18/2010

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Felietony Jan Widacki

Czy Polak potrafi być mądry po szkodzie?

Traumę polską po katastrofie smoleńskiej można porównać tylko do traumy, jaką Ameryka przeżyła po atakach z 11 września 2001 r. Trauma do traumy podobna. Różnice między Polską a Ameryką ujawniły się przy wychodzeniu z niej. Ameryka, zraniona w swej dumie supermocarstwa, opłakująca śmierć setek ofiar, zarządziła żałobę bodaj krótszą niż nasza. Jeszcze żałoba nie minęła, a Ameryka wiedziała, że trzeba, być może w długiej walce, pokonać terroryzm, a natychmiast trzeba zabezpieczyć się przed podobnym atakiem. Zaczęto błyskawicznie przygotowywać zmiany prawne i organizacyjne, dodano kompetencji służbom specjalnym, wydatnie wzmocniono ochronę lotnisk, uruchomiono projekty badawcze służące lepszemu zabezpieczeniu się przed terroryzmem. Przeciętny Amerykanin czuł, że Ameryka musi odzyskać swą reputację w świecie, mocno nadszarpniętą tym, że tak się dała zaskoczyć i w gruncie rzeczy okazała się bezbronna. Już po kilku dniach Ameryka odzyskała optymizm i energię. Jeśli ktoś wyciągał z tragedii World Trade Center jakieś wnioski metafizyczne, dopatrywał się znaku, to na pewno nie był to rząd Stanów Zjednoczonych. Metafizykę zostawiono duchownym, kaznodziejom i poetom. Rząd realizował cele praktyczne, kierował społeczeństwem wychodzącym z dołka i odzyskującym wiarę w potęgę Stanów Zjednoczonych. U nas rozpamiętywanie tragedii ma w sobie coś

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia

Jak Amerykanie tuszowali prawdę o Katyniu

USA naciskały na rząd polski w Londynie, aby wyciszył polemiki ze Związkiem Radzieckim i posądzenia ZSRR o zbrodnię katyńską Rząd Stanów Zjednoczonych ma swój udział w tuszowaniu prawdy o Katyniu. 12 kwietnia 1943 r. władze Trzeciej Rzeszy ogłosiły, że Niemcy natrafili w Katyniu na mogiły kilku tysięcy oficerów polskich rozstrzelanych przez Rosjan. Ówczesny ambasador USA w Moskwie W.A. Harriman uważał, że organizując tę kampanię, Niemcy stawiają sobie następujące cele: pogorszenie stosunków polsko-radzieckich, przyciągnięcie części Polaków do współpracy z Niemcami, danie nowego bodźca kampanii antyradzieckiej w krajach neutralnych oraz na obszarach zajętych przez aliantów, zdyskredytowanie w krajach europejskich poparcia Anglii i Stanów Zjednoczonych dla ZSRR, umocnienie pozycji antyradzieckich kół w USA i w Wielkiej Brytanii, aby skuteczniej niż dotąd przeciwstawiły się obecnej i ewentualnie powojennej współpracy między tymi krajami a Związkiem Radzieckim. Biorąc pod uwagę fakt, że ocena ta była robiona na gorąco, należy przyznać, że dyplomata amerykański prawidłowo scharakteryzował cele, jakie stawiali sobie Niemcy, rozgrywając sprawę katyńską. Również ambasador USA w Wielkiej Brytanii John G. Winant, powołując się na opinie Foreign Office, wyrażał w depeszy datowanej 21 kwietnia wątpliwości co do twierdzeń propagandy niemieckiej w sprawie katyńskiej. Córka ambasadora amerykańskiego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Alternatywa dla rolnictwa przemysłowego – rozmowa z Matthew Wood

