Kłopoty w turystycznym raju

Kłopoty w turystycznym raju

SIDI BOU SAID, TUNISIA - JULY 05, 2017: Main shopping street with walking tourists in white blue town. North Africa

Tunezja wraca na ścieżkę autorytaryzmu Do Tunezji po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa stopniowo wracają turyści. To ogromna ulga dla hotelarzy, restauratorów i pracowników sektora turystycznego czy drobnych przedsiębiorców, takich jak producenci i sprzedawcy pamiątek, w kraju będącym przecież jednym z popularniejszych kierunków urlopowych w Afryce Północnej. W ostatnim czasie nie mieli powodów do zadowolenia, dzisiaj odradzają się choćby warsztaty drobnych rzemieślników, takich jak ci wyplatający ręcznie tradycyjne torebki ze źdźbeł ostnicy morskiej, trawy występującej w basenie Morza Śródziemnego. Rękodzieło jest dla Tunezyjczyków istotne i kraj szczyci się ponad 80 jego gałęziami, takimi jak garncarstwo, tkactwo czy produkcja wyrobów miedzianych, czym według danych ONZ para się ponad 350 tys. rzemieślników. Tunezja uczyniła z nich jeden z głównych elementów kampanii promujących turystykę w regionie i te właśnie towary są jednymi z najpopularniejszych pamiątek kupowanych przez turystów. Choć ruch turystyczny z zagranicy się zwiększa, najbliższa przyszłość kraju wciąż nie jest do końca jasna, zwłaszcza w obliczu trwających przemian politycznych. Do niedawna panowało przekonanie, że Tunezja to jedyne państwo, w którym protesty arabskiej wiosny odniosły sukces, przekształcając ją w demokrację liberalną, zaprojektowaną na wzór zachodni, z pluralizmem politycznym, wolnością słowa i prasy. Dzisiaj wygląda na to, że powróciła na ścieżkę autorytaryzmu. W lipcu ub.r. prezydent Kais Saied postanowił przejąć pełnię władzy, zawiesić parlament, odwołać gabinet Hiszama Maszisziego i rządzić za pomocą dekretów. Opozycja i niezależni dziennikarze, zarówno z regionu, jak i spoza niego, niebezpodstawnie nazwali ten ruch zamachem stanu. Parlament wybrany został w końcu w demokratycznych wyborach i w równie demokratycznym procesie wyłoniony został rząd. Ale według Saieda był to jedyny sposób na wyjście z trudnej sytuacji, w której znaleźli się Tunezyjczycy. Kraj bowiem, po demokratycznych reformach, wpadł w kryzys bezrobocia i niskich płac, spotęgowany przez pandemię. W trzecim kwartale ub.r. ponad 18% Tunezyjczyków pozostawało niezatrudnionych, a w przypadku populacji do 24. roku życia wskaźnik ten przekraczał nawet 42%. Wywołało to zrozumiały gniew, którego wyrazem były protesty, przetaczające się przez Tunezję od początku 2021 r. Premier Hiszam Masziszi próbował uspokoić wówczas nastroje, nie przyniosło to jednak pożądanego skutku, a prezydent Saied krytykował nieporadność rządu. Sam też winą obarczał siły islamistyczne, w tym dominującą w parlamencie i powiązaną z Braćmi Muzułmanami partię An-Nahda (arab. Odrodzenie). Niepokoje społeczne nie sprawiły, że politycy poszli po rozum do głowy. W lipcu ub.r. do mediów wyciekły informacje, że premier Masziszi z grupą ministrów spędził weekend w luksusowym hotelu w mieście Hammamet, jednym z najpopularniejszych kurortów w regionie. Obywatelom w tym czasie nie wolno było korzystać z podobnych atrakcji, gdyż obowiązywały ograniczenia poruszania się po kraju, a w szpitalach kończył się tlen podawany pacjentom w stanie ciężkim. Znacząco wzrosły także ceny podstawowych towarów, ponieważ rząd zdecydował się na obniżenie subsydiowania cukru, odmawiając jednocześnie nałożenia ograniczeń na ceny innych produktów. Wynikało to z trwających rozmów z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w kwestii udzielenia Tunisowi pożyczki, która mogłaby podreperować finanse publiczne. Decyzja niepopularna, ale MFW często oczekuje od potencjalnych pożyczkobiorców ograniczenia wydatków socjalnych, co zwykle stanowi cios w najbiedniejszych obywateli. Było to tym trudniejsze, że kryzysem został dotknięty jeden z najważniejszych sektorów gospodarki. Do 2019 r. Tunezja przyjmowała niemal co sezon więcej turystów. Jedynie w latach niepokojów, jak podczas arabskiej wiosny, te liczby spadały, choć nigdy nie do poziomu tak niskiego jak w pierwszym roku pandemii. Bezpośrednio przed nim kraj odwiedziła rekordowa liczba niemal 9,5 mln chętnych do zwiedzania zabytków czy wypoczynku na malowniczych plażach Morza Śródziemnego. Hotelarze i inni przedsiębiorcy działający w sektorze liczyli, że kolejny rok przyniesie jeszcze większe przychody, przebijając dotychczasowy spektakularny wynik 5,6 mld dinarów. Pandemia brutalnie zweryfikowała oczekiwania, obcinając przychody z turystyki do ledwie 2 mld dinarów, które przyjechały razem z 2 mln turystów. Wiele hoteli nie było w stanie sobie z tym poradzić i musiały się zamknąć, co spowodowało, że dziesiątki tysięcy Tunezyjczyków straciły pracę. Dzisiaj sytuacja trochę się poprawia, choć wciąż jest daleka od idealnej. Dotychczas w 2022 r. Tunezję odwiedziło ok. 3 mln osób, głównie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 34/2022

Kategorie: Świat