Jednym z głównych problemów Kościoła w Polsce nie są dziś ludzie, którzy zwracają mu bilet. Kłopotem są ci, którzy w nim zostają 1. Do wczoraj świat postrzegany oczami naszych duchownych był prosty. Polscy biskupi walczyli z zewnętrznym wrogiem. Nawet jeśli głównie był to wróg, którego sami sobie stworzyli, ten bój wydawał im się na śmierć i życie. Walczyli więc z moralnym relatywizmem, który ponoć drzwiami i oknami wdzierał się do tradycyjnych polskich domów. Walczyli z gender, które wydostało się z uniwersyteckich zajęć i seminariów w ramach gender studies, by siać spustoszenie przede wszystkim w duszach polskich kobiet. Walczą z ideologią LGBT, jak ją nazywają, która z kolei deprawuje polską młodzież – młodzież, która zamiast na lekcje religii woli chodzić na strajk klimatyczny. Walczą zatem hierarchowie także z ekologizmem, bo – jak twierdzą – to moda, która stała się wyznacznikiem społecznego zaangażowania młodzieży z wielkich miast. I na koniec: biskupi nie ustają w przekonywaniu wiernych, że Polska utraci swoją katolicką tożsamość, jeśli lud wierzący pozwoli rozpłynąć się rodzimemu katolicyzmowi w zachodniej, a ściślej europejskiej, poprawności politycznej. Tak oto od kilku dekad budowany jest w Polsce Kościół, który ma być na kształt oblężonej twierdzy. W tak rozumianym Kościele nasi duchowni czują się jak ryba w wodzie. Księża wchodzą na barykady, choć już nikt za bardzo nie chce z nimi walczyć. Ale taka strategia pozwala im mobilizować siebie nawzajem, jak również tych wiernych, którzy podobnie postrzegają świat. W tym światopoglądzie nie ma miejsca na krytycyzm. Kościół jest jak matka, a matki się nie krytykuje. Być członkiem tak rozumianego Kościoła, to stać twardo za biskupami. Wspierać swoich proboszczów. I jednocześnie być głuchym na nieprawości i zgniliznę moralną, która niemal każdego dnia wylewa się z kościelnych instytucji. Kim więc są najwierniejsze córy i synowie w tak pojmowanym Kościele? 2. Kościół w Polsce stał się dziś zakładnikiem tych, którzy są z biskupami – jak hierarchowie sądzą – na dobre i na złe. To dlatego narodowcy czują się w polskich świątyniach jak u siebie w domu. Przez księży i zakonników – choćby paulinów z Jasnej Góry – postrzegani są jako sól polskiego katolicyzmu. Biskupów napawa dumą widok młodych mężczyzn zasilających szeregi Młodzieży Wszechpolskiej, krzyczących: „Tylko Bóg!”. Są dumni, gdy spoglądają na polityków prawicy, którzy, ilekroć otworzą usta, zapewniają, że Kościół z narodem, a naród z Kościołem jeden organizm tworzą. Napełnia ich nadzieja, kiedy mężczyźni z różańcem na zaciśniętej pięści zapowiadają, że będą bronić rodzimego katolicyzmu i rodziny przed zalewem zachodniego relatywizmu i rozpusty. Paradoks polega na tym, że dziś największym zagrożeniem dla polskiego Kościoła nie są jacyś tam lewacy czy ateiści. Są nim nacjonaliści obnoszący się z katolicyzmem, także ci w sutannach, tacy jak ks. Roman Kneblewski, którzy uniwersalne przesłanie chrześcijańskie mówiące o miłości bliźniego sprzedają za tępy nacjonalizm tylko dlatego, że ich zwolennicy zrobią sobie na ramieniu tatuaż z wizerunkiem Matki Boskiej. Trzeba tym katolickim nacjonalistom przypomnieć, co mówił Jezus z Nazaretu: „Nie każdy, który Mi mówi: »Panie, Panie«, wejdzie do królestwa niebieskiego”. Nie każdy, kto krzyczy: „Bóg-Honor-Ojczyzna!”, jest pobożnym katolikiem. Kolejna wpływowa grupa, która trzyma się mocno w Kościele, to religijna prawica. Ta dla swojego projektu politycznego sprowadza żywą wiarę do katolicyzmu kulturowego. Chrześcijańska wiara jest jej kompletnie zbędna. Dla biskupów to ważna grupa, gdyż atakuje wszystkie wskazywane przez Kościół -izmy: feminizm, genderyzm, ekologizm. Jednocześnie głównym przeciwnikiem religijnej prawicy jest papież Franciszek z jego podejściem do uchodźców. Papież, który mówi: „Uchodźcy to nie liczby, tylko osoby. To twarze, imiona, historie życia i odpowiednio do tego należy ich traktować”. Tym stwierdzeniem Franciszek doprowadza religijną prawicę do wściekłości. W jej oczach papież – w przeciwieństwie do polityków polskiego rządu – jest naiwniakiem, który chce otworzyć drzwi przed najeźdźcami. Oto niektóre wpisy na temat Franciszka: „Kończ waść, wstydu oszczędź!”, „To są jawne kpiny z naszego Zbawiciela. Ohyda spustoszenia”. „Prawdziwy pasterz broni owce przed wilkami, a fałszywy zaprasza wilki, by pożarły owce”, „Opętanie. Profanacja krzyża”, „Wracaj do Argentyny ty diable!!!!”. Dlatego trzeba to napisać wprost. I to tuż przed świętami Bożego Narodzenia: chrześcijaństwo jest w Polsce obiektem zniewagi i poniżenia. Nie, nie gardzą chrześcijaństwem liberałowie czy lewactwo. Gardzi nim duża
Tagi:
antyklerykalizm, biskupi, Częstochowa, episkopat, fundamentalizm religijny, Jarosław Kaczyński, Jasna Góra, katolicyzm, kler, Kościół katolicki, Kościół w czasach dobrej zmiany, kościół w polsce, księża, laicyzacja, LGBT, nacjonalizm, neonazizm, ochrona środowiska, ONR, Ordo Iuris, paulini, polski nacjonalizm, poprawność polityczna, prawa osób LGBT, prześladowanie osób LGBT, Roman Kneblewski, rząd PiS, Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze, sekularyzacja, skrajna prawica, Trybynał Przyłębskiej