Jak migracja stała się wojną

Jak migracja stała się wojną

(FILES) In this file photo a United States Border Patrol agent on horseback tries to stop a Haitian migrant from entering an encampment on the banks of the Rio Grande near the Acuna Del Rio International Bridge in Del Rio, Texas on September 19, 2021. - US Homeland Security Secretary Alejandro Mayorkas defended his department on September 22, 2021 after images showing horse-mounted immigration officers chasing down Haitian migrants on the border with Mexico went viral. Pictures by AFP photographer Paul Ratje on September 20, 2021 that were published repeatedly in media across the United States and around the world showed border patrol riders appearing to swing their mounts' long reins to threaten undocumented migrants and push them back to the Rio Grande river that marks the frontier. (Photo by PAUL RATJE / AFP)

Więcej murów na świecie buduje się, by powstrzymać migrację, niż z powodu zagrożenia militarnego, terroryzmu czy przemytu 19 września 2021 r. polskie służby graniczne znalazły ciała trzech osób, obywateli Iraku, zmarłych najprawdopodobniej w wyniku wychłodzenia organizmu. Przedstawiciele polskich i białoruskich służb oskarżają się nawzajem o eskalowanie konfliktu, więc z każdym kolejnym podobnym doniesieniem pojawiały się też sprzeczne wersje. Czy np. 16-latek z Iraku, którego z rodziną wywieziono z Polski na drugą stronę granicy, zmarł po polskiej czy białoruskiej stronie? Wiadomo na pewno, że do końca października gra w wypychanie uchodźców i ofiar przemytu ludzi kosztowała życie sześciu osób. Puszcza Białowieska jest gęsta, dzika i potrafi połknąć człowieka nawet w czasie letniego turystycznego spaceru. Dla pozbawionych pomocy, poruszających się w zimne noce i nieznających europejskiej przyrody ani klimatu przybyszów z Syrii, Iraku czy Konga może być śmiertelną pułapką. Teksas, Ceuta… W marcu br. 19-letnia dziewczyna z Gwatemali w ósmym miesiącu ciąży próbowała wspiąć się na sześciometrowy fragment muru granicznego między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem w pobliżu miasta El Paso w Teksasie. Tam ją i jej partnera zostawili przemytnicy, przekonując, że mur to ostatnia przeszkoda, którą mają pokonać samodzielnie. Kobieta spadła i na skutek koszmarnych obrażeń wewnętrznych zmarła. W 2021 r. już 11 osób straciło życie po upadku z barier granicznych oddzielających południowe stany USA od Meksyku. Strażnicy graniczni, gdy znajdą ranną osobę po amerykańskiej stronie, odwożą ją do najbliższego szpitala – często znajdują jednak tylko drabinę, plecak i ciało. Pod koniec maja hiszpańskojęzyczne media obiegła fotografia uchodźcy z Senegalu, postawnego mężczyzny, tulącego się jak dziecko do młodej wolontariuszki Czerwonego Krzyża, która podała mu wodę. Zdjęcie zrobiono w północnoafrykańskiej enklawie Hiszpanii, Ceucie, do której na wszelkie sposoby próbują się dostać dziesiątki tysięcy mieszkańców Afryki subsaharyjskiej szukających drogi do Europy. Fotografia ściągnęła na 20-letnią wolontariuszkę falę nienawiści ze strony anonimowych komentatorów w internecie i sympatyków prawicowej partii Vox. Chcąc przeciwstawić się wyzwiskom wobec kobiety, z gratulacjami i wyrazami podziwu pośpieszyli nawet ministrowie hiszpańskiego rządu. Jednak premier tego samego rządu w obliczu narastającej presji migracyjnej i tarć z sąsiednim Marokiem dwa dni wcześniej zmobilizował do pomocy w Ceucie wojsko. Tego akurat dnia nikt nie stracił życia, próbując przedostać się tym szlakiem do Europy, ale według niektórych szacunków trasa do hiszpańskiej enklawy jest jedną z najbardziej morderczych. W drodze przez Saharę i zachodnią Afrykę w samym 2021 r. mogło zginąć już ponad 2,1 tys. osób. Te historie sporo łączy i sporo dzieli. Państwa podejmują odmienne decyzje, różne bywają też okoliczności, które prowadzą do tragedii na granicach. Ale jeszcze do niedawna nie było żadnego pretekstu, żeby porównywać czy zestawiać Polskę z Teksasem, hiszpańskimi enklawami w Afryce, niesławną wyspą Lampedusą czy morską granicą Grecji. Jednak Polska dołączyła już do światowego trendu. I my coraz częściej traktujemy granice jako fortyfikacje, przekraczające je osoby jako broń, a migrację uznajemy za rodzaj wojny. Indeks strachu bije w sufit Dziś, gdy w mediach atakują nas hasła w rodzaju „wojny hybrydowej”, „inwazji migrantów” czy nawet „ludzkiej broni biologicznej”, można zapomnieć, jak mało kontrowersyjnym tematem była niegdyś migracja. O ile nie trwała akurat amerykańska kampania wyborcza albo nie dotarły do nas echa premiery jakiejś głośnej francuskiej książki o islamie, wokół migracji i uchodźstwa panował w Polsce pewien konsensus. Zwykliśmy uważać, że to problem dla ekspertów od ruchów ludności i odległych konfliktów zbrojnych. Albo zagadnienie dla humanitarystów, których żywym symbolem była przez dekady Janina Ochojska. Migracja, która nas interesowała najbardziej, dotyczyła raczej rzeszy Polek i Polaków chcących szukać szczęścia gdzie indziej i podbijać europejskie rynki pracy po 2004 r. Oczywiście po zamachach z 11 września 2001 r. szerzyły się uprzedzenia związane z muzułmanami i islamem jako takim. Natomiast przekonanie, że migranci i uchodźcy to broń w wojnie wytoczonej Zachodowi, było domeną skrajnej prawicy. I wyłącznie jej. Potwierdzają to badania. Choćby raport waszyngtońskiego think tanku CEPR, którego badacze podjęli się próby skonstruowania statystycznego indeksu strachu przed migracją, opartego na analizie tematów obecnych w debacie publicznej. We Francji, Wielkiej Brytanii i USA cyklicznie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 45/2021

Kategorie: Świat