Absurdalny proces w sprawie aborcji Sekwencja wydarzeń była taka: w lutym 2020 r. do Justyny Wydrzyńskiej, aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu, zgłosiła się Ania. Była w ciąży, zbliżał się 12. tydzień. Chciała ją przerwać, ale czasu było bardzo mało. Wyjazd za granicę się nie udał – mąż zaszantażował kobietę, mówiąc, że jeśli wyjedzie z ich dzieckiem, zgłosi porwanie. Usługi pocztowe były sparaliżowane pandemią, Ania nie wiedziała, czy zamówione środki do przeprowadzenia aborcji farmakologicznej w domu przyjdą na czas. Pierwotnie po pomoc zwróciła się do Women Help Women. W tle całej sprawy jest przemoc – Ania próbowała uwolnić się od męża. To dlatego była taka zdeterminowana, by zorganizować zabieg. Kiedy zwróciła się do Justyny, ta nie wahała się – przekazała Ani tabletki do aborcji, które miała w domu. Potem już nie miały już kontaktu. W rozmowach z mediami Justyna podkreśla dziś, że sama doznała przemocy: „Również byłam kontrolowana, doświadczyłam przemocy nie tylko psychicznej, ale też fizycznej. Kontrolowanie telefonu, podawanie haseł, posiadanie wspólnego konta i kontrolowanie wydatków, dzwonienie do pracy, dzwonienie setki razy w trakcie moich wyjazdów służbowych, krzyki i wyzwiska”. Zasadzka Jak się okazało, mąż Ani zawiadomił policję. Wydrzyńska została oskarżona o pomocnictwo w aborcji, a tabletki skonfiskowane. Kiedy po kilku tygodniach Ania ponownie odezwała się do ADT, powiedziała, że poroniła ze stresu. „Wyobraź sobie, że wracasz do domu z myślą, że za chwilę przerwiesz niechcianą ciążę. W torebce masz pigułki. Otwierasz drzwi, a w środku czeka na ciebie zastawiona przez męża zasadzka: wezwany przez niego patrol policji, który konfiskuje ci leki”, opisuje sprawę ADT w swoich mediach społecznościowych. Zgodnie z art. 152 Kodeksu karnego Wydrzyńskiej grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat. Przepis brzmi tak: „§ 1. Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. § 2. Tej samej karze podlega, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania”. To ten sam przepis, którego boją się lekarze. 8 kwietnia w Warszawie odbyła się pierwsza rozprawa. Przed salą sądową Wydrzyńska mówiła: „Nie żałuję. Mam nadzieję, że ten proces coś zmieni. Bardzo bym chciała, by osoby mogły się wspierać, dzielić się tabletkami, mogły być ze sobą”. Oczywiście jest i była świadoma konsekwencji pomocy, jeśli ktoś – przemocowy partner Anny – doniósłby o swoich podejrzeniach. Ale siostrom trzeba pomagać. W Polsce, gdzie ofiarą przemocy pada okrągły milion kobiet rocznie, sprawy o znęcanie się są taśmowo umarzane, kobiet nie traktuje się poważnie, a aborcja jest właściwie niemożliwa do przeprowadzenia, pozostaje liczyć na siebie. Walczyć o podstawowe prawo, jednocześnie odpierając coraz śmielsze ataki fundamentalistów. „Obrońców tradycji” – tych samych, którzy konwencję stambulską uważają za „genderowy bełkot”. Jak naucza pismo „To pierwsza sprawa w Europie wytoczona działaczce za pomoc w aborcji poprzez przekazanie tabletek”, pisze Aborcyjny Dream Team. Poparcie dla Justyny wyrażają nie tylko polskie aktywistki i środowiska kobiece, ale także Międzynarodowa Federacja Ginekologii i Położnictwa oraz europarlametarzyści/rzystki. Żądają od polskiego rządu natychmiastowego wycofania wszystkich zarzutów w stosunku do Justyny. W dzień rozprawy pod warszawskim sądem odbyła się duża demonstracja solidarnościowa – interweniowała oczywiście policja, a internet zalały hasztagi #BądźJakJustyna. Solidarność z Justyną wyraża też amerykańskie stowarzyszenie @Catholic4Choice: „Wierzymy, że równy dostęp do pełnego zakresu praw reprodukcyjnych, w tym bezpiecznej i legalnej aborcji, jest kwestią sprawiedliwości społecznej. Wierzymy, że te osoby, które wybierają aborcję, robią to zgodnie z czystym sumieniem. A jak naucza nas pismo: We wszystkim, co mówi i czyni, człowiek jest zobowiązany do wiernego podążania za tym, co uważa za słuszne i sprawiedliwe. Wierzymy, że miłość do bliźniego i pomaganie ludziom, gdy tego potrzebują, są kamieniem węgielnym świata i nie powinny spotykać się z kryminalizacją czy represjami”. Tuż przed rozpoczęciem procesu – pierwsza rozprawa odbyła się w piątek, a wniosek został złożony w środę – Ordo Iuris, znane ze skrajnie antykobiecej polityki i postępowania, które rzekomo ma wspierać rodzinę i „tradycyjne wartości”, dołączyło do sprawy jako „strona społeczna”.
Tagi:
@Catholic4Choice, #BądźJakJustyna, aborcja, Aborcyjny Dream Team, aktywiści, biopolityka, debata publiczna, feminizm, Justyna Wydrzyńska, kobiety, Kościół katolicki, media, media społecznościowe, Międzynarodowa Federacja Ginekologii i Położnictwa, Ordo Iuris, polska polityka, przemoc domowa, sądy, skrajna prawica, Women Help Women









