardzo mnie to cieszy, że Magda Biejat została kandydatką lewicy na urząd prezydenta(tki) RP. W zasadzie nie mam wątpliwości, że to jeden z najlepszych wyborów i że kandydatka w naprawdę ponadstandardowym stopniu wyczerpuje znamiona właściwej osoby na właściwym miejscu. Że ubiega się o stanowisko, na którym się nie zbłaźni (a można, można), nie skompromituje (a zdarza się i zdarzało), nie zmieni przekonań (a bywało, bywało) i któremu sprosta (nie tak łatwo wcale). Ma charakterologicznie dobrą energię, nawet można by powiedzieć: ma tę moc. Właściwie z nie wiadomo jaką świecą szukać kandydata o porównywalnych czy podobnych przymiotach. Sądzę też, że politycznie mamy doskonały moment, aby realna kandydatka, dla której polityka nie jest pustym słowem, zaistniała w tym maczystowskim wyścigu. Tu bokser, tam intelektualista, tu mędrek, tam kaznodzieja. Jakaż to byłaby ulga od tych nieświeżych jak męska szatnia person męskich. Tym, czym zaprzątam sobie głowę, są zachowawcze głosy, nazywane płynącymi z „otoczenia” kandydatki, że patrzmy trzeźwo – idziemy po 5%. To wy sobie pójdźcie gdzie indziej i dokąd indziej. A Magda Biejat, mam nadzieję, pójdzie w kampanii po urząd [...]
Zawód stary jak świat {id:173297}
21 stycznia 1919 r. w auli Uniwersytetu Monachijskiego odbył się wykład, który mimo upływu ponad stu lat zachowuje blask cennych nauk. Co usłyszeli monachijscy studenci? Wykładowca, prof. Max Weber, przedstawił słuchaczom swoje poglądy na temat polityki i polityków. „Polityka jako zawód i powołanie” – takim tytułem posłużył się, próbując dotrzeć do audytorium. Powiodło się. Poglądy Webera wciąż budzą żywy oddźwięk. Chociaż, co warto zaznaczyć, wykład był w rzeczy samej pełen okrucieństwa. W nawiasie dodam: przyjmuję, że prawda jest zawsze okrutna. Pewnie dlatego ludzie na ogół robią wszystko, by ją od siebie oddalić. Weber nie używał szminki, pokazał świat polityki bez makijażu, odsłonił jego rzeczywiste, niepokojące oblicze. Przekonywał, że działania polityczne mają zawsze charakter tragiczny. Bez względu na najlepsze intencje w polityce zawsze dzieje się zło. Czy potrafimy przyjąć taki punkt widzenia? W czasach, gdy wiodącą zasadą stał się infantylny optymizm i polityka wkracza stopniowo na ścieżkę telewizji śniadaniowej? Z jej radosnym szczebiotem i wzajemnym poklepywaniem się po ramieniu, z przymusem poprawności wykluczającej tematy, które mogłyby psuć nastrój przedpołudnia w przedszkolu dla dzieci zamożnych rodziców? Jest też oczywiście ciemna strona księżyca. [...]
Brawo Australia! {id:173303}
Wreszcie ktoś się odważył powiedzieć: dość! Rzucić wyzwanie faktycznym władcom świata – wielkim korporacjom internetowym z Doliny Krzemowej. Chodzi o zakaz korzystania z mediów społecznościowych przez osoby, które nie ukończyły 16. roku życia. Rząd australijski wziął na poważnie to, co wiadomo od dawna i co zostało potwierdzone licznymi badaniami. Media społecznościowe szkodzą, przede wszystkim dzieciom i młodzieży. Uznaje się zasadnie, że odpowiadają za lawinowe pogarszanie się stanu zdrowia młodych ludzi – psychicznego, a poniekąd i fizycznego (epidemia otyłości wynikającej m.in. z braku ruchu). Ich fatalne oddziaływanie nie budzi już dziś żadnych wątpliwości. Dzieci i młodzież nie wytrzymują psychicznie hejtowania w sieci (mnożą się samobójstwa), ciągłego porównywania się z innymi, które skutkuje obniżonym poczuciem własnej wartości, przebodźcowania związanego z zalewem informacji płynących z sieci (w większości marnej wartości), wyobcowania ze środowiska rówieśniczego oraz, szerzej, społecznego, co wywołuje poczucie samotności. Źle znoszą dostęp do treści internetowych skoncentrowanych na silnych emocjach, najczęściej o charakterze negatywnym, zderzanie się z całym złem tego świata znajdującym odzwierciedlenie w internecie. Nie przesadzę, jeśli powiem, że media społecznościowe stały się trucizną, która niszczy wchodzące w życie pokolenia. Nie [...]
Kraj {id:1, pr.88}
Sejm na tropie Rafaela {id:173294}
Poseł ma kontakt z osobą, która wie, gdzie może się znajdować „Portret młodzieńca” Muzealnicy, historycy sztuki i osoby prywatne od 80 lat poszukują namalowanego przez Rafaela Santi „Portretu młodzieńca”, jednego z najcenniejszych dzieł, które zaginęły z polskich muzeów w wyniku II wojny światowej. Co jakiś czas emocje poszukiwaczy rosną. Pojawiają się sygnały o miejscach ukrycia obrazu na Dolnym Śląsku, w Szwajcarii, Niemczech, Rosji, nawet w Australii. O poszukiwaczach dzieła powstało wiele programów, filmów, artykułów i cenna książka „Zaginiony Rafael” Roberta J. Kudelskiego. Natomiast nikt nie szukał obrazu w miejscu wskazanym nie tak dawno w polskim parlamencie. Interpelacja nr 1713 Mariusz Krystian, poseł PiS z województwa małopolskiego, były wójt gminy Spytkowice, 15 marca 2024 r. wystąpił w Sejmie z interpelacją do ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Poinformował, że zna osobę, która twierdzi, że znajdujący się przed wojną w zbiorach Muzeum Książąt Czartoryskich obraz Rafaela, jedna z najcenniejszych strat wojennych polskiej kultury, w styczniu 1945 r. nie opuścił Krakowa, jak przypuszcza wielu historyków, ale nadal znajduje się na Wawelu, w skrytce wykonanej na polecenie generalnego gubernatora Hansa Franka. W czasie ewakuacji Niemców [...]