Probiotyki regenerują glebę, oczyszczają wody, wspomagają plony, wzmacniają organizm człowieka, zwierząt i roślin, a nawet usuwają nieprzyjemne zapachy – Wiemy, że efektywne mikroorganizmy (EM) to opracowany przez Japończyka, prof. Teruo Higa, ogrodnika z uniwersytetu na Okinawie, zestaw pożytecznych, naturalnych mikroorganizmów, który posłużył mu m.in. do regeneracji gleby i ochrony roślin przed chorobami. Czy poznał pan prof. Teruo Higa osobiście? – Tak. Nie tylko poznałem, ale przez trzy lata studiowałem pod jego kierunkiem i uzyskałem na Wydziale Bioprodukcji Rolnej Uniwersytetu Ryukus na Okinawie stopień magistra. – Czy stosowane przez pańską firmę technologie probiotyczne zostały przywiezione z Japonii, czy też powstały już w USA? – Chociaż wykorzystujemy doświadczenia prof. Teruo Higa, stosowane przez nas technologie i trzy kompozycje kultur matecznych powstały w Ameryce. SCD Probiotics zajmuje się ich upowszechnianiem i wdrażaniem w różnych miejscach na świecie. Sprzedaliśmy nasze licencje do 26 krajów, m.in. do Polski. Organizujemy liczne konferencje naukowe i sympozja. Staramy się przekonać rolników do stosowania naturalnych metod – probiotechnologii SCD, wykorzystujących dobroczynne możliwości pożytecznych mikroorganizmów względem człowieka i jego środowiska. – Jaka jest efektywność stosowania probiotechnologii SCD? – Jest to wysoka efektywność, którą potwierdzają liczne badania zarówno w USA, jak i innych krajach, gdzie nasze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Żołnierze drugiej kategorii

Dyskryminacja z przyczyn politycznych części środowisk kombatanckich w PRL nie usprawiedliwia takiej samej praktyki w trzecim dziesięcioleciu III RP Tylko przypadek decydował, kto trafił do armii Andersa, a kto do armii Berlinga. Polacy, którzy trafili do obu formacji wojskowych tworzonych na terenie ZSRR, rekrutowali się głównie z ofiar deportacji dokonanych w latach 1940-1941. Władze radzieckie w pierwszej kolejności wysiedlały rodziny uczestników wojny 1920 r., osadników wojskowych, funkcjonariuszy i urzędników państwowych, policjantów, leśników, członków organizacji paramilitarnych, a więc obywateli w sposób szczególny związanych z II RP, jej gorących patriotów. Liczbę wywiezionych szacuje się na ok. 900 tys. Trafili oni do obozów pracy, kopalń, więzień, zostali pozbawieni obywatelstwa polskiego. Ich sytuacja poprawiła się po agresji Niemiec na ZSRR, podpisaniu układu Sikorski-Majski i uchwaleniu dekretu o amnestii, który m.in. przywracał polskie obywatelstwo. Ponad 110 tys. z Polaków przebywających w ZSRR – zarówno żołnierzy, jak i cywilów – w 1942 r., w okresie najcięższych walk toczonych przez Armię Czerwoną, zostało przerzuconych do Iranu, a następnie do Iraku. To spowodowało ponowne pogorszenie sytuacji Polaków pozostających w ZSRR. Pomawiano ich o tchórzostwo i zdradę, przedkładanie pilnowania brytyjskich złóż ropy naftowej nad zbrojną walkę na froncie wschodnim, decydującym o losach Europy (kampania

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Zawał po „viagrze” – Rozmowa z prof. Zbigniewem Fijałkiem

Rozmowa z prof. Zbigniewem Fijałkiem, dyrektorem Narodowego Instytutu Leków Firmy farmaceutyczne ukrywają informacje o fałszywych lekach. Nie są zainteresowane ujawnianiem, że na rynku są inne, tańsze lekarstwa – Urzędy celne z roku na rok informują o coraz większym przemycie do Polski sfałszowanych i nielegalnych lekarstw. – Tak, wiem. Mniej więcej o połowę… – Jednak dane Światowej Organizacji Zdrowia od lat wskazują, że w krajach wysoko rozwiniętych problem sfałszowanych lekarstw dotyka zaledwie 1% całego rynku farmaceutyków. Jak to jest? Coraz więcej nielegalnych lekarstw, a 1% się nie zmienia? Dlaczego? – To tylko szacunkowe informacje i jako takie są albo bardzo prawdziwe, albo mało prawdziwe. Dotyczą wszystkich dostępnych na rynku farmaceutyków. Jeśli chodzi o legalną sieć sprzedaży, to może być ona monitorowana dobrze i wtedy wiemy dobrze, co sprzedajemy, albo może być monitorowana coraz słabiej i wtedy nie wiadomo, czy fałszywych leków nie ma, bo nie znaleźliśmy, czy nie ma, bo nie szukaliśmy. Ten 1% trzeba traktować tylko jako przybliżony, bo jeśli chodzi o internet, to szacunki sfałszowanych lekarstw sięgają od 50% do 90%. – A jak to jest w Polsce? – Osobiście używam określenia, że nie znaleziono fałszywych lekarstw w legalnym obrocie. Nigdy nie będziemy wiedzieć, czy fałszywe leki są w legalnej sieci, czy nie. Prawdopodobnie jeżeli są u nas podróbki, to jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Etos kościuszkowca – Rozmowa z Eugeniuszem Skrzypkiem

Nie wiem, czy mnie pochowają z honorami wojskowymi. A chciałbym, żeby był kapelan i tych kilka strzałów na pożegnanie – Gdzie pana zastała wojna? – W Brzeżanach na Podolu. Mój ojciec miał gospodarstwo rolne – wystarczająco duże, by władze radzieckie uznały go za obszarnika. 10 lutego 1940 r. wraz z całą rodziną zostałem wywieziony do Okręgu Komi-Parmiackiego. Miałem 17 lat. Trafiliśmy do lasu. Do najbliższej wioski było 25 km. Najpierw ulokowano nas w baraku, w którym czasami bywali radzieccy drwale, a potem wskazano mojej rodzinie i innym przesiedleńcom polanę, na której wybudowaliśmy sobie domy – drewniane z murowanymi piecami. Warunki były trudne. Zmarła siostra mamy i jej nienarodzone dziecko. Ojciec był schorowany, nie mógł pracować. Kiedyś wezwano go, żądając pisemnego potwierdzenia przyjęcia obywatelstwa ZSRR. Nie chciał się zgodzić. Zagrożono rozdzieleniem rodziny. Ojciec poprosił nas o radę. Zdecydowaliśmy, żeby podpisał. Pracowałem przy wyrębie lasu. Opuściliśmy wraz z kolegą wieloosobową brygadę i podjęliśmy pracę na własny rachunek. Zostałem tzw. udarnikiem (przodownikiem). Dzięki wyrabianiu dużej normy mogłem wykupić większe racje żywnościowe, którymi dzieliłem się z rodziną. – Kiedy wydostał się pan z lasu? – Stosunek do Polaków zmienił się po agresji Niemiec

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Piotr Żuk

Światło odbite

Oczekiwany po katastrofie smoleńskiej start Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich gwarantuje dalszą polaryzację polskiej polityki. Coraz bardziej nudny i sztuczny podział sceny politycznej na dwie prawicowe partie – PiS i PO – znowu uzyskał dodatkową energię. Im bardziej spiskowy, obłędny, fundamentalistyczny przekaz wycieka z kręgów PiS i ich publicystycznych sojuszników, tym bardziej konserwatywna i technokratyczna PO – niczym starzejąca się gwiazda telewizyjna po odnowie biologicznej i chirurgii plastycznej – zdobywa świeży blask. Propagandowe komando pod wodzą Jacka Karnowskiego nie zawodzi swoich politycznych zwierzchników. Jednak ich nachalność przynosi skutek odwrotny – im więcej Wildsteina i Pospieszalskiego w telewizji, tym bardziej sztabowcy PO mogą spać spokojnie. Strach przed narodowo-religijnym fundamentalizmem i świeża pamięć o IV RP czynią z PO w oczach dużej części opinii publicznej jedyną skuteczną tamę przed kolejnym polowaniem na czarownice. Postżałobna nagonka na środowiska, które w oczach „prawdziwych Polaków” są za mało polskie, zbyt kosmopolityczne i niezbyt nisko chylą głowę przed Kościołem, dopiero się rozkręca. To nerwowe podniecenie PiS-owskiego zakonu można jednak wyjaśnić. Z jednej strony, poczuli wiatr w sondażowych żaglach. Z drugiej strony, mają świadomość, że nadciąga ostateczna bitwa. Porażka Jarosława Kaczyńskiego bowiem może być początkiem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.