43/2018

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Świat

Monachijski policzek

Zły wynik CSU i katastrofa SPD w bawarskich wyborach to kolejne ciosy w Wielką Koalicję Korespondencja z Berlina Ten rezultat jest bolesny, ale mimo strat znów otrzymaliśmy od wyborców jasny mandat do utworzenia rządu – pocieszał się premier Bawarii Markus Söder po ogłoszeniu wyników wyborów do monachijskiego landtagu. Rządzący Bawarią chadecy uzyskali 14 października 37,2% głosów i tym samym utracili większość. To ponad 10 pkt proc. mniej niż przed czterema laty. Wprawdzie już 10 lat temu CSU po raz pierwszy musiała dzielić władzę z koalicjantem (FDP), ale spadek poniżej 40% można uznać za kolejny precedens. Ogromny sukces w niedzielnych wyborach odnieśli natomiast Zieloni, którzy z wynikiem 17,5% zostali drugą siłą w lokalnym parlamencie. Z ustaleń dziennikarzy ARD wynika, że ponad 200 tys. głosów Bawarczyków, wiernych niegdyś chadekom, powędrowało do Die Grünen. Sporo wyborców straciła na rzecz Zielonych również SPD, która uzbierała zaledwie 9,7% poparcia. To najgorszy wynik tej partii w jej powojennej historii. Socjaldemokraci znaleźli się na piątym miejscu i zostali wyprzedzeni przez skrajnie prawicową AfD (10,2%). Na trzecim miejscu uplasowała się regionalna partia Wolni Wyborcy (FW) (11,6%), co stanowi łyżkę dziegciu w sukcesie Die

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Po lekturę o północy

Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie uruchomiła książkomat Ludzie są coraz bardziej zabiegani i coraz trudniej im dotrzeć do biblioteki w godzinach jej otwarcia. To problem, na który w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie postanowiono odpowiedzieć, wykorzystując specjalne urządzenie. Nazywa się książkomat i zostało ustawione w wejściu do biblioteki. Spragnionych lektury obsługuje przez całą dobę. Jest to sprzęt bliźniaczo podobny do popularnych paczkomatów, z tą tylko różnicą, że zamiast paczek wydaje książki. – Obsługa jest banalnie prosta. Dotykamy czujnika kartą. Jeżeli czeka na nas książka, którą wcześniej zamówiliśmy przez internet, właściwa przegródka otwiera się sama i zabieramy lekturę – tłumaczy dyrektor biblioteki Jerzy Woźniakiewicz. Urządzenie nie jest jednak tanie. Koszt samego książkomatu to 112 tys. zł. Tutaj doszła do tego jeszcze konieczność wprowadzenia poprawek do systemu informatycznego biblioteki, więc w sumie trzeba było wydać 154 tys. Jednak to nie biblioteka wyłożyła pieniądze. Bibliotekarze przygotowali projekt, a środki pochodziły z wojewódzkiego budżetu obywatelskiego. Było ich zresztą więcej, bo dyrektor Woźniakiewicz i jego współpracownicy wpisali do zadania dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy na nowe lektury. – Na książkomat zagłosowało 1440 osób. Ustawiliśmy w bibliotece stolik, gdzie można było oddać głos. Zainteresowanie było duże. Zajęliśmy czwarte

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Tomasz Jastrun

Czy pogrążamy się w mroku?

W „Gazecie” czytam pożegnanie pisarki Zyty Oryszyn. Umiera kolejna osoba z redakcji naszego podziemnego „Wezwania”. Nie lubiła mnie. Jak trudno jest lubić kogoś, kto nas nie lubi. Czy to w ogóle możliwe? A jednak bez trudu pozwalam sobie na serdeczny żal, że odeszła. • Z dziećmi na „Hotel Transylwania 3”, film bardzo zabawny nie tylko dla małych. Cokolwiek teraz szalonego się wymyśli, dzięki nowej technice filmowej można pokazać na ekranie. Przez ten film z trudem zdążyłem na debatę kandydatów na prezydenta Warszawy. To, co zobaczyłem, było nie mniej odjechane niż zdarzenia na filmie. Na tle kandydatów szalonych ci poważni, jak Rafał Trzaskowski czy Jan Śpiewak, wypadli niepoważnie, właśnie dlatego, że są poważni. Najśmieszniejsza scena, gdy Patryk Jaki na wizji zrzekł się przynależności partyjnej, jako dowód pokazał jakiś świstek i podobny świstek dał do podpisania Trzaskowskiemu, że on też się zrzeka. Celnie ten kabaretowy numer spuentował Roman Giertych: „Po debacie Jaki (już jako bezpartyjny) wsiadł do autobusu PiS i odjechał z członkami PiS w swoją dalszą bezpartyjną przyszłość”. A już poważnie – w ciągu kilkunastu sekund nie da się sensownie mówić o tym, jakie miasto chcemy mieć. Ale nawet wtedy, gdy kandydaci mają dużo

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Reportaż

Więzienne dzieci

W zakładzie karnym Sundara Mahila w Katmandu stale przebywa ok. 200 kobiet Początek: relacja Pushpy – Studiowałam wiedzę o społeczeństwie. Wybrałam ten kierunek ze względu na małą liczbę zajęć: tylko trzy dni na uczelni i dwa dni pracy w terenie. Nigdy nie lubiłam szkoły i tego całego ślęczenia nad książkami. Chciałam jedynie zrobić dyplom, bo i tak od zawsze wiedziałam, że po szkole, jak reszta rodziny, będę pracować w firmie ojca. Zajmuje się handlem, import-eksport. Pasowało mi to, nie byłam dobrą studentką. Na drugim roku odbywałam staż na posterunku policji, codziennie w tę i we w tę wertowałam akta więźniarek. Miałam je uporządkować według kategorii czynu kryminalnego. Czytałam historie tych kobiet, wiedziałam, jakie popełniły zbrodnie, jakie mają wyroki. Na zdjęciach prawie wszystkie wyglądały na niegroźne, były drobne i bardzo smutne. Całymi dniami rozmyślałam, kim one są i co je sprowokowało do złego czynu. Zaczęłam się zastanawiać, jak wygląda więzienie. Widziałam je wyłącznie na filmach, i to głównie zagranicznych, nie wiedziałam, jak wyglądają naprawdę. Poprosiłam, żeby wprowadzono mnie do środka. Mogłam wejść jedynie na dziedziniec. Do cel nie miałam wstępu. Pierwszy raz znalazłam się w takim miejscu. Byłam zdenerwowana i bardzo przejęta. Strażniczka opowiadała o topografii więzienia, gdzie jest kuchnia, gdzie magazyn.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Roman Kurkiewicz

Święto, święto i po święcie…

Święto demokracji – wolne wybory (samorządowe) – za nami. Dogrywki prezydenckie – przed. Pisząc, nie znam wyników, nie dlatego nawet, że jak to było w dawnym dowcipie: „Wybory odwołali, bo wyniki zginęły”, ale o kilka dni za wcześnie, o kilka bram za daleko. Powinny to być radosne dni, wszak spieramy się o inną, nową, bardziej przyjazną Polskę – miasto, wieś. Żeby lepiej i dostatniej się żyło ludziom, żeby byli szczęśliwi i spełnieni, zdrowi i bezpieczni. Żeby mieli poczucie, że to wszystko jest „po coś”. Że daje nam to organizacja społeczna, zwana demokratycznie wyłonioną władzą. Że teraz zadba o to, co obiecała, co nam niezbędne, co ważne i istotne, co przydatne i korzystne, co rozwojowe i przyszłościowe. Że nadejdą ci nowi/nowe albo sprawdzeni/sprawdzone, że wyciągną wnioski, naprawią błędy, zasypią doły, udrożnią, umożliwią, zapoczątkują, tchną, wesprą, wymyślą, skorzystają z doświadczeń innych miast, miasteczek, wiosek, regionów, a nawet landów. Że nawet nie wiedząc wszystkiego, czego wszak nikt od nich nie oczekuje, otoczą się tymi, którzy albo wiedzą i umieją, albo potrafią zapytać. Wiedzą, gdzie i kto może pomóc. I że, summa summarum, czy będzie zmiana, czy kontynuacja – będzie dobrze, będzie lepiej, bo właściwie dlaczego nie? Kiedy zmuszam się do przeczytania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Aktualne Przebłyski

Łapiński jedzie na starym (wizerunku)

Podoba nam się upór, z jakim Krzysztof Łapiński przykleja się do kolejnych postaci z obozu prawicy. Pamiętamy jego marsz z Beatą Szydło przez korytarze TVP na Woronicza i struny głosowe zdarte okrzykami: Bełata, Bełata! Porzucenie Beaty i przejście do roboty u prezydenta Dudy. Porzucenie Dudy i mianowanie się specjalistą od wizerunku. Liczyliśmy, że Łapiński pokaże te nowe umiejętności na sobie. A w jego wizerunku jest co zmieniać. Niestety, Łapiński został ze starym wizerunkiem. Ma za to nowego pupila. Morawieckiego. Broni go z wielkim zapałem. Najbardziej nam się spodobał argument, że Morawiecki mógł zarabiać miliony, ale wybrał ojczyznę. Bo to odwrotność wyboru Łapińskiego. Mógł dalej pracować dla ojczyzny, ale wybrał kasę.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

W najnowszym (43/2018) numerze Przeglądu polecamy

W poniedziałek 22 października w kioskach 43 numer tygodnika PRZEGLĄD. Polecamy w nim: TEMAT Z OKŁADKI Kto broni premiera? W PiS niemal po każdych wyborach następowały rozliczenia, Kaczyński jednych wyrzucał, drugich wywyższał. W 2007 r. odeszło trzech wiceprzewodniczących. W 2010 r. została wyrzucona Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa sztabu wyborczego. W roku 2011 – „ziobryści” itd. W tej rozgrywce, która szykuje się w PiS, taśmy będą ważne. Jedni będą wołać, że bankster Morawiecki odsłonił swoją cyniczną twarz. Pokazał, że też jest z układu. Drudzy będą pytać, kto te taśmy ujawnił, czyli kto uderzył w premiera. Kto jest zdrajcą w naszych szeregach. Zapowiedź tych sporów mieliśmy już podczas kampanii. Wystarczyło posłuchać, kto w PiS Morawieckiego bronił, a kto milczał. KRAJ Lekarze czy znachorzy? Wśród posłów głosujących za projektem antyszczepionkowców znalazło się aż sześć osób z wykształceniem medycznym: lekarz i menedżer ochrony zdrowia Krzysztof Ostrowski, kardiolog Grzegorz Raczak, radiolog Tomasz Latos, anestezjolożka Alicja Kaczorowska, neurolog Andrzej Sośnierz, który w latach 2006-2007 pełnił funkcję szefa NFZ, oraz pielęgniarka Bernadeta Krynicka. Wszyscy są członkami PiS. Okręgowe izby lekarskie, do których należą poszczególni posłowie lekarze, zapowiadają wyciągnięcie wobec nich konsekwencji.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.