To, co dziś robi PiS, pozwala nam zrozumieć, jakim sposobem mogliśmy na 123 lata stracić niepodległość Razi mnie medialna paplanina na temat wyjścia Polski z Unii. Pisowska niechęć do Unii nikogo nie powinna zaskakiwać, już w czasie rozmów akcesyjnych w 2004 r. Kaczyński w sprawie Unii grymasił. Uznawanie PiS za normalną partię polityczną jest zresztą błędem. Zacznijmy od tego, że statut tej partii jest pokraczny i nie powinien być zatwierdzony przez sąd. Uprawnienia prezesa w nim zawarte nie mają nic wspólnego z demokracją. W tej partii on wszystko może i każdy jej członek musi się godzić na poddaństwo wobec niego. Bierze się to ze strachu prezesa, że PiS, tak jak dawne Porozumienie Centrum, kiedyś go porzuci. Strach przed partią i generalnie przed ludźmi to jedno ze źródeł jego zachowań. Ten strach jest widoczny w jego oczach nawet na korytarzach sejmowych, gdy przeciska się z obstawą pomiędzy szarymi posłami. Stąd bierze się zaufanie do strachu jako takiego i straszenie ludzi nad Wisłą na różne sposoby jako stały element jego polityki. Wracając zaś do Unii, to Kaczyński toleruje ją dopóty, dopóki jest dojną krową i funduje Polsce dobrobyt. Warto pamiętać, że wyklinana przez PiS Bruksela przekazała dotychczas Polsce netto 107 mld euro. To ponad dwa razy więcej, niż oferował nam plan Marshalla. A końca tych wpłat nie widać. Ponieważ dla Kaczyńskiego i otaczających go pół- i ćwierćwodzów zasady unijne są nie do pogodzenia z jego planami Polski autorytarnej, a nawet totalitarnej, szczucie na Brukselę i bredzenie o jej dyktaturze stało się nieodłącznym elementem strategii i taktyki PiS. Kiep, kto to kupuje. Terleccy, Kowalscy, Ziobrowie i całe pisowskie zwierzchnictwo wysyłane przez wodza w charakterze zagończyków wieszczących nasze wyjście z Unii nie pojmują, że za swoją wiernopoddańczość zapłacą. Bo młodzi Polacy nigdy się nie zgodzą na wykluczenie z Schengen, zamknięcie granic, pozbawienie perspektyw pracy na Zachodzie, studiowania tam itd. itp. Dlatego poparcie dla Unii wynosi w Polsce aż 81% – najwięcej wśród państw unijnych. I dlatego Kaczyński, żoliborski dobrodziej, dopiero po wywołaniu burzy powiedział PAP, że nie będzie polexitu. Po co więc napuszcza swoich totumfackich na Unię, drażniąc tym i nas, i partnerów wspólnotowych? To, co robi, jest perfidnym testem, który dzięki prowadzonym przez jego partię stałym i różnorodnym badaniom opinii publicznej pozwala mu oceniać z dnia na dzień, jak daleko jeszcze może się posunąć w tej destruktywnej grze. Dwa tygodnie temu uznał, że bredzenie o naszej zagrożonej suwerenności zniechęci do Unii krajową publikę. Uważał widać, że te majaczenia – zagrażające spójności samej Unii – zniechęcą Komisję Europejską do zabiegania o przestrzeganie u nas prawa i wartości, na których opiera się cała konstrukcja Wspólnoty. Pamiętajmy, że alternatywą dla obecnej Europy jest Polska samotna. Niestety, Kaczyński już zapomniał – bądź nie wie – jaki był w ostatnich trzech stuleciach los Polski, gdy tylko byliśmy osamotnieni. Dodajmy, że z głupoty i niedouctwa wynalazł ostatnio jeszcze jeden wytrych do walki z Unią. Jest nim koalicja prawicowych populistycznych partii europejskich, które wespół w zespół ryją pod Unią, zabiegając o jej unicestwienie. Likwidacja obowiązującego w Europie systemu wartości będzie bowiem równoznaczna ze zniszczeniem Wspólnoty. Kaczyński niestety nie rozumie, że Europa pounijna będzie dla Polski zabójcza, że trudne w niej będzie zachowanie choćby tylko peerelowskiego erzacu naszej suwerenności. Głupich, jak się okazuje, jednak w Polsce nie sieją, sami się rodzą, aby nam szkodzić z uporem godnym lepszej sprawy. W końcu sposób utraty niepodległości przez I Rzeczpospolitą w 1795 r. nie ma sobie równych na kartach historii. Podobnego rozbioru państwa – wówczas drugiego pod względem obszaru – przeprowadzonego z bardzo dużym udziałem własnych elit, nasz kontynent nigdy uprzednio nie widział. To, co dziś robi PiS, pozwala nam zrozumieć, jakim sposobem mogliśmy na 123 lata stracić niepodległość. Nie można sobie nie uświadamiać, że tak histeryczne i jawne jak ostatnio ożywienie polityki antyunijnej PiS jest związane z zagrożeniami, które pojawiły się przed tą partią za sprawą wysypu afer gospodarczych. W zasadzie każdy dzień przynosi coraz to większe rewelacje. PiS co prawda wciąż dysponuje znacznym, bo 30-procentowym poparciem, ale ma ono tendencje malejące. Poparcie









