PiS to spóźniona zemsta za lata 90.

PiS to spóźniona zemsta za lata 90.

Archiwum prywatne

Nie doceniamy, jak mocna jest w naszym społeczeństwie niechęć do liberalnych elit Jarema Piekutowski – socjolog i publicysta Rządząca w Polsce prawica przekonuje, że wisi nad nami groźba tyranii poprawności politycznej, że mamy do czynienia z inwazją laickości i neomarksizmu, unicestwieniem narodowych wartości przez liberalny Zachód. Lewica, wręcz przeciwnie, twierdzi, że jesteśmy społeczeństwem niezwykle konserwatywnym, tradycyjnym i zamkniętym na inność. Jak jest naprawdę? – W Polsce dokonuje się przyśpieszony zwrot młodszego pokolenia w stronę lewicy. Ale czy to jest niezwykłe? To proces, który dokonał się w wielu krajach Zachodu po rewolucji obyczajowej 1968 r., która z oczywistych przyczyn nie objęła do końca PRL. Dla socjologa i badacza kultury to zresztą fascynujące zjawisko: obserwować, jak do społeczeństw, które wcześniej były w pewnej kulturowej zamrażarce, docierają zmiany obyczajowe. Społeczeństwa Zachodu miały już kilka swoich lewicowych rewolucji i przewrotów, z których do Polski docierają dziś echa tej najnowszej, amerykańskiej rewolucji nurtu woke – czyli „przebudzonej” bądź „świadomej” młodzieży. Nie będzie to więc może odkrywcza teza, ale w Polsce mamy do czynienia ze społeczeństwem nie konserwatywnym ani postępowym, tylko podzielonym. Coraz częściej po linii pokoleniowej. I dlatego spór o słowa prof. Matczaka o etosie pracy pokolenia transformacji i rzekomym lenistwie młodzieży wywołał takie emocje? To wszystko spór generacyjny? – Przyzwyczailiśmy się myśleć, że podstawowy podział polityczny w Polsce – szczególnie po 2010 r. – to podział na PiS i anty-PiS. Słowem, że jest Jarosław Kaczyński i wszystko inne: od resztek Unii Wolności, przez wszystkie partie opozycji, Michnika i „Gazetę Wyborczą”, TVN, intelektualistów, aż po wielkie miasta i pewnie tygodnik „Przegląd”. Zresztą dla PiS to też było bardzo wygodne. Podział pokoleniowy, który ujawnia się wewnątrz opozycji, burzy tę narrację. W młodym pokoleniu do głosu dochodzi lewica, która jest w pewnym sensie nieliberalna. Bo odrzuca zarówno bezalternatywne myślenie wolnorynkowe, jak i PO w roli głównej partii opozycji, jako zbyt liberalną gospodarczo i zbyt konserwatywną obyczajowo. Dla tych osób – w kategoriach myślenia zarówno o ekonomii, jak i o seksie i sprawach obyczajowych – Platforma jest partią dziadersów. Nie mamy więc jednego anty-PiS, tylko co najmniej dwie grupy. Moim zdaniem spór o szeroko pojęty liberalizm, zwłaszcza gospodarczy, w najbliższych latach tylko będzie się zaostrzał. Czyli to nie przypadek, że teraz najsurowszymi krytykami transformacji są autorzy z pokolenia 30-latków – czego dowodzi nie tylko przypadek Jana Śpiewaka, ale też kolejne książki Kamila Fejfera, Marka Szymaniaka, Olgi Gitkiewicz lub Piotra Witwickiego. – Szybko i brutalnie przeprowadzone reformy lat 90., które nie tylko uderzyły w wielu Polaków ekonomicznie, ale i zwyczajnie pozbawiły ich godności, podlegają dziś ostrzejszej niż wcześniej krytyce. Moim zdaniem częściowo słusznie. Dziś część najmłodszego pokolenia lewicy w surowości ocen transformacji wręcz spotyka się z PiS. Pojawiają się wątki gloryfikacji PRL – co mnie osobiście się nie podoba – które pokazują jednak, jak mocno i od liberalnego głównego nurtu, i od PiS odrębne jest najmłodsze pokolenie. Sądzę natomiast, że z czasem stosunek do PRL czy transformacji nie będzie aż tak ważny (chociaż wiele z tych sporów o postkomunizm czy kierunek reform mamy po prostu za sobą) jak spór o liberalizm i dziedzictwo lat 90. w sferze gospodarki i podejścia do państwa. PiS dość wcześnie ten spór przechwyciło i jest to, jak sądzę, jedna z przyczyn jego sukcesu. Tymczasem niedawno Donald Tusk przekonywał, że awans tych radykalnie prawicowych i populistycznych czy nacjonalistycznych ruchów jest bardziej reakcją „na przyśpieszoną i nieadekwatną do rzeczywistości społecznej rewolucję obyczajową”. Mieliśmy w ostatniej dekadzie rewolucję obyczajową? – Jest to diagnoza całkowicie błędna. Nie mieliśmy i nie mamy rewolucji obyczajowej. Są środowiska akademickie i intelektualne podatne na najnowsze trendy z Zachodu, ale nie przeceniałbym ich znaczenia dla widma rewolucji obyczajowej w Polsce. Ja bym przewodniczącego Tuska zapytał, dlaczego – skoro sprawy obyczajowe są jego zdaniem takie ważne – Platforma Obywatelska, gdy rządziła, sama wobec spraw obyczajowych była tak obojętna. Przyczyny sukcesu PiS leżą gdzie indziej. Czyli to próba przerzucenia piłeczki na pole lewicy? Przeniesienie rozmowy z tematów gospodarki na pole kultury? „Gdyby nie wasze obyczajowe dziwactwa, nie mielibyśmy dziś PiS”? – Jeśli wytrawny polityk, jakim jest Donald

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2022, 2022

Kategorie: Kraj, Wywiady