Sieci handlowe kuszą klientów „promocyjnymi cenami” przy zakupie kilku sztuk jednego produktu. Sprawą zajął się UOKiK – W promocje nie wierzę. Traktuję je z wyjątkową podejrzliwością. Pogubiłam się jednak, odwiedzając kilka miesięcy temu Żabkę. Wielka cena krzyczała do mnie, że dziś zapłacę za produkt dużo taniej, jeśli kupię dwa. Pewnie gdybym wzięła do koszyka coś więcej, nie wpadłabym na to, że zapłaciłam regularną cenę za obie sztuki. Okazało się, że promocja, owszem, jest, ale obowiązuje tylko z aplikacją, której nie miałam – opowiada 33-letnia Milena z Warszawy. Konsumenci gubią się w promocjach dotyczących sprzedaży wielosztukowej. I chociaż sprawa brzmi dość zabawnie, żarty się skończyły. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadza postępowania wyjaśniające w większości popularnych sklepów. Promocja, której nie sposób zrozumieć Wszystko rozbija się o formę prezentowania cen w sklepach. Najpopularniejszą praktyką jest podkreślenie na karteczce kwoty zniżki „przy zakupie dwóch produktów”. Niestety, na plakietce z ceną pojawia się też masa innych cyferek, z których trudno wywnioskować, ile właściwie zapłacimy za interesujący nas produkt. „Sieci handlowe często wybijają dużą czcionką na etykiecie cenę promocyjną, natomiast mniejszym drukiem informują, że niższa stawka obowiązuje tylko wtedy, gdy klient kupi dwie czy trzy sztuki towaru. Również cena jednostkowa, za pojedynczą sztukę, jest znacznie mniej widoczna dla konsumenta”, informuje UOKiK. Praktykę tę stosuje większość sieci handlowych na terenie Polski. Na celowniku UOKiK znalazły się: Auchan, Biedronka, Lidl, Kaufland, Żabka, Dino, Netto i Carrefour. Według rankingu najpopularniejszych sieci spożywczych i dyskontów przygotowanego przez firmę Listonic pierwsze trzy z nich są ulubionymi sklepami spożywczymi Polaków. Ponad 35% respondentów jako ulubiony sklep wskazuje Lidla, 34% – Biedronkę. Jak podkreśla UOKiK, postępowania zostały wszczęte „na podstawie własnej obserwacji rynku, a także sygnałów od konsumentów”. Najważniejszą bowiem informacją, która daje podstawę do decyzji o zakupie wybranego towaru, powinna być cena za jedną sztukę. Każda inna sytuacja staje się dla klienta nieczytelna i może go wprowadzić w błąd. Weźmy zachętę: „Drugi produkt taniej 44% przy zakupie 2”. Po oczach bije też informacja, że kwota jest z VAT 0%. Na środku kartki widnieje cena 4,49, a dużo mniejszym drukiem dodano, że to cena za jedną sztukę, ale tylko jeśli weźmie się dwie sztuki. Taką plakietkę z ceną margaryny z Biedronki pokazał w swoich mediach społecznościowych ekonomista Rafał Mundry. Podzielił się zarazem historią ze sklepu, która skłoniła go do późniejszego złożenia zawiadomienia do UOKiK w sprawie praktyk cenowych. „Starsza pani podeszła do czytnika cen i zapytała mnie, czy margaryna rzeczywiście kosztuje 4,49 zł. Odpowiedziałem, że tak, ale gdy kupi się dwie sztuki. Pytała, ile kosztuje jedno opakowanie, ale nie mogła znaleźć ceny”, relacjonuje Mundry. Zakupy z arkuszem kalkulacyjnym Według ekonomisty „prezentowana cena za jedną sztukę wprowadza w błąd, ponieważ to cena za połowę zestawu”. Rzeczywiście na plakietce nigdzie nie znajduje się regularna cena za jedną sztukę. Rafał Mundry w piśmie do UOKiK podał więcej przykładów z Biedronki. Na zdjęciu załączonym do dokumentu mamy informację, że trzy kostki masła będą tańsze o 20%, ale nie wiadomo, od jakiej kwoty te 20% jest odejmowane. Cena? Tłustym drukiem: 3,99 zł. Tylko za co? Za wszystkie trzy kostki czy za jedną, ale w zestawie? I tutaj łapiemy się na całą sztuczkę. Nie znamy ani ceny zestawu, ani ceny kostki masła poza promocją. W przypadku Biedronki zamieszanie z cenami to nic nowego. Na właściciela sieci, portugalską spółkę Jerónimo Martins, UOKiK w 2020 r. nałożył karę 115 mln zł za naruszanie zbiorowych interesów konsumentów. Wtedy chodziło o sytuacje, gdy ceny przy kasie okazywały się wyższe niż te na sklepowych półkach. W prawomocnym wyroku podkreślano, że obowiązkiem firmy jest prawidłowe oznakowanie ceną wszystkich produktów na półce. Kontrole przeprowadzone wówczas przez Inspekcję Handlową wykazały, że w Biedronkach średnio aż 14% towarów nie miało informacji o cenie. Nieczytelne ceny to niestety chleb powszedni konsumentów. – Chodzę do Żabki prawie codziennie, bo zawsze zabraknie jakiejś drobnostki, po którą można wyskoczyć. Zauważyłem, że promocje na te tzw. wielosztuki z czasem coraz bardziej się komplikowały.