Tusk i jego koalicja {id:173325}
Od konfliktu do konfliktu, od zgody do zgody W licznych materiałach podsumowujących rok rządu Donalda Tuska jedna rzecz była uderzająca. Zarzuty, że koalicja jest niespójna, a koalicjanci się kłócą. Cóż, jest za co krytykować rządzącą koalicję, lecz akurat z tego, że jej politycy się kłócą, zarzutu bym nie robił. Taka jest uroda każdej koalicji – składa się z wielu podmiotów reprezentujących różne grupy. W tym przypadku z jednej strony mamy Katarzynę Kotulę, z drugiej Marka Sawickiego i Szymona Hołownię. Jest tu liberał Ryszard Petru i socjalna Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. A obok Stanisława Wziątka, byłego działacza ZSMP i PZPR, widzimy Henrykę Krzywonos-Strycharską czy Jarosława Wałęsę. Takich „par” można wyliczyć więcej. W normalnych warunkach raczej nie byliby w jednej koalicji. Ale nie mamy normalnych warunków, więc koalicja jest szersza i musi w sobie różne sprzeczności godzić. W takiej sytuacji tarcia są oczywiste, dziwne zatem, że ktoś się temu dziwi. Choć to zdziwienie łatwo wytłumaczyć. Przez osiem lat mieliśmy jednowładcze rządy PiS. Teoretycznie były to rządy koalicyjne, ale gdy Jarosław Gowin zaczął się stawiać, Kaczyński odebrał mu partię i wypchnął go z rządu, z [...]
Wierny elektorat wybaczy {id:173279}
Prowincja głosami widzów dopomina się o to, żeby ją zauważyć Jerzy Niemczuk – (ur. w 1948 r. w Lublinie) scenarzysta serialu „Ranczo”, pisarz, felietonista, autor słuchowisk, widowisk telewizyjnych, powieści dla dorosłych i dzieci. Debiutował w 1970 r. w czasopiśmie „Nowe Książki”, pracował w pismach „Nowy Wyraz” i „Kultura”, gdzie w stanie wojennym dostał wilczy bilet. Od tej pory jest wolnym strzelcem. Publikował też w „Literaturze”, „Poezji” i „Odrze”, a jego „Przygody Zuzanki” zdobyły Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego. Autor scenariuszy, m.in. do filmów „Prywatne niebo”, „Nigdy nie mów nigdy” oraz seriali telewizyjnych „Stacyjka”, „Ranczo” i „Siła wyższa”. Jego najnowsze powieści to „Bat na koty” i „Królowa nieszczęścia”. scenarzysta serialu „Ranczo”, Od naszej poprzedniej rozmowy dla „Przeglądu” minęło już ponad 12 lat, ale serial „Ranczo” ciągle cieszy się dużą popularnością. Potwierdziło się, że trafiliście na żyłę złota? – Powtórzę, co wtedy powiedziałem („Żyła złota w Wilkowyjach”, nr 27/2012): tę żyłę odkrył nasz producent Maciej Strzembosz. Najpierw trafił na notatkę prasową o Amerykance, która po przyjeździe do Polski została sołtyską wsi w Bieszczadach. Robert Brutter, taki pseudonim literacki nosił zmarły sześć lat temu [...]
Z Wierzchosławic do Londynu {id:173349}
Musiałem obalić nieprawdę umniejszającą rolę Skąpskich w operacji Most III – wywiezienia Witosa z okupowanej Polski Rafał Skąpski – prawnik, wydawca, działacz kultury, autor licznych publikacji, w tym książkowych Co legło u podstaw książki „Sprawa Witosa. Kraków 1944”? Chęć pokazania dokonań rodziny Skąpskich? Przedstawienia okoliczności próby przerzucenia Wincentego Witosa do Londynu? Czy ukazania jego rozterek: warto opuszczać kraj, skoro niedługo nie będzie już Niemców? – W mojej publicystyce z reguły – a w książkach zawsze – znajdują się wątki rodzinne czy osobiste, ocierające się o jakiś fragment wielkiej historii. Wincenty Witos jest postacią tak znaczącą, że udział kuzynów mojego ojca w operacji Most III – próbie przerzutu Witosa do Londynu – zasługiwał na większe odnotowanie. I wreszcie była chęć ukazania jego dylematów. Wtedy, jesienią 1944 r., Witos wiedział, że byłby wsparciem dla Mikołajczyka w Londynie, ale był już bardzo schorowany, miał jednak świadomość, że w życiu Polaków kończy się pewien okres polityczny, nadchodzą zmiany. W Krakowie czytał prasę, od prawej do lewej strony, łącznie z gadzinówkami. Miał pełną orientację, co się dzieje i co może się wydarzyć. Poza tym wśród [...]
Polska nie dla Polaków {id:173299}
Rząd PiS robił wszystko, żeby nie sprowadzić do kraju repatriantów ze Wschodu Bez echa przeszedł raport Najwyżej Izby Kontroli „Realizacja przez organy państwa zdań związanych z repatriacją” – mimo że ustalenia kontrolerów NIK są wstrząsające. Pokazują bezwład, indolencję i arogancję pisowskich rządów. Temat repatriacji stał się głośny wraz z upadkiem PRL, gdy postsolidarnościowe partie upomniały się o potomków Polaków, którzy w czasach represji stalinowskich zostali deportowani z Kresów, głównie do Kazachstanu, ale i do innych republik środkowoazjatyckich ZSRR. Jednak dopiero w 2000 r., z inicjatywy marszałek Senatu Alicji Grześkowiak (rządziła wtedy koalicja AWS-UW), uchwalono specjalną ustawę o repatriacji. Przewidywano wówczas, że do Polski przybędzie ok. 50 tys. osób, i założono optymistycznie, że większość osiedli się w ciągu trzech lat obowiązywania ustawy. Zaproponowany akt prawny nie był doskonały, ale dawał nadzieję, że chętni będą mieli choć trochę ułatwiony przyjazd do Polski, przebrnięcie przez machinę biurokratyczną, a potem osiedlenie się w „starej” ojczyźnie. Przeciwny ustawie był premier Jerzy Buzek. Szef rządu twierdził, że Polski nie stać na zapewnienie repatriantom mieszkań, pracy i ochrony socjalnej, poza tym takie faworyzowanie wybranej grupy społecznej byłoby [...]
Przekleństwo Instytutu Pamięci Narodowej {id:173284}
Szybko się przyzwyczajamy do istniejących rozwiązań. Likwidacja wymaga odwagi. Trzeba się nią wykazać Paweł Dybicz napisał w „Przeglądzie” (nr 48/2024), że Instytut Pamięci Narodowej trzeba zlikwidować. Nie jest to nowy postulat, mówi się o nim od dawna. W pełni się z nim zgadzam. Mimo to nikt tego planu nie zrealizował, szybko obsadzał tę instytucję swoją ekipą i zapominał o wątpliwościach. A tak nie powinno być. Postulat likwidacji jest tymczasem głęboko umotywowany. Przede wszystkim widać, że zadania IPN lepiej realizowałyby inne instytucje. Można wskazać placówki naukowe czy prokuraturę. Te instytucje od dawna mają wbudowane ciała kontrolne, które dbają o to, aby nie chybiać celów. Tymczasem instytucja polityczna podlega ludziom, a nie procedurom, i w zbyt dużym stopniu ulega nastrojom jednostki. Likwidacja IPN zatem nie tylko byłaby realizacją postulatu partyjnego, ale również zwiększyłaby skuteczność. Skuteczność jest ważna, biorąc pod uwagę ogromne nakłady. Inne instytucje muszą umiejętnie gospodarować środkami, IPN jest obsypywany pieniędzmi. To demobilizuje i skłania do złej działalności. Tak nie powinno być. Widać, że inne instytucje – niedofinansowane – radzą sobie o wiele lepiej. IPN prowadzi grę polityczną, co aktywności naukowej [...]
Historia {id:6, pr.86}
Nieznani zabójcy górników {id:173268}
Proces milicjantów oskarżonych o strzelanie do górników z kopalni Wujek to wieloletnia walka o prawdę czy polityczna inscenizacja? Założę się, że nie wiecie, jakie przestępstwo zdaniem prokuratury i sądu popełnili funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO, którzy 16 grudnia 1981 r. mieli strzelać do strajkujących ludzi. Funkcjonariuszy tych skazano za udział w bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Nie bardzo wiadomo, jak funkcjonariusz wykonujący rozkazy i działający w ramach formacji mundurowej może uczestniczyć w bijatyce. Ale jasne jest przynajmniej, dlaczego przyjęto taką podstawę prawną – otóż nie udało się ustalić, którzy oskarżeni strzelali i którzy zabijali. Dokonano więc ekwilibrystyki prawnej, bo przecież ktoś za tę największą zbrodnię stanu wojennego musiał odpowiedzieć. I musiał pójść do paki. Czy bójka może być zbrodnią? Oczywiście. Gdy chodzi o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Oskarżyciel twierdził, że milicjanci dopuścili się właśnie takiej zbrodni. Pobili górników ze skutkiem śmiertelnym przy użyciu broni palnej. Bili poprzez strzelanie. Przy czym tego pobicia mieli się dopuścić również ci milicjanci, których w Wujku nie było. A jeszcze inni funkcjonariusze plutonu specjalnego, którzy w pacyfikacji kopalni uczestniczyli, zdaniem prokuratury zbrodni nie popełnili, lecz byli [...]
Opinie {id:9, pr.82}
Fenomenem był duży przyrost naturalny {id:173347}
W latach 90. zlikwidowano ponad 40% zakładów przemysłowych Warto spojrzeć na polską gospodarkę z dłuższej perspektywy, uwzględniając okres zarówno realnego socjalizmu Polski Ludowej, jak i kapitalizmu III RP. Oceny tych czasów sprowadzane tylko do rozwiązań ustrojowych nie są słuszne. Warto zauważyć, że wśród państw kapitalistycznych są i najbogatsze, i bardzo biedne. Opisując zaś gospodarowanie po 1945 i po 1989 r., trzeba zacząć od tego, że różne były punkty startu, warunki zewnętrzne, systemy własności. Odmienne były wyzwania związane z etapem rozwoju kraju, niezależnie od ustroju politycznego. Po 1945 r. dziedziczyliśmy zacofaną gospodarkę. Polska międzywojenna miała oligarchiczną strukturę społeczną, z dużą rolą zubożałego ziemiaństwa. Niezbyt liczna burżuazja była w znacznej części niemiecka i żydowska. W miastach mieszkało tylko 27,2% ludzi. Biedny kraj został bardzo zniszczony wojną. Ludność zmniejszyła się z 34,8 mln do 24 mln i zmieniła się jej struktura społeczna. Żydzi zostali wymordowani, wyrzucono z kraju Niemców. Bazą dla gospodarki stało się społeczeństwo etnicznie polskie, w dominującej części wiejskie, bez doświadczenia pracy w przemyśle. Nastąpił wielki przepływ ludzi ze wsi do miast. Były to kadry o niskich kwalifikacjach, które dopiero musiały [...]
Kultura {id:4, pr.76}
Teatr 2024: karuzela z przesiadkami {id:173288}
To był sezon rozpędzonej zmiany personalnej, nowego otwarcia Teatru Telewizji i kilku zaskakujących odkryć repertuarowych Kręci się w koło Zaczęło się od odwołania Moniki Strzępki z dyrekcji warszawskiego Teatru Dramatycznego (5 stycznia 2024 r.). Na stanowisku dyrektorki przetrwała niewiele ponad rok. Ciemne chmury gromadziły się, zanim jeszcze weszła do gabinetu dyrektorskiego, ale spór osiągnął temperaturę wrzenia, kiedy się okazało, że koncepcja tzw. kolektywu kierowniczego, mającego stać na czele teatru, przerodziła się w swoje przeciwieństwo. Tymczasem w krakowskim Teatrze Słowackiego powstał autentyczny kolektyw – zespół poczuł się jednością, poddawany presji urzędu marszałkowskiego, i doprowadził do zakończenia sporu wokół dyrektora Krzysztofa Głuchowskiego (powodem było głównie wystawienie „Dziadów” w reżyserii Mai Kleczewskiej), a także do jego nominacji na następną kadencję. Karuzela zmian rozkręciła się, gdy po odwołaniu Strzępki nie udało się rozstrzygnąć konkursu na dyrekcję Dramatycznego – ratusz nominował więc Wojciecha Farugę i Julię Holewińską, duet sprawujący kierownictwo w Bydgoszczy, na który już psioczą kapryśnicy z powodu adaptacji „Fausta” w Teatrze Narodowym. Ich nominacja spowodowała zmiany w Bydgoszczy. Z kolei rezygnacja dyrektora Jakuba Skrzywanka w związku z powołaniem go na szefa artystycznego Starego [...]
Media {id:12, pr.68}
Pismo, które zmieniło Amerykę {id:173311}
„New Yorker” jest nie tylko tytułem prasowym. To instytucja kultury Michał Choiński – amerykanista, stypendysta Fulbrighta na Uniwersytecie Yale, profesor na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przeprowadził wywiady z ponad 50 redaktorami „New Yorkera”, a w archiwum magazynu i w The New York Public Library dokonał unikatowych odkryć. Autor książki „The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę”. Specjalizuje się także w literaturze amerykańskiego Południa. Michał Choiński do kawiarni wchodzi z grubą, szarą kopertą. – Już pokazuję, co tam mam! – mówi, wyciągając starannie zapakowane czasopismo. Kupił je po okazyjnej cenie w antykwariacie w New Haven. Jeden taki egzemplarz jest dziś wart kilkaset dolarów. – Nie było wtedy spisu treści, niestety – zauważa i wertuje strona po stronie. – To było jakoś w połowie, tu same reklamowe nudy… Ale już nie ma wyjścia, muszę ci pokazać! I jest. Słynna sylwetka Marlona Brando pióra Trumana Capote’a. W trakcie wywiadu pisarz wydobył z aktora wiele szczegółów z prywatnego życia, w tym te dotyczące choroby alkoholowej matki. Po lekturze Brando groził autorowi śmiercią. „The Duke in his Domain” został pierwotnie opublikowany w numerze z 9 listopada [...]
Sport {id:323, pr.66}
2024 – rok progresywny? {id:173358}
Ostatni rok kadry narodowej raczej wzmocnił nasze kompleksy. Jesteśmy słabi, więc liczymy na uśmiech losu, ale kiepskiej grze nie pomoże dobre losowanie Finlandia, Litwa, Malta i ktoś bardzo mocny na H: mogło być znacznie gorzej, a i tak po losowaniu eliminacji do amerykańskich Mistrzostw Świata 2024 ponad 70% kibiców uważa, że na mundial nie pojedziemy. Mam jednak przeczucie, graniczące z pewnością, że przed losowaniem nastroje były podobne. Ostatni rok kadry narodowej raczej wzmocnił nasze kompleksy. Jesteśmy słabi, więc liczymy na uśmiech losu, ale kiepskiej grze nie pomoże dobre losowanie. Nasze największe sukcesy odnosiliśmy, kiedy nam sierotka z koszyka wyciągała same potęgi. Kadra Górskiego, żeby znaleźć się na mundialu, musiała wygrać z Anglią; żeby wyjść z grupy, musiała pokonać Argentynę i Włochy, a w meczu o medal załatwiła Brazylię. Były więc czasy, gdy chętnie laliśmy każdego, kto się nawinął, losowanie traktując jako ciekawostkę, a nie pomoc z zaświatów. Rozmiary katastrofy Teraz opinie są zgodne i niewesołe: o bezpośrednim awansie możemy zapomnieć, ale do baraży prawdopodobnie trafimy, bo drużyna narodowa pod wodzą selekcjonera Probierza odzyskała przewidywalność. Mierząc się z Holandią, a tym [...]
Obserwacje {id:2282, pr.62}
Portugalia walczy o drzewo korkowe {id:173321}
Uprawa dębów korkowych jest jedną z najbardziej naturalnych metod ochrony planety przed zmianami klimatycznymi Rekordową wartość 1,2 mld euro osiągnął w 2023 r. eksport korka, podaje APCOR, portugalskie stowarzyszenie producentów tego drewnopochodnego materiału. To o 2% więcej niż w roku poprzednim, a eksport rośnie od lat. Portugalia jest największym na świecie producentem korka. Już w 2011 r. tamtejszy parlament uznał dąb korkowy za drzewo narodowe (árvore nacional) i nakazał nawet wybicie z niego specjalnych monet. Dęby korkowe są chronione ustawowo, ścinanie zdrowego drzewa jest surowo zabronione. Z pokolenia na pokolenie Każdy, kto był w Portugalii, najprawdopodobniej natknął się na sklepy z pamiątkami oferujące wszelkiego rodzaju produkty wykonane z korka, w tym buty, torebki, portfele, maty pod myszki, maty do jogi, pokrowce na iPady, a nawet meble. Narodowe dobro można znaleźć także w instrumentach dętych drewnianych, wewnątrz piłek bejsbolowych, w ogóle prawie we wszystkim, co można sobie wymyślić. Dąb korkowy Portugalczycy nazywają sobreiro, sobro, sobreira lub chaparro. Drzewa te rosną na ponad 720 tys. ha, co stanowi jedną trzecią istniejących lasów tego gatunku, charakterystycznych dla regionu Morza Śródziemnego. Najważniejszym miejscem występowania [...]
Syberia odkryta {id:173361}
Książkowy bestseller „Syberia”, który inspiruje dwa pokolenia polskich podróżników, doczekał się VIII wydania. Autor jak mało kto poznał zauralską krainę. Był naocznym świadkiem agonii radzieckiego imperium, bacznym obserwatorem kapitalizmu w wydaniu rosyjskim i jego skutków: bezprawia, korupcji i agresji. Mediolański „Corriere della Sera” pisał swego czasu: „Wyprawa »Syberia 89« kierowana przez Jacka Pałkiewicza odegrała niebłahą rolę w ociepleniu relacji Wschód-Zachód w burzliwym okresie pierestrojki, punkcie zwrotnym w historii XX w.”. Minus 40. Minus 50. Dwa tygodnie ekstremalnie niebezpiecznej podróży saniami ciągniętymi przez renifery. 1,5 tys. km przebytych po lodzie – bo TAM nie ma dróg. Pędzi się środkiem zamarzniętej rzeki, w duchu modląc się do wszystkich lokalnych bogów, by kapryśna natura nie dźgnęła swoim bezwzględnym palcem skamieniałej tafli, by renifery nie wpadły w świeżo zamarzniętą połać wody, by sań nie oblepiła natychmiast grzechocząca kasza lodowych pigułek… Ale bogowie bywają bezlitośni. Renifery zapadają się, sanie przewracają. Liczy się każda sekunda. Od hartu i szybkości reakcji zależy życie grupy eksploratorów. Jacek Pałkiewicz stoi na jej czele. I wie, że odpowiada za życie śmiałków, bo TAM nikt im nie pomoże. TAM. W sercu [...]
