Podpisanie przez prezydenta Dudę porozumienia o zwiększonej obecności amerykańskich wojsk w Polsce wzmaga światowy wyścig zbrojeń Żyjemy w kraju niepodległym. Konstytucja głosi, że Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym obywateli – demokratycznym państwem prawnym (art. 1 i 2). Czy aby na pewno? Co ma wspólnego z demokracją i dobrem wspólnym polska polityka historyczna i informacyjna uprawiana przez ekipy postsolidarnościowe? Prowadzona bez rzetelnej debaty z narodem, uwzględnia wyłącznie interes polityczny ugrupowań rządzących. Wpływa oczywiście na stan świadomości części społeczeństwa, ale wsącza doń jedynie polityczny jad. Dziś spośród metod prowadzenia polityki na czołowe miejsce wysuwają się emocje; te negatywne stają się podstawowym środkiem perswazyjnym. Władza korzysta więc z nich i je podsyca. W rezultacie świadomość społeczeństwa jest w znacznym stopniu zamulona i zmanipulowana. Zdaje się słyszeć: możemy wam dać nawet nie jedno 500+ (bo to i tak nie z naszego portfela), ale kwestie egzystencjalne narodu to nasz monopol. Rzetelna debata polityczna jest więc zamknięta. Owszem, zdarzają się próby niezależnego myślenia. Wyrażany jest zarówno sprzeciw wobec prób podważania wyników II wojny światowej i tworzenia sprzecznej z prawdą nowej polityki historycznej, jak i apel o geostrategiczną refleksję związaną ze szczególnym zagrożeniem dla Polski, wynikającym z położenia naszego kraju na pierwszej linii frontu. Jednak uwagi te natychmiast są zwalczane oszczerstwami i groźbami. Lider „dobrej zmiany” nie od dziś woła, że ten, kto domaga się refleksji, walczy o prawdę i wskazuje zagrożenia, „nie jest polskim patriotą. Jest albo bardzo niemądry i naiwny, albo realizuje interes Rosji”. Agent Kremla to najczęstszy epitet używany wobec myślących samodzielnie. Pocieszeniem w tej sytuacji jest tylko to, że kłamstwo i obłuda kończą zwykle na śmietniku historii. Jest kwestią czasu, kiedy prawda wyzwoli nas z obłudy, kiedy przestaną nas mamić błyskotki Zachodu i społeczeństwo w pełni zrozumie, że styropianowe elity bezwstydnie przedkładają własny interes nad strategiczny interes kraju. Niebezpieczny nurt tak prowadzonej działalności politycznej widać szczególnie w rewizjonistycznej polityce historycznej. Przykłady wskazują, że polityczny handel można uprawiać nawet na mogiłach naszych Termopil. Do opinii publicznej ma więc się przebić jako obowiązująca norma pogląd, że tragiczny sierpień 1944 r. to nie powód do refleksji nad ofiarami i nad bohaterstwem polskich Leonidasów, skazanych przez nieodpowiedzialnych polityków na oczywistą klęskę, ale symbol chwały, nieomal polskiego zwycięstwa! Agresywną politykę Stanów Zjednoczonych, balansującą pomiędzy wybuchem totalnego światowego konfliktu a permanentnym kryzysem i regionalnymi wojnami, mamy brać za zapewnianie światu pokoju i bezpieczeństwa. A peany prezydenta Trumpa o tym, jak to cały świat podziwia Polskę, i jego zapewnienia o uczuciach przyjaźni do naszego kraju pozwoliły ukryć amerykański interes stulecia – realizację za friko strategicznego celu, maksymalnego zbliżenia baz wojskowych do granic przeciwnika, co notabene narusza paryski układ Rosja-NATO z 1997 r. Niemniej jednak dla zachowania pozorów „polski przyjaciel” zagrożony rosyjską agresją miał błagać o to, by amerykańskie wojsko i uzbrojenie czym prędzej zasiedliły na stałe polskie poligony, za co polscy podatnicy miliardami dolarów zasilą budżet amerykańskiego Departamentu Obrony. Ta prowokacyjna gra nie byłaby taka łatwa, gdyby nie korespondowała z antyrosyjskimi fobiami naszych polityków. Dla obecnej elity, nieodróżniającej ogromnie surowego, niekiedy tragicznego okresu utrwalania władzy, nazywanego okresem stalinowskim, od kolejnych lat PRL, całe powojenne 45-lecie to IV rozbiór Polski i straszna sowiecka okupacja. W tym czasie partyjni sędziowie skazywali na śmierć bohaterskich „żołnierzy wyklętych” walczących z sowieckim okupantem o wolną Polskę. Tylko dzięki temu, że Polacy są odważniejsi od „ruskich”, zdołaliśmy odzyskać niepodległość i zadzierzgnąć więzy przyjaźni z niezwyciężoną Ameryką oraz odbudować i pielęgnować kwitnącą dziś w Polsce demokrację. Ponieważ Moskwa nadal czyha na nasze terytorium, Stany Zjednoczone dzięki wysiłkowi naszych elit i osobiście prezydenta Dudy stać będą teraz na straży naszego bezpieczeństwa. Aż trudno uwierzyć, by takie androny wynikały z braku elementarnej wiedzy historycznej. Niektóre trolle przypominają jeszcze o dokonywanej przez „ruskiego okupanta” permanentnej kradzieży polskiego majątku! Przy tak zbudowanej narracji haniebna likwidacja pomników żołnierzy Armii Czerwonej, którzy polegli na naszej ziemi, a dzięki którym uniknęliśmy polskiego Holokaustu, jest poniekąd logiczna. Nic dziwnego, że Wielkiemu Bratu zmierzającemu do okrążenia i sparaliżowania przeciwnika łatwo przyszło
Tagi:
amerykańskie bazy w Polsce, Andrzej Duda, bezpieczeństwo, bezpieczeństwo narodowe, Donald Trump, geopolityka, polityka historyczna, Powstanie Warszawskie, propaganda, relacje amerykańsko-rosyjskie, relacje polsko-rosyjskie, Rosja, rusofobia, stosunki polsko - amerykańskie, stosunki z Rosją, USA









