Co przyniesie nowy rok?

Co przyniesie nowy rok?

Wszyscy chcieliby wiedzieć, a niektórzy nawet udają, że wiedzą. Tak czy inaczej, kilka spraw jest pewnych. Na przykład ta, że za mniej więcej miesiąc Donald Trump obejmie po raz drugi, choć po przerwie, urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Będzie „czynił Amerykę znów wielką”. Jak to będzie robił? Gdyby traktować poważnie wszystkie jego publiczne zapowiedzi, byłby z tym mały kłopot, bo wiele z nich jest wzajemnie sprzecznych. Na pewno jednak nie kupi Grenlandii, bo nikt mu jej nie sprzeda, na pewno też nie dojdzie do inkorporacji Kanady. Czy zakończy wojnę na Ukrainie? W to akurat wierzę. Jednak sama zapowiedź prezydenta, że zakończy wojnę, w której Stany Zjednoczone nie są oficjalnie stroną, powinna brzmieć dziwnie, ale nie brzmi. Podświadomie czujemy, że coś jest na rzeczy.

Putin rozpoczął wojnę, nazywając ją „specjalną operacją wojskową”. Rzeczywiście tak chyba miało być. Kreml liczył na to, że wojsko ukraińskie i ludność cywilna przejdą bez walki na stronę Rosji, tak jak w 2014 r. przeszły na Krymie. Sądził, że wystarczy demonstracja siły, desant na Kijów i zmiana rządu. Popełnił błąd, nie docenił komika w roli prezydenta Ukrainy, nie docenił Ukraińców, którym – mimo bliskości kulturowej i religijnej z Rosją – cywilizacyjnie zaimponowała Europa. Jej bogactwo i liberalna demokracja, jak się okazało, były bezkonkurencyjne wobec rosyjskiego dziadostwa i zamordyzmu. Nie docenił też Zachodu, który w czasie aneksji Krymu czy Donbasu wydał tylko kilka pomruków niezadowolenia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2025, 2025

Kategorie: Felietony, Jan Widacki