Najszybsza w Himalajach {id:173317}
W zgodzie z naturą staram się wejść na wierzchołek Dorota Rasińska-Samoćko – himalaistka, skompletowała Koronę Himalajów i Karakorum, zdobywając jako pierwsza Polka 14 szczytów ośmiotysięcznych (na dwa z nich weszła dwukrotnie). Zrobiła to w niespełna trzy i pół roku, od 12 maja 2021 do 9 października 2024 r. Z zawodu jest prawniczką i dyplomatką, poza himalaizmem uprawia nurkowanie i jazdę na nartach. Napisała książki „Moja Azja. Dora na szlaku” oraz „Australia i coś więcej”. Pani wejścia na ośmiotysięczniki wyglądały wręcz jak spacer, lekki, łatwy i przyjemny. – Bo widzi się tylko efekt końcowy. Była to kwestia mojej wielkiej pasji, determinacji, wytrwałości i przeświadczenia, że można osiągnąć to, co na pozór niemożliwe. A także lata przygotowań, wysiłków, treningu fizycznego, budowania odporności psychicznej. I nie był to spacer. Na Dhaulagiri dwa razy zasypały mnie lawiny w miejscach, w których teoretycznie nie powinny schodzić. W pierwszym przypadku ustałam na nogach, a w drugim poniżej obozu III byłam przypięta do poręczówki i zostałam całkowicie zasypana. Prawie dwie minuty byłam pod śniegiem. Poręczówka na szczęście wytrzymała, sama się odkopałam, wyszłam z tego cało. Na [...]
Aktualne {id:5660, pr.}
Czym nie obdarowywać dzieci? {id:173271}
Dorota Zawadzka, psycholożka rozwojowa Po pierwsze, nigdy i nikogo nie powinniśmy obdarowywać zwierzęciem, bo nie jest zabawką. Druga rzecz to już bardziej moja subiektywna opinia: zabawki militarne. Z jednej strony, Bóg się rodzi, a z drugiej – karabiny. To jakiś dysonans. Po trzecie, rodzice powinni unikać podążania za modami. Warto się zastanowić, czy rzeczywiście lansowany w mediach przedmiot jest potrzebny. Po czwarte, gdy już kupujemy jakąś zabawkę, dobrze by było móc się nią bawić w kilka różnych zabaw, niech będzie uniwersalna. Chciałabym też przestrzec rodziców, aby nie kupowali tzw. zabawek alienujących, służących do samotnej zabawy, tak jak telefon komórkowy czy tablet. Należy też dbać o jakość zabawek i kupować rzeczy bezpieczne. Takie, które się nie rozpadną po jednym użyciu. Czasem lepiej kupić mniej rzeczy, ale trwalszych. Agata Napiórska, magazyn „Ładne Bebe” Nie dawajmy dzieciom w prezencie słodyczy, zwierząt, zabawek, które są słabej jakości i po minucie używania się zepsują. Oczywiście żadnych rózg. Podarujmy dzieciom zabawkę, grę, książkę, komiks, coś, co sprawi im radość i zostanie z nimi na dłużej. Prof. Ewa Drobek, nauczycielka wyróżniona w konkursie Global Teacher [...]
Ścieżki kariery {id:173353}
To bardzo ciekawa nominacja – szefem placówki na Litwie został Grzegorz Poznański, zawodowy dyplomata. Ta placówka nie jest dla niego niczym nowym – w latach 2017-2020 był zastępcą ambasadora RP w Wilnie. W tym czasie funkcję ambasadora pełniła Urszula Doroszewska. Poznański był zawodowcem, a ona panią z politycznej nominacji. Z wzorcowym jak na PiS życiorysem, bo była w KOR, ale w grupie Macierewicza, potem w Solidarności, a w III RP pracowała w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I stamtąd wyjechała jako ambasador do Gruzji. A potem, już w wieku emerytalnym, w roku 2017 do Wilna, gdzie przebywała do roku 2023. Zastąpił ją na rok Konstanty Radziwiłł. I teraz do Wilna jedzie Poznański. Jego wyjazd może być potwierdzeniem dwóch przeciwstawnych tez. Pierwszej, że karierą dyplomaty w Polsce rządzi zupełny przypadek, raz jest się tu, a innym razem gdzie indziej. I tej drugiej – że przypadków nie ma. Dlaczego przypadek? Można odnieść wrażenie, że Poznański marnował swoje umiejętności. Po studiach w Instytucie Stosunków Międzynarodowych UW zdobywał wiedzę w Chinach, w Szanghaju i Pekinie, a także w Tajpej. Nauczył się chińskiego. Jednocześnie zbudował sobie [...]
Pamiętajmy o Annie Topolskiej z Wałcza {id:173363}
Apel do burmistrza Macieja Żebrowskiego i radnych Wałcza. Drodzy włodarze tego pięknego miasta! Czytelniczką naszego tygodnika jest Stefania Ludwiczak, mieszkanka Wałcza, która od wielu lat zabiega o uczczenie pamięci Anny Topolskiej. W przyszłym roku minie 25 lat od wyróżnienia Anny Topolskiej tytułami Człowieka Roku w Wałczu i Społecznika Roku 2000 u Jacka Kuronia. Zasługi pani Anny znacie lepiej od nas. Skoro tak bardzo potrzebujemy wzorów dla młodzieży, to Anna Topolska pasuje jak ulał. Może czas upamiętnić ją ulicą? Albo ławeczką w parku? Lub w inny sensowny sposób? Mieszkańcy, z panią Stefanią Ludwiczak, będą wdzięczni. A my zrobimy z tego duży materiał w „Przeglądzie”.
Siedlecka odgrzebała Iredyńskiego {id:173366}
Joanna Siedlecka dorabiająca do emerytury w „Do Rzeczy” ma szczególną słabość do opisywania skandali obyczajowych. Z czasów tak odległych, że trudno już o żywych świadków. Zaglądanie starym ludziom do rozporków albo pod spódnicę nie jest już atrakcyjnym towarem. W przeciwieństwie do atakowania takich tuzów jak Lem czy Mrożek. Siedlecka pisze, że w latach 60. Lema i Mrożka dopadła wielka zazdrość i zawiść wobec sukcesów Ireneusza Iredyńskiego. Dla Siedleckiej pisarza wybitniejszego od nich. Fascynują ją jego łóżkowe ekscesy, ciągi alkoholowe i libacje okraszone mordobiciami. Lem i Mrożek wiedzieli o tym, a także o jeszcze gorszych występkach tego pisarza. Doceniali jednak jego talent. Z dzisiejszej perspektywy widać, że doceniali nawet przesadnie. Bo gdzie przy nich jest dziś Ireneo? W archiwum Siedleckiej.
