Być za i przeciw

Być za i przeciw

W Europie istnieje stare i ugruntowane przekonanie, że Polacy nie mają poczucia rzeczywistości, gdy chodzi o stosunki międzynarodowe, sprawy wojny i pokoju. Ale którzy Polacy? Ci, co stanowią większość, wywierają decydujący wpływ na politykę państwową – nie w sposób zinstytucjonalizowany, lecz żywiołowo – i sprawiają, że Polska, w przeciwieństwie do Węgier, nie posiada odpowiedzialnego czynnika kierowniczego. To ważna różnica, bo kraj mniejszy, jeśli posiada kierownictwo, znaczy więcej w polityce międzynarodowej niż kraj dużo większy, ale bez głowy. I dziś dzięki Orbánowi, wyrosłemu na jednego z najwybitniejszych polityków w Europie, Zachód musi się z Węgrami liczyć, a z Polską nie musi. Amerykański generał, jeden z tych najważniejszych, mówi jasno i wyraźnie: bazy są nam potrzebne w Polsce, aby w razie czego ułatwić nam obronę państw bałtyckich. A więc o obronę państw bałtyckich chodzi, a nie o obronę Polski. Dlaczego? Ponieważ Polsce nikt nie zagraża. Polska wydaje na zbrojenia więcej, niż ją na to stać, aby bronić Litwy, która zachowuje się jak mocarstwo z czasów Giedymina, współzawodniczące z Moskwą. Zbroimy się, nie pytając po co, ale bywało odwrotnie: zagrożenie było rzeczywiste, ale Polacy myśleli, że to oni grożą. Biedny Rydz ze swoimi guzikami, a co myślała inteligencja? Prof. Stanisław Swianiewicz wspomina rok 1939: „Mówię do niej: Zdaje się, wisi nad nami groźba wojny; odpowiada mi: Oczywiście wojna musi przyjść, zapytuję: Dlaczego musi? No bo Niemcy tak się ostatnio zachowują, że jakiś porządek trzeba z nimi zrobić”. Inna rozmowa, gdy wojna już wybuchła: „Pytam: Czego się Pani tak cieszy? Chwyta mnie za rękę: Jak to? Pan nie wie? Hitler się skompromitował” (cytuję z „W cieniu Katynia”). Trzeba mu dać nauczkę. Ferdynand Goetel, znakomity pisarz, w okupowanej Warszawie niepopularny, tak charakteryzował jedność nastrojów społecznych dołów i politycznej góry: „»Silni, zwarci, gotowi« – hasło artykułu ogłoszonego w »Polsce Zbrojnej« na krótko przed wojną, a przejęte nie tylko przez głośniki rządowej propagandy, lecz i przez najszersze masy polskiego społeczeństwa, odpowiadało rzeczywiście duchowi chwili. Nie zdarzyło się bowiem nigdy w dziejach Polski, a może i w dziejach całego zachodniego świata, by wola narodu tak solidarnie i tak gorąco zdecydowana była na przyjęcie wojny. (…) Wiadomości o zbrojeniach niemieckich nie straszą nikogo. (…) Zapał narodu utwierdził kierowników państwa w mniemaniu, iż przyjmując wojnę, postępują słusznie… Wiara w znaczenie entuzjazmu przyświecająca wielu poczynaniom polskim w ubiegłych dziejach, a ukoronowana zmartwychwstaniem państwa polskiego, skłaniała do optymistycznego spojrzenia w przyszłość. Entuzjazm był tym razem powszechny. (…) Na wojnę był gotowy rzeczowy Śląsk, rozważne Poznańskie, przemądrzały Kraków, dzielne Mazowsze, swawolna Warszawa, nieufne Wilno, skłonny do uniesień Lwów. Można by więc powiedzieć, że wola narodu była główną przyczyną błędu w ocenie sił, popełnionego przez kierownicze czynniki państwowe. Jednak i one uczyniły niejedno, aby wprowadzić w błąd masy” (cytuję z „Czasy wojny”). • Niektórzy bardzo wyniośle przeciwstawiają się relatywizmowi i sceptycyzmowi w imię ideału wiedzy, a tym ideałem jest nic innego jak prawda absolutna. Ideały, jak sama nazwa wskazuje, nie należą do świata rzeczywistego i nie jest pewne, czy obrońcy prawdy absolutnej znajdują się choćby o krok bliżej poznawczego ideału niżeli relatywiści i sceptycy. Osobiście witam z sympatią obrońców absolutu, pod warunkiem że nie mają oni władzy wystarczającej, aby dyktować poglądy innym. Hasło prawdy absolutnej może wyrażać dwie zupełnie przeciwstawne postawy. Najczęściej wyraża ono niestety zadufanie i bezkrytycyzm wobec własnych przekonań. Zupełnie inne znaczenie miało ono u wielkich filozofów. Było zobowiązaniem do możliwie najrzetelniejszego, najściślejszego i najjaśniejszego uzasadniania własnych twierdzeń. Przekonania polityczne składają się (w proporcji zmieniającej się zależnie od osoby i grupy społecznej) z wiedzy zasłyszanej, z własnych obserwacji (które z konieczności są bardzo wąskie), z tzw. chciejstwa, z apriorycznych przekonań na temat wroga, z elementów zdrowego rozsądku i z wielu innych ingrediencji, które razem nie układają się jednak w prawdę bezwzględną. Tymczasem właśnie w polityce, po wygaśnięciu emocji religijnych, mamy do czynienia z największymi wybuchami fanatyzmu i najbardziej bezkrytyczną pewnością własnej racji. Nic na to nie można poradzić, ale warto przypomnieć, że poglądy głoszone przez polityków i naśladowane z jeszcze większą zawziętością przez ich zwolenników opierają się w większej części na niepewnych hipotezach i są mocno podszyte nieuniknioną w tej dziedzinie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2019, 2019

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony