Zamachu na Kuźnicę ciąg dalszy

Zamachu na Kuźnicę ciąg dalszy

KUZNICA PORT, POLAND - JUN 21, 2016: fishing boats in Kuznica port on Hel peninsula. Fishing is still major source of income for people living in villages on coast of Baltic Sea.

Zadepczą nas turyści jednodniowi, a nasi wczasowicze, szukający ciszy i kontaktu z naturą, więcej nie przyjadą Spotkanie 13 kwietnia w Kuźnicy dotyczące projektu poprawy przepustowości na linii kolejowej Reda-Hel jest burzliwe. Wypełniona po brzegi sala gimnastyczna starej szkoły aż huczy. Zebranie z mieszkańcami półwyspu zorganizował Zarząd Stowarzyszenia Miłośników Kuźnicy i zaprosił na nie przedstawicieli spółki PKP PLK z Warszawy, przedstawicieli samorządu i przyrodników. Organizacja od kilku lat nagłaśnia problem. Z jej członkami rozmawiałam rok temu, przygotowując tekst „Zamach na Kuźnicę” (PRZEGLĄD nr 15/2023). Dziś sprawa wraca jak bumerang. – Zwiększenie liczby pociągów i nawiezienie do nas turystów jednodniowych to będzie koniec półwyspu, jaki znamy – podkreślają mieszkańcy. – Zadepczą nas, a nasi wczasowicze, szukający ciszy i kontaktu z naturą, więcej do Kuźnicy nie przyjadą. Z czego będziemy żyć? Ryb nie ma, tylko w tym roku kilkanaście łodzi trafi na zezłomowanie. W końcu dojdzie do tego, że my, mieszkający tu z dziada pradziada, będziemy musieli się wynieść, a nasze domy sprzedać za bezcen deweloperom. Sześć pociągów na godzinę Zebranie otwiera Bogna Konkel z zarządu stowarzyszenia. Następnie Tomasz Kowalski przedstawia zmiany w najnowszym wariancie projektu. Ostatecznie odstąpiono od dwutorowości w Kuźnicy, to efekt m.in. sprzeciwu 32 właścicieli działek graniczących z linią kolejową i pisma stowarzyszenia do RDOŚ. Nie będzie też przystanku kolejowego we wschodniej części miejscowości, na tzw. Syberii, a podstacja (trafostacja), najpierw planowana w lesie przy cmentarzu, w centrum wsi, została przeniesiona na jej koniec. Jednak ludzi obecnych na spotkaniu wcale to nie satysfakcjonuje ani nie uspokaja. Gdy przedstawiciel PKP PLK mówi, że w sezonie od godz. 7 do 19 na trasie Reda-Hel pojadą 72 pociągi, trzy na godzinę w jedną i trzy w drugą stronę, wybucha burza. Mieszkańcy chcą wiedzieć, skąd ta zmiana. – Przecież w poprzednim wariancie było pięćdziesiąt kilka! – woła ktoś. – Pan wie, że my się wyludniamy? Nic dziwnego, że młodzi stąd uciekają. Na takim wąskim skrawku liczącym zaledwie 34 km, z delikatnymi wydmami, ma być taki ruch! Tego się słuchać nie da – denerwuje się kobieta. Gdy przedstawiciel PLK tłumaczy, że dojazd turystów pociągami z dużych miast musi zostać ucywilizowany, musi być systematyczny i przewidywalny, aby przyjezdni mogli się przemieszczać i zwiedzać okolicę, zebrani pytają: – A co z nami, my się nie liczymy? Gdy argumentuje, że dzięki temu turyści przesiądą się z samochodów do pociągów i będą mniejsze korki (w sezonie przez rondo we Władysławowie przejeżdża dziennie ok. 17 tys. samochodów, a liczba ta będzie rosła), sala ripostuje, że zwiększenie przepustowości kolei nie daje żadnej gwarancji zmniejszenia korków. – Polacy kochają swoje samochody. Pociągami przyjadą goście jednodniowi z własnym prowiantem i zostawią nam góry śmieci. Robiliście jakieś badania? Może najpierw je zróbcie, zanim zniszczycie półwysep.  Mieszkańcy boją się też wycinek. Mają one objąć 9 ha na całym półwyspie, z tego 80% w gminie Jastarnia, do której należy Kuźnica. Gdy przedstawiciel kolei przekonuje, że wyciętych zostanie tylko dziewięć drzew, a reszta to poszycie roślinne, zgromadzeni wybuchają śmiechem: – To „poszycie” chroni nas przed sztormami i przerwaniem półwyspu. Podczas spotkania jak mantra przewija się wątek zniszczenia krajobrazu. W samej Kuźnicy ma stanąć 25 słupów podtrzymujących sieć trakcyjną, do tego ekrany akustyczne, bo pociągi elektryczne w przeciwieństwie do kursujących obecnie spalinowych są głośne. – To nie będzie las słupów, tylko dwadzieścia parę – przekonuje przedstawiciel kolei, dodając, że przecież na początku lat 90. stały tu drewniane słupy telefoniczne. – Co to ma do rzeczy?! – denerwują się ludzie i powtarzają zdanie wyłowione z kolejowej dokumentacji: „Turysta stojący na plaży zwrócony twarzą do wody nie będzie widział słupów”. Niby śmieszne, lecz pokazujące pewne myślenie. – Czy zna pan termin „pojemność turystyczna”? – dopytuje się taksówkarz, który od 13 lat wozi wczasowiczów na półwysep. – To liczba turystów, która nie ma negatywnego wpływu na środowisko. Czy kolej robiła badania w tym kierunku? Gdy 20 lat temu studiowałem turystykę, już wtedy słyszałem od moich profesorów, że półwysep jest nasycony turystami. Czy chcemy ich więcej? Ja jestem w stanie poświęcić zyski dla świętego spokoju. Kobieta z posesji przy torach mówi, że już teraz mieszka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2024, 2024

Kategorie: Kraj