Listy od czytelników nr 52/2024 {id:173269}
Choroba prezydencka Ciekawy i rzetelny historycznie tekst Pawła Siergiejczyka psuje jedno stwierdzenie: „(…) wyjąwszy istotne niekiedy prawo wetowania ustaw sejmowych”. Nie ma ustaw sejmowych! Są ustawy parlamentu, uchwalane przez Sejm, potem Senat, potem ewentualne poprawki senackie są przyjmowane lub nie w Sejmie. Taki dokument trafia do prezydenta i ten go podpisuje lub wetuje, nie mając prawa ingerować w jego treść w najmniejszym stopniu. Pamiętam awanturę z lat 90., gdy to podobno Lech Wałęsa lub ktoś w jego imieniu nanosił do ustaw jakieś poprawki interpunkcyjne. Zbigniew Kulak, senator RP III, IV i V kadencji Pisowski Indiana Jones Pamiętajmy! Decyzje pseudo-Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej nie są wiążące, są czysto politycznymi opiniami, a nie wyrokami, i ci pisowscy aparatczycy w tzw. TK nie mają prawa wpływać na decyzje władz wybranych w demokratycznych wyborach. Sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa nadal działa i podważanie jej konstytucyjności przez nielegalny, niekonstytucyjny i wadliwy pseudo-TK to wyraz pisowskiego strachu przed odpowiedzialnością karną. Elisabeth Respondek Tajny referat Susłowa Po pierwsze, Rosjanie wcale nie musieli wkraczać – było ich na miejscu wystarczająco dużo. Po drugie, w kraju [...]
Zryty beret biskupa {id:173364}
Można być biskupem jak Antoni Długosz. Można również być prof. dr. hab. nauk teologicznych jak tenże Długosz. A nawet muzykiem i łgać jak z nut, tak bezwstydnie, że zęby bolą. Biskup Długosz widzi nawet to, co niewidoczne. Jak choćby wzrost powołań kapłańskich dzięki ks. Olszewskiemu, którego prześladowano, podobnie jak urzędniczki kręcące kasą Funduszu Sprawiedliwości: Urszulę Dubejko i Karolinę Kucharską. Męczeństwo ks. Olszewskiego i tych dwóch „przeogromnych bohaterek” tak zryło beret biskupa, że przebić je może tylko męczeństwo wiceministra sprawiedliwości, czyli Marcina Romanowskiego. Ten to chyba pójdzie żywcem do nieba.
Pytanie Tygodnia {id:591, pr.}
Czym nie obdarowywać dzieci? {id:173271}
Dorota Zawadzka, psycholożka rozwojowa Po pierwsze, nigdy i nikogo nie powinniśmy obdarowywać zwierzęciem, bo nie jest zabawką. Druga rzecz to już bardziej moja subiektywna opinia: zabawki militarne. Z jednej strony, Bóg się rodzi, a z drugiej – karabiny. To jakiś dysonans. Po trzecie, rodzice powinni unikać podążania za modami. Warto się zastanowić, czy rzeczywiście lansowany w mediach przedmiot jest potrzebny. Po czwarte, gdy już kupujemy jakąś zabawkę, dobrze by było móc się nią bawić w kilka różnych zabaw, niech będzie uniwersalna. Chciałabym też przestrzec rodziców, aby nie kupowali tzw. zabawek alienujących, służących do samotnej zabawy, tak jak telefon komórkowy czy tablet. Należy też dbać o jakość zabawek i kupować rzeczy bezpieczne. Takie, które się nie rozpadną po jednym użyciu. Czasem lepiej kupić mniej rzeczy, ale trwalszych. Agata Napiórska, magazyn „Ładne Bebe” Nie dawajmy dzieciom w prezencie słodyczy, zwierząt, zabawek, które są słabej jakości i po minucie używania się zepsują. Oczywiście żadnych rózg. Podarujmy dzieciom zabawkę, grę, książkę, komiks, coś, co sprawi im radość i zostanie z nimi na dłużej. Prof. Ewa Drobek, nauczycielka wyróżniona w konkursie Global Teacher [...]
Wywiady {id:2, pr.}
Pismo, które zmieniło Amerykę {id:173311}
„New Yorker” jest nie tylko tytułem prasowym. To instytucja kultury Michał Choiński – amerykanista, stypendysta Fulbrighta na Uniwersytecie Yale, profesor na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przeprowadził wywiady z ponad 50 redaktorami „New Yorkera”, a w archiwum magazynu i w The New York Public Library dokonał unikatowych odkryć. Autor książki „The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę”. Specjalizuje się także w literaturze amerykańskiego Południa. Michał Choiński do kawiarni wchodzi z grubą, szarą kopertą. – Już pokazuję, co tam mam! – mówi, wyciągając starannie zapakowane czasopismo. Kupił je po okazyjnej cenie w antykwariacie w New Haven. Jeden taki egzemplarz jest dziś wart kilkaset dolarów. – Nie było wtedy spisu treści, niestety – zauważa i wertuje strona po stronie. – To było jakoś w połowie, tu same reklamowe nudy… Ale już nie ma wyjścia, muszę ci pokazać! I jest. Słynna sylwetka Marlona Brando pióra Trumana Capote’a. W trakcie wywiadu pisarz wydobył z aktora wiele szczegółów z prywatnego życia, w tym te dotyczące choroby alkoholowej matki. Po lekturze Brando groził autorowi śmiercią. „The Duke in his Domain” został pierwotnie opublikowany w numerze z 9 listopada [...]
Wierny elektorat wybaczy {id:173279}
Prowincja głosami widzów dopomina się o to, żeby ją zauważyć Jerzy Niemczuk – (ur. w 1948 r. w Lublinie) scenarzysta serialu „Ranczo”, pisarz, felietonista, autor słuchowisk, widowisk telewizyjnych, powieści dla dorosłych i dzieci. Debiutował w 1970 r. w czasopiśmie „Nowe Książki”, pracował w pismach „Nowy Wyraz” i „Kultura”, gdzie w stanie wojennym dostał wilczy bilet. Od tej pory jest wolnym strzelcem. Publikował też w „Literaturze”, „Poezji” i „Odrze”, a jego „Przygody Zuzanki” zdobyły Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszyńskiego. Autor scenariuszy, m.in. do filmów „Prywatne niebo”, „Nigdy nie mów nigdy” oraz seriali telewizyjnych „Stacyjka”, „Ranczo” i „Siła wyższa”. Jego najnowsze powieści to „Bat na koty” i „Królowa nieszczęścia”. scenarzysta serialu „Ranczo”, Od naszej poprzedniej rozmowy dla „Przeglądu” minęło już ponad 12 lat, ale serial „Ranczo” ciągle cieszy się dużą popularnością. Potwierdziło się, że trafiliście na żyłę złota? – Powtórzę, co wtedy powiedziałem („Żyła złota w Wilkowyjach”, nr 27/2012): tę żyłę odkrył nasz producent Maciej Strzembosz. Najpierw trafił na notatkę prasową o Amerykance, która po przyjeździe do Polski została sołtyską wsi w Bieszczadach. Robert Brutter, taki pseudonim literacki nosił zmarły sześć lat temu [...]
Świąteczny stół od kuchni {id:173328}
Święta to właśnie czas, w którym trochę zawieszamy nasze temperamenty
Dr Michał Rydlewski – etnolog i filozof; adiunkt w Zakładzie Medioznawstwa Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Naukowo zajmuje się m.in. antropologią kuchni. Dziś niektórzy uciekają przed świętami do ciepłych krajów – z lęku przed tym, że trzeba usiąść do stołu z ludźmi o odmiennych poglądach. – Gdy w okresie przedświątecznym przejrzymy prasę, natkniemy się na listy czytelniczek żalących się, jak to mają już dosyć podpitego wuja, homofobii, religii czy pytań o dzieci, więc postanowiły pojechać z przyjaciółmi na drugi koniec świata, żeby się odciąć od prowincji, z której pochodzą. Sformułowania „ucieczka” czy „lęk” zostają zamienione raczej na „strefę komfortu”, „troskę o siebie”, „dobrostan psychiczny”. To dodaje sprawczości i nie czyni ich ofiarami sytuacji, do których kiedyś musiały się dostosowywać, a dziś już nie chcą. Pytanie, na ile ten obraz świąt wykreowany w mediach jest rzeczywisty. Czy faktycznie ludzie są tak „umęczeni” spotkaniami z bliskimi? Bo można odnieść wrażenie, że kontakt z rodziną oznacza stres pourazowy. Głównie media karmią [...]Najszybsza w Himalajach {id:173317}
W zgodzie z naturą staram się wejść na wierzchołek Dorota Rasińska-Samoćko – himalaistka, skompletowała Koronę Himalajów i Karakorum, zdobywając jako pierwsza Polka 14 szczytów ośmiotysięcznych (na dwa z nich weszła dwukrotnie). Zrobiła to w niespełna trzy i pół roku, od 12 maja 2021 do 9 października 2024 r. Z zawodu jest prawniczką i dyplomatką, poza himalaizmem uprawia nurkowanie i jazdę na nartach. Napisała książki „Moja Azja. Dora na szlaku” oraz „Australia i coś więcej”. Pani wejścia na ośmiotysięczniki wyglądały wręcz jak spacer, lekki, łatwy i przyjemny. – Bo widzi się tylko efekt końcowy. Była to kwestia mojej wielkiej pasji, determinacji, wytrwałości i przeświadczenia, że można osiągnąć to, co na pozór niemożliwe. A także lata przygotowań, wysiłków, treningu fizycznego, budowania odporności psychicznej. I nie był to spacer. Na Dhaulagiri dwa razy zasypały mnie lawiny w miejscach, w których teoretycznie nie powinny schodzić. W pierwszym przypadku ustałam na nogach, a w drugim poniżej obozu III byłam przypięta do poręczówki i zostałam całkowicie zasypana. Prawie dwie minuty byłam pod śniegiem. Poręczówka na szczęście wytrzymała, sama się odkopałam, wyszłam z tego cało. Na [...]
Z Wierzchosławic do Londynu {id:173349}
Musiałem obalić nieprawdę umniejszającą rolę Skąpskich w operacji Most III – wywiezienia Witosa z okupowanej Polski Rafał Skąpski – prawnik, wydawca, działacz kultury, autor licznych publikacji, w tym książkowych Co legło u podstaw książki „Sprawa Witosa. Kraków 1944”? Chęć pokazania dokonań rodziny Skąpskich? Przedstawienia okoliczności próby przerzucenia Wincentego Witosa do Londynu? Czy ukazania jego rozterek: warto opuszczać kraj, skoro niedługo nie będzie już Niemców? – W mojej publicystyce z reguły – a w książkach zawsze – znajdują się wątki rodzinne czy osobiste, ocierające się o jakiś fragment wielkiej historii. Wincenty Witos jest postacią tak znaczącą, że udział kuzynów mojego ojca w operacji Most III – próbie przerzutu Witosa do Londynu – zasługiwał na większe odnotowanie. I wreszcie była chęć ukazania jego dylematów. Wtedy, jesienią 1944 r., Witos wiedział, że byłby wsparciem dla Mikołajczyka w Londynie, ale był już bardzo schorowany, miał jednak świadomość, że w życiu Polaków kończy się pewien okres polityczny, nadchodzą zmiany. W Krakowie czytał prasę, od prawej do lewej strony, łącznie z gadzinówkami. Miał pełną orientację, co się dzieje i co może się wydarzyć. Poza tym wśród [...]
Przebłyski {id:19, pr.}
Pamiętajmy o Annie Topolskiej z Wałcza {id:173363}
Apel do burmistrza Macieja Żebrowskiego i radnych Wałcza. Drodzy włodarze tego pięknego miasta! Czytelniczką naszego tygodnika jest Stefania Ludwiczak, mieszkanka Wałcza, która od wielu lat zabiega o uczczenie pamięci Anny Topolskiej. W przyszłym roku minie 25 lat od wyróżnienia Anny Topolskiej tytułami Człowieka Roku w Wałczu i Społecznika Roku 2000 u Jacka Kuronia. Zasługi pani Anny znacie lepiej od nas. Skoro tak bardzo potrzebujemy wzorów dla młodzieży, to Anna Topolska pasuje jak ulał. Może czas upamiętnić ją ulicą? Albo ławeczką w parku? Lub w inny sensowny sposób? Mieszkańcy, z panią Stefanią Ludwiczak, będą wdzięczni. A my zrobimy z tego duży materiał w „Przeglądzie”.
