Im się to po prostu należało

Im się to po prostu należało

Fundusz Sprawiedliwości, czyli jak działało zaplecze finansowe Suwerennej Polski

20 października 2012 r. toyota yaris, za kierownicą której siedział biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej Piotr J., wyrżnęła w latarnię na jednej ze stołecznych ulic. 2,5 promila alkoholu we krwi zapewniło hierarsze wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, zakaz prowadzenia pojazdów na cztery lata oraz 2,4 tys. zł grzywny i 4 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, popularnie nazywanego Funduszem Sprawiedliwości. Był to rzadki przypadek, gdy duchowny przekazywał środki na rzecz owego funduszu, a nie sięgał po nie.

Dla strażaków i na zapobieganie wypadkom

W założeniach fundusz, którym zarządzał minister sprawiedliwości, miał służyć ofiarom przestępstw oraz pomagać w resocjalizacji więźniów. Za rządów Prawa i Sprawiedliwości zmienił się on w swoiste zaplecze finansowe wtedy Solidarnej, a dziś Suwerennej Polski.

O tym, że PiS z budżetowych pieniędzy pośrednio finansuje kampanie wyborcze, wiedzieli prawie wszyscy. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry w ramach podziału łupów także coś dostała. W 2017 r. ministrowi sprawiedliwości nie udało się obronić prezesa PZU Michała Krupińskiego, którego uważano za jego człowieka, przed odwołaniem go przez ludzi ówczesnego wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Trudno zaś uznać, by kontrola nad Lasami Państwowymi zaspokajała ambicje ministra. Rozwiązaniem okazał się Fundusz Sprawiedliwości. Z tego źródła Zbigniew Ziobro mógł wspierać inicjatywy ludzi Solidarnej Polski i nie tylko.

Było to możliwe dzięki rozporządzeniu ministra Ziobry z 2017 r., w którym znalazło się stwierdzenie, iż jednym z zadań funduszu jest „przeciwdziałanie przyczynom przestępczości”. Na tyle poszerzało ono zakres finansowanych projektów, że właściwie każda inicjatywa mogła liczyć na hojność sponsora. Na ten fakt zwróciła uwagę Najwyższa Izba Kontroli w opublikowanym w 2021 r. raporcie, opisującym nieprawidłowości, do jakich dochodziło w funduszu.

Inspektorzy NIK ustalili, że środki, którymi dysponował minister Ziobro, wydawano na działania zupełnie niezwiązane z celami, dla których fundusz został powołany. Gospodarka finansowa Funduszu Sprawiedliwości była prowadzona z naruszeniem podstawowych zasad wydatków publicznych, tj. jawności, celowości i oszczędności. Z 681,4 mln zł dotacji przyznanych ze środków funduszu w okresie objętym kontrolą jedynie 228,5 mln zł przeznaczono na pomoc bezpośrednio ofiarom przestępstw. W ocenie inspektorów 280 mln zł wydano niecelowo i nieprawidłowo. Kontrola objęła 16 konkursów o dotacje z FS (z których 13 oceniono jako niecelowe i niegospodarne) oraz 35 umów między Ministerstwem Sprawiedliwości a beneficjentami.

Rażącymi przykładami braku monitorowania efektów wydatkowanych środków publicznych były wsparcie w kwocie 140,8 mln zł udzielone ochotniczym strażom pożarnym oraz kampania społeczna mająca na celu poprawę bezpieczeństwa niechronionych uczestników ruchu drogowego, na którą przekazano 24,1 mln zł. Jak wskazywały dane uzyskane przez NIK z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej, mimo przekazania strażakom nowego sprzętu wzrosła liczba wypadków, do których druhowie z OSP pomimo wezwania nie wyjechali. W odniesieniu do wypadków drogowych nie wykonano analiz, które pozwoliłyby określić wpływ kampanii społecznych finansowanych ze środków funduszu na poziom bezpieczeństwa dzieci i młodzieży.

Wyszła też na jaw życzliwość Funduszu Sprawiedliwości wobec organizacji związanych z Kościołem. Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu (związana z o. Tadeuszem Rydzykiem) tylko w 2017 r. otrzymała prawie 1,4 mln zł. Stowarzyszenie Misja Miłosierdzia zadowoliło się w tym czasie 460 tys. zł, a Stowarzyszenie Diakonia Ruchu Światło-Życie – 350 tys. zł.

Była to rozgrzewka zarówno dla kierujących funduszem, jak i dla beneficjentów. Podwładni ministra Ziobry dopiero uczyli się trudnej sztuki rozdawnictwa. Gdy na czerwiec 2021 r. zapowiedziano przedterminowe wybory prezydenta Rzeszowa, ubiegający się o to stanowisko wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł w ramach swojej kampanii wręczył dyrektorom dwóch miejscowych szpitali czeki na kwotę 500 tys. zł. Pieniądze pochodziły z Funduszu Sprawiedliwości. Tego rodzaju prezenty stały się czymś powszechnym w ostatniej kampanii wyborczej. Członek Suwerennej Polski Sebastian Łukaszewicz, ubiegający się o mandat do Sejmu, hojnie rozdawał je gminom na Podlasiu. Metoda okazała się skuteczna, Łukaszewicz trafił na Wiejską.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 5/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

PS Ze środków Funduszu Sprawiedliwości sfinansowano też zakup systemu Pegasus, który był wykorzystywany do inwigilacji opozycji. Ale to zupełnie inna historia. czyli jak działało zaplecze finansowe Suwerennej Polski

m.czarkowski@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Piotr Molęcki/East News

 

 

Wydanie: 05/2024, 2024

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy