Polacy trafiają do zagranicznych więzień nie tylko za przestępstwa, ale też za przekonania O rodakach łamiących prawo poza granicami naszego kraju najczęściej mówiło się w ostatnich latach w kontekście uznawania polskiego wymiaru sprawiedliwości za coraz mniej wiarygodny. Kolejne kraje europejskie odmawiały ekstradycji Polaków, podając w wątpliwość ich szanse na sprawiedliwy proces w niezawisłym sądzie. Upolitycznione przez rząd Zjednoczonej Prawicy sądownictwo rzeczywiście nie cieszy się dobrą reputacją za granicą, o więzieniach nad Wisłą pewnie też trudno mówić w samych superlatywach. Mimo to obie instytucje w skali globalnej nie wypadają tak źle – zwłaszcza w porównaniu z niektórymi państwami, gdzie osadzeni są skazańcy z Polski. Tym, którzy trafili za kratki w ojczyźnie, rzadko się zdarza, żeby w trakcie odsiadki zupełnie ogłuchli. A taki los spotkał Jakuba Skrzypskiego, bohatera jednej z najbardziej sensacyjnych i jednocześnie absurdalnych historii o Polakach w zagranicznych więzieniach. Skrzypskiego wolności pozbawił trzy lata temu rząd Indonezji, karę odbywa w areszcie w mieście Wamena, mającym nieco ponad 60 tys. mieszkańców. To sam środek zachodniej części Papui, tropikalnej wyspy, jednej z najbardziej wysuniętych na wschód na całym obszarze Indonezji. Przez jej środek przebiega granica z Papuą-Nową Gwineą, a gęsto porośnięte dżunglą wyżyny cały czas są obszarem walki – zarówno partyzanckiej, jak i polityczno-propagandowej. Na zachodzie Papui od lat funkcjonują silne ruchy separatystyczne, dążące do oderwania tych ziem od Indonezji, kraju znanego z opresyjnej polityki wobec mniejszości etnicznych oraz ignorowania standardów demokracji i praw człowieka. Właśnie o propagandową dywersję i związki z separatystami został oskarżony Skrzypski, pierwszy obcokrajowiec z wyrokiem skazującym w całej historii trwającego już ponad sześć dekad konfliktu. Rząd w Dżakarcie zamknął go na pięć lat za kontakty z organizacjami zagrażającymi bezpieczeństwu narodowemu Indonezji. Skrzypski nie zaprzecza, że w czasie pobytu w Papui Zachodniej spotykał się z aktywistami na rzecz niepodległości, ale dodaje, że właściwie nie da się uniknąć takich rozmów na tych terenach, biorąc pod uwagę, jak niepopularny jest tam indonezyjski rząd federalny. Władze w Dżakarcie nie uwierzyły w te tłumaczenia, a Polak nie miał zamiaru okazać skruchy. Siedzi więc do dzisiaj w ciasnej celi policyjnego aresztu. Parlament Europejski uznał go za więźnia politycznego i bezskutecznie apelował o jego uwolnienie. Podobnie jak polskie służby dyplomatyczne. Z relacji niewielu zagranicznych dziennikarzy, którym udaje się przedostać do Papui Zachodniej, wynika, że w tym samym czasie aresztowani zostali też obywatele Francji i Szwajcarii, ale tych wypuszczono niemal natychmiast po interwencjach ich rządów. Skrzypski tymczasem czeka, a jego zdrowie się pogarsza. Oprócz wspomnianych problemów ze słuchem narzeka na stan psychiczny. Dziennikarzom nowozelandzkiego radia opowiada o braku odpowiedniej wentylacji w celach, zbyt dużej liczbie osadzonych w pojedynczych pomieszczeniach i ogólnej atmosferze strachu i przemocy. Tylko trochę lepiej MSZ sprawdziło się w innym głośnym przypadku aresztowania Polaka za granicą – mowa o historii kpt. Andrzeja Lasoty. W 2019 r. został on oskarżony w Meksyku o przemyt 250 kg kokainy na pokładzie jego statku, płynącego z Kolumbii. Zanim ostatecznie go uniewinniono w marcu 2021 r., Lasota spędził ponad półtora roku w meksykańskim areszcie. Jego sprawa jest jednak o tyle kuriozalna, że na policję zgłosił się sam, informując o próbie przemytu na pokładzie jego jednostki. Statek płynący pod cypryjską banderą do meksykańskiego portu Altamira wyruszył z kolumbijskiej Barranquilli, skąd transportował koks metalurgiczny. Narkotyki odkryto na dnie ładowni statku, załoga natychmiast zaraportowała to kapitanowi, a ten zadzwonił na numer alarmowy straży granicznej. Wydawałoby się więc, że prędzej niż kara, spotka go nagroda. Ale Meksykanie nie chcieli uwierzyć, że Polak nie miał nic wspólnego z przemytem. Najpierw aresztowali całą załogę: czterech polskich oficerów i 19 pracujących na statku Filipińczyków. Po przesłuchaniach zwolnili i odesłali do domu wszystkich poza kapitanem, którego przenieśli – bez wyroku skazującego – do więzienia o zaostrzonym rygorze w mieście Tepic na pacyficznym wybrzeżu Meksyku. Lasota czekał na rozprawę kilkanaście miesięcy, meksykańskie władze zasłaniały się pandemią i restrykcjami sanitarnymi. Nie pomagało wstawiennictwo ani międzynarodowych organizacji transportu morskiego, ani polskiego rządu, ani lokalnych organizacji praw człowieka, alarmujących o przepełnieniu więzienia (na małej powierzchni jest tam osadzonych ponad 2,5 tys. osób) i rosnącej w nim
Tagi:
Ameryka Łacińska, Ameryka Środkowa, Andrzej Lasota, aresztowania, CBŚP, Dżakarta, Ekwador, Filipiny, Honduras, Indonezja, Jakub Skrzypski, karanie przekonań, mafia, Meksyk, Papua-Nowa Gwinea, poglądy polityczne Polaków, Polacy w Wielkiej Brytanii, Polacy za granicą, prawa człowieka, prawa obywatelskie, prawo karne, przemoc, przestępcy, przestępczość, sądy, Salwador, społeczeństwo, system penitencjarny, Tajlandia, Tepic, Unia Europejska, Wamena, Wielka Brytania, więzienia, więziennictwo, Wymiar sprawiedliwości, Zjednoczona Prawica