Za chlebem

Za chlebem

Piekarnie walczą o przetrwanie w Polskim Ładzie Inflacja pożera rzemieślnicze piekarnie. Kilkusetprocentowe podwyżki cen energii, kilka razy większe koszty surowców, coraz wyższe koszty utrzymania pracownika i zatrważająco mniej klientów – to tylko część problemów, z którymi mierzą się piekarze. Mistrz piekarnictwa Andrzej Sekuna od ponad czterech dekad prowadzi założoną jeszcze przez ojca niewielką piekarnię we Wrocławiu. Rodzinny biznes bazuje na tradycji. Tutaj chleb wypieka się tak samo jak 100 lat temu – w ceramicznym piecu. Wyrabiane na podstawie starych receptur bochenki umieszczane są w nim pojedynczo, za pomocą łopaty. Staranność i pasja rzemieślników odwdzięczają się niepowtarzalnym smakiem pieczywa. Siedzimy na zapleczu piekarni, a w ciągu godzinnej rozmowy do sklepu zagląda jedynie klika osób. Pan Andrzej sięga pamięcią do czasów młodości: – Dawniej wyjęty z pieca chleb wyprzedawał się w 15 minut, a na ulicach ciągle wystawały długie kolejki. To były czasy, kiedy panowała zasada, że w domu nie może zabraknąć chleba i ziemniaków, a jedzenia się nie wyrzucało. Chleb był podstawą żywienia, podchodziło się do niego z szacunkiem. W domach odbywało się wspólne krojenie, nożem wycinało się na skórce znak krzyża. Teraz kupuje się chleby już pokrojone i – niestety – duża ich część trafia później do kosza. Ja w życiu chleba nie wyrzuciłem. Rodzinna piekarnia działa dziś na granicy opłacalności, a niegdyś tętniąca życiem i słynąca z mnogości lokalnych rzemieślników dzielnica Nadodrze traci dawny blask. – W naszej okolicy zostały już tylko trzy rzemieślnicze piekarnie. A dawniej było ich co najmniej dziesięć! Kiedyś wszystkie wypieki sprzedawaliśmy u nas, dziś dowozimy je do sklepów spożywczych. Sklepom trzeba zrobić promocję, a i im sprzedaż nie idzie. Współpracowaliśmy też z przedszkolami i żłobkami, które teraz, przez pandemię, albo w ogóle nie funkcjonują, albo działają z przerwami. Klientami byli też studenci z pobliskiech akademików, ale przez zdalne nauczanie odpadli – żali się właściciel. Cena 60-dekowego pszennego bochenka to u niego 5,5 zł. – Od kiedy sięgam pamięcią, mieliśmy najtańszy chleb w okolicy. Nie jestem niewolnikiem pieniędzy. Zawsze wolałem mieć mniej, ale spojrzeć ludziom w oczy. Cieszę się, że każdy może tu przyjść i kupić dobrej jakości pieczywo. Wiadomo jednak, każdy towar musi mieć swoją cenę. Nikt przecież nie wyjmie tych pieniędzy z kieszeni i nie dołoży, bo zwyczajnie ich nie ma. Choć u nas marża zawsze była minimalna – podkreśla pan Andrzej. Kilkadziesiąt złotych za bochenek chleba? – Gdybyśmy chcieli skompensować wszystkie poniesione koszty, klient za bochenek chleba musiałby zapłacić kilkadziesiąt złotych. Bo dla nas wzrosły one o kilkaset procent. Konkurujemy z fabrykami pieczywa, które wytwarzają chleb za nieco ponad 2 zł. W głowie mi się nie mieści, że to jest możliwe, skoro sama mąka kosztuje ponad 2 zł za kilogram! Nietrudno się domyślić, jak zła jakość za tym idzie – komentuje Mateusz Sekuna, jeden z synów pana Andrzeja, który wraz z nim prowadzi piekarnię. Klienci – głównie osoby starsze – dzięki nowościom wprowadzanym do sklepu przez drugiego syna, Bartka, cukiernika, który kształcił się pod okiem światowych mistrzów, mogą spróbować pieczywa z najdalszych zakątków globu. Dziś wzrok przyciągają półki z różowym japońskim chlebem na bazie hibiskusa, granatu i buraka. Bartek wypieka też chleby zielone (zabarwione japońską herbatą matcha) lub czarne (z dodatkiem węgla), francuskie bagietki i brioszki, pide (tureckie pizze) oraz włoskie ciabatty wypełnione szakszuką (bliskowschodnią jajecznicą). Mimo bardzo przyzwoitych cen tak oryginalnych wypieków klientów wciąż ubywa. Ludzie kupują mniej, bo zaciskają pasa. A w parze z mniejszą sprzedażą idą większe koszty. Wszystkiego. Choć najbardziej uderzają po kieszeni rachunki za gaz. We wrześniu 2021 r. piekarnia musiała zapłacić 3 tys. zł, miesiąc później już 7 tys., a w listopadzie 11 tys. Pierwsze dwa tygodnie grudnia to koszt na poziomie 10 tys. W sumie za ostatni miesiąc roku zapłaci prawdopodobnie ok. 30 tys. Aż strach pomyśleć o tegorocznych kalkulacjach. – Z przerażeniem wyczekujemy kolejnych rachunków. Zdajemy sobie sprawę, że najbliższe miesiące będą bardzo trudne. Nie otrzymaliśmy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2022, 2022

Kategorie: Kraj