Klauzula sumienia musi działać w ramach prawa

Klauzula sumienia musi działać w ramach prawa

„Deklaracja wiary” redukuje sumienie lekarskie tylko do tego, czego wymaga religia Na początku lat 70. studenci Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego zorganizowali dyskusję o eutanazji. Zaprosili lekarza ze szpitala onkologicznego, aby wygłosił wprowadzenie. Stwierdził on, że problem zadania śmierci na żądanie (zainteresowanego lub jego najbliższych) będzie narastał w związku z rozwojem medycyny, zwiększaniem się możliwości sztucznego utrzymywania przy życiu (np. ofiar wypadków samochodowych) czy starzenia się i związanego z tym pozostawania coraz większej liczby pacjentów w bolesnych stanach terminalnych. Oświadczył, że jako katolik nigdy nie brał udziału w eutanazji czynnej (bierną uznał za dopuszczalną), ale rozumie tych, którzy o nią proszą, i tych, którzy zadają śmierć ze współczucia. Zwrócił też uwagę na możliwość pomyłek, nadużyć i w związku z tym apelował, aby regulacja eutanazji maksymalnie ograniczała takie przypadki, aczkolwiek, jego zdaniem, ich całkowita eliminacja jest niemożliwa. Elizabeth Anscombe, profesor filozofii na Uniwersytecie w Cambridge, była katoliczką. Opowiadano o niej (nie ręczymy za prawdziwość) taką oto historię. Dowiedziała się o przypadku kierowcy znajdującego się w płonącej ciężarówce. Ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że za moment spali się żywcem, prosił, aby ktoś go zastrzelił. Tak też się stało. Anscombe powiedziała: „Zabójca i tak będzie się smażył w ogniu piekielnym”. Chciałoby się powiedzieć: nihil novi, wszystko już było. W samej rzeczy, przysięga Hipokratesa wykluczała podanie trucizny na żądanie, co interpretuje się jako zakaz dokonywania eutanazji. Trudno jednak przypuścić, aby dyskusja o eutanazji, aborcji czy innych kwestiach bioetycznych związanych z życiem, zdrowiem itd. kiedykolwiek dobiegła końca. Nie zapowiada się również, że stosowne debaty mogą być wolne od treści światopoglądowych, zwłaszcza religijnych. W „Deklaracji wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej” proklamowanej w maju 2014 r. w Częstochowie trudno odseparować poszczególne wątki dotyczące wykonywania zawodu lekarza: etyczne, prawne, profesjonalne, teologiczne czy filozoficzne. Zajmę się niektórymi. Jeśli „Deklaracja” byłaby rozumiana dosłownie, to z uznania ciała ludzkiego za nietykalne wypływają rozmaite absurdalne konsekwencje. Nie tylko wykluczone jest typowe oddziaływanie terapeutyczne na ciało ludzkie, ale także np. jedzenie, strzyżenie i farbowanie włosów, używanie szminek czy obcinanie paznokci. Jeśli ktoś powie, że trywializuję „Deklarację”, zgodzę się z tym, ale jej tekst do tego skłania. Dokument ten przyjmuje radykalny determinizm teologiczny, czyli fatalizm, powiadając: „Ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca”. Jeśli tak, to nawet modlitwa o wyzdrowienie czy egzorcyzmy są działaniami chybionymi, skoro ich praktykowanie zależy od praw natury stworzonych przez Boga. Skoro „moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga”, nie ma powodu protestować, jak to robi „Deklaracja”, przeciwko aborcji, antykoncepcji, sztucznemu zapłodnieniu czy eutanazji. Trudno zrozumieć, dlaczego takie działania mają być odrzuceniem Stwórcy. Dalej: o ile „płeć człowieka dana przez Boga (…) jest sposobem istnienia osoby ludzkiej”, to jej homoseksualne czy pozamałżeńskie praktykowanie nie powinno być kwestionowane, tym bardziej że „Deklaracja” uznaje płeć za biologicznie zdeterminowaną. Może to przesada, że każdy sposób realizacji płciowości, np. gwałt czy pedofilia, jest sposobem istnienia osoby ludzkiej, ale uznanie tego przez „Deklarację” w przypadku homoseksualizmu stanowi niewątpliwy krok naprzód w historii katolicyzmu. Niemniej jednak, patrząc na omawiany dokument z ogólnego punktu widzenia, trzeba stwierdzić, że opiera się na bardzo wątpliwej filozofii. Najszerzej dyskutowany jest problem pierwszeństwa prawa bożego przed prawem ludzkim. Sygnatariusze „Deklaracji” są obywatelami państwa polskiego i jako tacy są zobowiązani do przestrzegania zasad tego państwa. Hierarchia źródeł prawa w Polsce jest określona w naszej ustawie zasadniczej i nie zawiera punktu stanowiącego, że prawo boże ma pierwszeństwo przed prawem ludzkim (stanowionym). To wcale nie znaczy, że sygnatariusze „Deklaracji” nie mają prawa głosić takich poglądów, jakie wyrazili w omawianym dokumencie, ani działać na rzecz ich uznania przez innych, a nawet legalizacji. Jeśli rzecz dotyczy lekarzy, mają oni obowiązek przestrzegania obowiązującego porządku prawnego, także w zakresie dotyczącym organizacji ich zawodu. Żaden akt prawny obowiązujący w Polsce nie upoważnia lekarzy do uznawania prawa boskiego za ważniejsze od prawa ludzkiego. „Deklaracja” istotnie wykracza poza prawne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 25/2014

Kategorie: Opinie