Siedlecka odgrzebała Iredyńskiego {id:173366}
Joanna Siedlecka dorabiająca do emerytury w „Do Rzeczy” ma szczególną słabość do opisywania skandali obyczajowych. Z czasów tak odległych, że trudno już o żywych świadków. Zaglądanie starym ludziom do rozporków albo pod spódnicę nie jest już atrakcyjnym towarem. W przeciwieństwie do atakowania takich tuzów jak Lem czy Mrożek. Siedlecka pisze, że w latach 60. Lema i Mrożka dopadła wielka zazdrość i zawiść wobec sukcesów Ireneusza Iredyńskiego. Dla Siedleckiej pisarza wybitniejszego od nich. Fascynują ją jego łóżkowe ekscesy, ciągi alkoholowe i libacje okraszone mordobiciami. Lem i Mrożek wiedzieli o tym, a także o jeszcze gorszych występkach tego pisarza. Doceniali jednak jego talent. Z dzisiejszej perspektywy widać, że doceniali nawet przesadnie. Bo gdzie przy nich jest dziś Ireneo? W archiwum Siedleckiej.
Zryty beret biskupa {id:173364}
Można być biskupem jak Antoni Długosz. Można również być prof. dr. hab. nauk teologicznych jak tenże Długosz. A nawet muzykiem i łgać jak z nut, tak bezwstydnie, że zęby bolą. Biskup Długosz widzi nawet to, co niewidoczne. Jak choćby wzrost powołań kapłańskich dzięki ks. Olszewskiemu, którego prześladowano, podobnie jak urzędniczki kręcące kasą Funduszu Sprawiedliwości: Urszulę Dubejko i Karolinę Kucharską. Męczeństwo ks. Olszewskiego i tych dwóch „przeogromnych bohaterek” tak zryło beret biskupa, że przebić je może tylko męczeństwo wiceministra sprawiedliwości, czyli Marcina Romanowskiego. Ten to chyba pójdzie żywcem do nieba.
Psychologia {id:2389, pr.}
Świąteczny stół od kuchni {id:173328}
Święta to właśnie czas, w którym trochę zawieszamy nasze temperamenty
Dr Michał Rydlewski – etnolog i filozof; adiunkt w Zakładzie Medioznawstwa Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Naukowo zajmuje się m.in. antropologią kuchni. Dziś niektórzy uciekają przed świętami do ciepłych krajów – z lęku przed tym, że trzeba usiąść do stołu z ludźmi o odmiennych poglądach. – Gdy w okresie przedświątecznym przejrzymy prasę, natkniemy się na listy czytelniczek żalących się, jak to mają już dosyć podpitego wuja, homofobii, religii czy pytań o dzieci, więc postanowiły pojechać z przyjaciółmi na drugi koniec świata, żeby się odciąć od prowincji, z której pochodzą. Sformułowania „ucieczka” czy „lęk” zostają zamienione raczej na „strefę komfortu”, „troskę o siebie”, „dobrostan psychiczny”. To dodaje sprawczości i nie czyni ich ofiarami sytuacji, do których kiedyś musiały się dostosowywać, a dziś już nie chcą. Pytanie, na ile ten obraz świąt wykreowany w mediach jest rzeczywisty. Czy faktycznie ludzie są tak „umęczeni” spotkaniami z bliskimi? Bo można odnieść wrażenie, że kontakt z rodziną oznacza stres pourazowy. Głównie media karmią [...]Notes dyplomatyczny {id:33831, pr.}
Ścieżki kariery {id:173353}
To bardzo ciekawa nominacja – szefem placówki na Litwie został Grzegorz Poznański, zawodowy dyplomata. Ta placówka nie jest dla niego niczym nowym – w latach 2017-2020 był zastępcą ambasadora RP w Wilnie. W tym czasie funkcję ambasadora pełniła Urszula Doroszewska. Poznański był zawodowcem, a ona panią z politycznej nominacji. Z wzorcowym jak na PiS życiorysem, bo była w KOR, ale w grupie Macierewicza, potem w Solidarności, a w III RP pracowała w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I stamtąd wyjechała jako ambasador do Gruzji. A potem, już w wieku emerytalnym, w roku 2017 do Wilna, gdzie przebywała do roku 2023. Zastąpił ją na rok Konstanty Radziwiłł. I teraz do Wilna jedzie Poznański. Jego wyjazd może być potwierdzeniem dwóch przeciwstawnych tez. Pierwszej, że karierą dyplomaty w Polsce rządzi zupełny przypadek, raz jest się tu, a innym razem gdzie indziej. I tej drugiej – że przypadków nie ma. Dlaczego przypadek? Można odnieść wrażenie, że Poznański marnował swoje umiejętności. Po studiach w Instytucie Stosunków Międzynarodowych UW zdobywał wiedzę w Chinach, w Szanghaju i Pekinie, a także w Tajpej. Nauczył się chińskiego. Jednocześnie zbudował sobie [...]
Od czytelników {id:52, pr.}
Listy od czytelników nr 52/2024 {id:173269}
Choroba prezydencka Ciekawy i rzetelny historycznie tekst Pawła Siergiejczyka psuje jedno stwierdzenie: „(…) wyjąwszy istotne niekiedy prawo wetowania ustaw sejmowych”. Nie ma ustaw sejmowych! Są ustawy parlamentu, uchwalane przez Sejm, potem Senat, potem ewentualne poprawki senackie są przyjmowane lub nie w Sejmie. Taki dokument trafia do prezydenta i ten go podpisuje lub wetuje, nie mając prawa ingerować w jego treść w najmniejszym stopniu. Pamiętam awanturę z lat 90., gdy to podobno Lech Wałęsa lub ktoś w jego imieniu nanosił do ustaw jakieś poprawki interpunkcyjne. Zbigniew Kulak, senator RP III, IV i V kadencji Pisowski Indiana Jones Pamiętajmy! Decyzje pseudo-Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej nie są wiążące, są czysto politycznymi opiniami, a nie wyrokami, i ci pisowscy aparatczycy w tzw. TK nie mają prawa wpływać na decyzje władz wybranych w demokratycznych wyborach. Sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa nadal działa i podważanie jej konstytucyjności przez nielegalny, niekonstytucyjny i wadliwy pseudo-TK to wyraz pisowskiego strachu przed odpowiedzialnością karną. Elisabeth Respondek Tajny referat Susłowa Po pierwsze, Rosjanie wcale nie musieli wkraczać – było ich na miejscu wystarczająco dużo. Po drugie, w kraju [...]
Zamknij oknoCzekaj, trwa ładowanie!
To może potrwać sekundę lub dwie.




























