Nie bój się

Nie bój się

Kiedy pod koniec zeszłego wieku Czesław Miłosz pił wódkę z Brodskim, Venclovą i „jego piękną Szwedką”, wyobraził sobie, że stulecie obudziło się z ciężkiego snu i spytało: „Co to było? Jak mogliśmy?”. To nieprzyjemne przebudzenie opisał później w wierszu. A rozmowa, której towarzyszyło poczucie wstydu i lęk, mogłaby się odbyć także dzisiaj. Jej pytanie założycielskie („Jak mogliśmy?”) staje się przecież boleśnie aktualne. Kryzys ekologiczny, rządy populistów, medyczne fake newsy, pogłębiające się różnice ekonomiczne, traumatyczna pandemia – wszystko to wywołuje nowe dziwne symptomy: dezorientację, choroby psychosomatyczne, bezsenność. Zidentyfikowane i usieciowione przez psychologów zyskają wspólną nazwę – lęk.

Czy lęki współczesności to temat dla filozofa? Oscylująca pomiędzy dyscyplinami, jednocześnie erudycyjna i poruszająca książka Leszka Koczanowicza „Lęk i olśnienie. Eseje o kulturze niepokoju” pokazuje, że tak. Stary, dobry lęk, powiecie państwo – ten egzystencjalny i ten atawistyczny – oba świetnie rozpoznane, gruntownie opisane. Koczanowicz odsłania jednak inne, mniej oczywiste, a także lepiej ukryte demony. I stara się je razem z czytelnikami egzorcyzmować. Znowu przegramy nierówną walkę o rząd (naszych) dusz? Obejrzyjmy wspólnie ten horror show – bestia jest straszna, lecz piękna. A rozpoznawanie wroga nigdy nie było tak przyjemne.

Angor animi to opisany przez wielu medyków stan, który pacjenci identyfikują jako świadomość, że właśnie w tej (opisywanej) chwili umierają. Koczanowicz przenosi angor animi na rozleglejsze terytorium: to świadomość (i lęk) społeczeństw, że jesteśmy wszyscy świadkami katastrofy, rozkładu świata, jaki znamy. Lęk ten może więc dotykać nie tylko jednostki, ale całe kultury czy wspólnoty. Wszyscy, do których docierają informacje o wymieraniu gatunków, karczowaniu lasów, topieniu się lodowców czy globalnym ociepleniu, dobrze znają ten lęk. Możemy na stałe wpisać go w rejestr podstawowych lęków współczesności.

Innym wspaniałym lękiem, który przywołuje i drobiazgowo opisuje profesor, jest hamartia. Do filozofii pojęcie to wprowadził Arystoteles, rozmyślając nad zasadami tragiczności. Oto bohater tragedii staje bezradny wobec (katastrofalnego w skutkach) błędu, który popełnia. Nie z nikczemności, ale dlatego, że nie rozumie swojej sytuacji, swojej pozycji w świecie. Obrazowym przykładem hamartii jest los Edypa, który – jak wiemy – zabił ojca i skonsumował namiętnie romans z własną matką, nieświadomy pokrewieństwa z nimi, a potem z rozpaczy wydłubał sobie oczy.

Leszek Koczanowicz zauważa, że nowoczesna codzienność (obłędnie zmienna, migotliwa, materializująca się jedynie na moment) może jawić się nam jako „plątanina gier językowych, w które jesteśmy uwikłani, starając się bezskutecznie zrozumieć to, co może stać za nimi”. Czujemy się zagubieni i przerażeni, że grozi nam widmo hamartii. Nie chcemy popełnić błędu, który zniszczy wszystko. Pragniemy poznać jak najwięcej zmiennych, które pomogą nam racjonalnie wybierać kierunki, okiełznać chaos danych, dobrze poruszać się w świecie. Ale jakiś czas temu coś złego stało się z naszym poczuciem, że rzeczywistość jest zorganizowana i wydajna, a nie pełna ambiwalencji, nierozpoznana i zmienna.

Kolejnym współczesnym lękiem trafnie zdiagnozowanym przez Leszka Koczanowicza jest lęk intymności, czyli lęk przed mówieniem prawdy w dobie internetu. Filozof obrazowo omawia go na podstawie portali społecznościowych, a w szczególności Facebooka. Otóż nie jest to lęk przed utratą prywatności, ale przed tym, że coś nie zostanie pokazane, ujawnione, przedstawione. To obawa, że jakieś nasze doświadczenie, przeżycie, nie jest w pełni wartościowe, jeśli nie zakomunikujemy go w medium społecznościowym. Na domiar złego nasze przedstawienia współtworzą dezorientującą mieszaninę ułudy i rzeczywistości. Jak sobie poradzić ze sprzecznymi pragnieniami odkrywania się i bycia zakrytym? Jak przezwyciężyć obawę, że nie wszystko zostanie wypowiedziane?

Tych kilka malowniczych lęków to tylko przedsmak, zapowiedź tego, co mogą państwo przeczytać w „Lęku i olśnieniu. Esejach o kulturze niepokoju”, gdzie Leszek Koczanowicz, także kulturoznawca i politolog, omawia obawy przed polityczną perswazją („polityka między deliberacją a uwodzeniem”), analizuje niepokoje wspólnoty czy lęk przed starzeniem się. A wśród wielu ciekawych myśli, intelektualnych zgęstek i erudycyjnych przytoczeń, znajdziecie tam Państwo eseje osobiste, lżejsze, przesunięte w stronę literatury.

Do słynnych, zapamiętanych przez wiersz pytań Miłosza, dorzuca Koczanowicz dwa inne: „Co nam się przydarzyło?” i „Co znaczy to, co nam się przydarzyło?”. Dlatego to rzecz nie tylko dla tych z Państwa, którzy przestali wierzyć w swoją szczęśliwą gwiazdę, ale także dla czytelników szukających towarzysza do rozmyślań o naszej nieustalonej, rozmytej i arcyciekawej nowoczesności.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy