Kraj dublerów i rekonstrukcji historycznych

Kraj dublerów i rekonstrukcji historycznych

Wielu moich znajomych biada, że fałszuje się historię, eliminuje z jej kart Lecha Wałęsę, a jego dokonania i zasługi przypisuje się innym, którzy w tych przełomowych dla Polski latach 80. znaczyli niewiele lub zgoła nic. Są też oburzeni, że zasługi Lecha Kaczyńskiego zrównuje się już z zasługami Józefa Piłsudskiego, czego wyrazem jest liczba i wielkość pomników stawianych tragicznie zmarłemu prezydentowi. Niektórzy, o bardziej wyrobionym poczuciu estetyki, narzekają dodatkowo, że pomniki te są na ogół z artystycznego punktu widzenia koszmarne, a te najlepsze mogłyby co najwyżej uchodzić za dzieła sztuki socrealistycznej. To z tego skojarzenia wyrasta coraz powszechniejsze nazywanie ustawianej na cokołach postaci Lechninem. Mamy więc w Warszawie, w sąsiedztwie pomnika Piłsudskiego, pomnik Lechnina. Przy czym Lechnin na cokole jest wyższy od Piłsudskiego, co dla niektórych jest źródłem dodatkowej frustracji. Żyję dostatecznie długo, by z innej perspektywy na to wszystko patrzeć. I nawet tak bardzo się tym nie denerwuję. Zakłamywanie historii? A bo to pierwszy raz? Przez 45 lat PRL o Piłsudskim nie wolno było pisać inaczej niż źle. Nawet jego portretu nie wolno było publikować. Cenzura była na to bardzo wyczulona i skrupulatnie tego pilnowała. Dopiero w 1988 r., gdy już czuło się, że idzie nowe, że niedługo się zacznie Okrągły Stół, na 70. rocznicę odzyskania niepodległości Poczta Polska wypuściła serię znaczków z Polakami twórcami niepodległości. Na jednym znaczku był Piłsudski, na drugim dla równowagi… Marchlewski. Wcześniej datę 11 listopada eliminowano z historii, milicja zatrzymywała tych, którzy chcieli ją uczcić i np. złożyć kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza. Wśród zatrzymanych przy takiej okazji znalazł się kiedyś nawet Bronisław Komorowski, późniejszy prezydent Rzeczypospolitej, a za ten straszny wybryk sądził go sędzia Kryże, późniejszy wiceminister sprawiedliwości w pisowskim rządzie. Oj, pogmatwane bywają losy Polaków. Propaganda i podręczniki historii jednym głosem przekonywały, że niepodległość otrzymana w 1918 r. to żadna zasługa Piłsudskiego (ani innych burżuazyjnych polityków), tylko… Lenina. Bo to Związek Radziecki uznał rozbiory za nieważne. Przed rokiem 1956 w niejednym większym polskim mieście był pomnik Józefa Stalina. Do1990 r. niemało też było pomników Włodzimierza Lenina. I co? Gdzie one? Kto dziś w Krakowie pamięta, że i w grodzie Kraka stał swego czasu pomnik Stalina? A gdzie stał? Tego już chyba poza historykami miasta nikt nie wie. A kto dziś w Polsce pamięta, że po śmierci Stalina dla uczczenia jego pamięci Katowice zmieniły nazwę na Stalinogród? Piłsudski, choć przez ponad 40 lat nie wolno było pisać o nim dobrze, za to źle jak najbardziej, wyszedł z tego nie najgorzej. Dziś we wszystkich rankingach najwybitniejszych Polaków zajmuje miejsce tuż obok Jana Pawła II. Ma w Polsce niezliczone ulice i place, a jego portrety i popiersia zdobią nie tylko gabinety w najważniejszych urzędach państwowych, lecz także wiele prywatnych mieszkań. Nawet niegdysiejszy kandydat narodowców na urząd prezydenta (nazwiska nie pomnę, taki duży, wyglądający na ochroniarza czy wykidajłę) pozował do zdjęć z portretem marszałka. Jego aparycja kazała sądzić, że o przedwojennych relacjach narodowców i Piłsudskiego pojęcia mieć nie mógł. Ale dziś i on Piłsudskiego czci. Wodę historii zamącić można na chwilę. Zamąci się, ale po jakimś czasie muł i paprochy osiądą na swoich miejscach, a woda znów będzie przejrzysta. Tyle lat wycierania Piłsudskiego z pamięci narodu nic nie dało. O pomnikach Stalina nikt już nie pamięta, o tych Lenina (było ich mniej, ale stały dłużej) też już mało kto. Opluwanie Wałęsy, wymazywanie go z kart historii również nic nie da na dłuższą metę. W historii Polski jego miejsce jest trwałe. Nie zastąpi go żaden dubler. Zabawa w grupę rekonstrukcyjną sanacji też się Prawu i Sprawiedliwości nie uda. Piłsudski, stojąc na czele państwa, miał za sobą lata pracy niepodległościowej, Sybir, Legiony, wygraną wojnę z bolszewikami, autorytet w Europie. Jego dubler w grupie rekonstrukcyjnej – tylko słodki sen w pierwszy dzień stanu wojennego, trochę intryg i chorobliwe tropienie spisków i układów. Piłsudski rozumiał politykę i dobrze wiedział, czym jest państwo. Panienka przewodnicząca komisji śledczej, szykowana, zdaje się, do kolejnych wysokich stanowisk i ról w grupie rekonstrukcyjnej, każdą wypowiedzią udowadnia, że nie ma pojęcia o funkcjonowaniu państwa. Z faktu,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 46/2018

Kategorie: Felietony, Jan Widacki