IPN – wierny sojusznik PiS

IPN – wierny sojusznik PiS

Warszawa 08.2018 r IPN siedziba fot. Krzysztof Żuczkowski

Dr. Puławskiego odsunięto, bo jego ustalenia były niezgodne z linią partii W grudniu 2018 r. uczciwość i rzetelność badawcza odniosły małe, ale znaczące zwycięstwo nad polityką historyczną w wydaniu Prawa i Sprawiedliwości. Do druku trafiła książka dr. Adama Puławskiego, historyka szykanowanego w Instytucie Pamięci Narodowej, a potem odsuniętego od prowadzenia badań naukowych. Głównym grzechem dr. Puławskiego były niezgodne z linią partii rządzącej wyniki badań. Dr Puławski poniósł przewidywalne konsekwencje wykazania się odwagą cywilną. Nie tylko stracił etat badacza w państwowej instytucji, ale także musiał wydać książkę za własne oszczędności. Jeśli będzie chciał się ubiegać o habilitację – do czego jako recenzent wydawniczy jego książki usilnie go zachęcałem – będzie musiał sam wyłożyć na pokrycie kosztów procedury ok. 25 tys. zł (w przypadku naukowca zatrudnionego na etacie koszty procedury awansowej pokrywa instytucja, w której pracuje). Przypomnijmy, o co poszło. Dr Puławski od wielu lat zajmuje się kwestiami szczególnie wrażliwymi z punktu widzenia polityki historycznej rządu PiS – stosunkami polsko-żydowskimi w czasie okupacji. Specjalizuje się w newralgicznym zagadnieniu: postawie władz Polskiego Państwa Podziemnego i rządu w Londynie wobec Zagłady. Oficjalna rządowa wykładnia jest taka: rząd RP na uchodźstwie oraz jego podziemne agendy w kraju, z prasą podziemną włącznie, przyglądały się ludobójstwu popełnianemu przez Niemców na polskich Żydach z oburzeniem, odrazą i poczuciem solidarności. Nieustannie także alarmowały rządy aliantów, przede wszystkim Brytyjczyków i Amerykanów, o tym, jak straszliwych zbrodni dopuszczają się Niemcy nad Wisłą. Badania dr. Puławskiego – bardzo rozległe i prowadzone na niezwykle obszernym materiale archiwalnym – pokazują, że było inaczej. Żydów nigdy władze państwa podziemnego nie traktowały jak polskich obywateli równych etnicznym Polakom – zawsze byli ludźmi obcymi, obywatelami drugiej kategorii, „onymi”, których dzieliła od „prawdziwych Polaków” nieprzekraczalna granica obcości. Samą Zagładę postrzegano zaś jako wydarzenie drugorzędne. Rząd RP przypominał sobie, że polscy Żydzi są polskimi obywatelami, przede wszystkim wówczas, kiedy mógł w ten sposób ugrać coś politycznie u aliantów. Dr Puławski opisał to w 2009 r. w wydanej przez ówczesny IPN książce „W obliczu Zagłady. Rząd RP na Uchodźstwie, Delegatura Rządu RP na Kraj, ZWZ-AK wobec deportacji Żydów do obozów zagłady (1941-1942)”. W drugiej książce dr Puławski skupił się na polityce władz RP wobec Żydów w kluczowym momencie Zagłady – od „Wielkiej akcji” aż po powstanie w getcie warszawskim. Czasy jednak się zmieniły i coś, co IPN był jeszcze w stanie przełknąć w roku 2009, stało się niemożliwe do zaakceptowania. Historykowi zarzucono „pisanie pod tezę”, zmieniono recenzentów wewnętrznych na ludzi o słusznych poglądach. Ciąg dalszy znamy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że prezes instytutu, dr Jarosław Szarek, skarżył się w czerwcu 2018 r. w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” na brak badaczy zajmujących się Zagładą. W IPN było ich wtedy tylko 13 i dlatego – jak przekonywał – jego instytucja nie mogła dać należytego odporu oczernianiu Polaków przez autorów książki „Dalej jest noc”, wydanego na początku roku dzieła zbiorowego, pokazującego często fatalny stosunek Polaków do Żydów w czasie okupacji i nierzadkie przypadki kolaboracji z Niemcami w mordowaniu „żydowskich braci”. Ten deficyt nie przeszkodził zesłać do pracy biurowej jednego z nielicznych badaczy Zagłady, których IPN miał na liście płac. Porzucone pozory bezstronności Historia dr. Puławskiego stanowi tylko jeden z wielu przykładów transformacji IPN w oręż partii rządzącej. To przemiana jawna i radykalna – IPN (utworzony 19 stycznia 1999 r.) zawsze miał sympatie polityczne, ale przynajmniej udawał bezstronną instytucję publiczną. Dziś nikt nawet nie próbuje tego robić. W grudniu 2017 r. prezes Szarek podpisał w Toruniu porozumienie ze szkołą o. Rydzyka (w której nie ma kierunku historia). IPN z uczelnią Rydzyka miał prowadzić „wspólną politykę przywracania pamięci historycznej”. „Instytut Pamięci Narodowej jest instytucją o określonej myśli, tak samo i na tej uczelni ta misja jest realizowana. Jest to bardzo ważny ośrodek. (…) Cieszymy się, że będziemy działać razem, bo chcemy, aby polskość trwała”, mówił wówczas prezes. Sam prezes – historyk, którego głównym dorobkiem były pisane w duchu katolicko-narodowym książeczki dla dzieci

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2019, 2019

Kategorie: Opinie