Wzlot i upadek spiskowca

Wzlot i upadek spiskowca

Kontrowersyjny prezenter Alex Jones przegrał proces swojego życia. Ale teorie spiskowe nie znikną 20 lat temu dwóch młodych dziennikarzy postanowiło z ukrycia podejrzeć satanistyczno-pogański rytuał amerykańskiej prawicy. Plotka głosiła, że w ośrodku wypoczynkowym pośród lasów północnej Kalifornii spotyka się ścisła elita władzy. Na wyjeździe dla wtajemniczonych, w ściśle męskim gronie bankierów, prawników, polityków i innych wpływowych mieszkańców Waszyngtonu, dzieją się rzeczy dziwne. A można tam spotkać – mówiła też pogłoska – całe rodzinne i polityczne klany: Bushów ojca i syna, Dicka Cheneya czy Donalda Rumsfelda, polityków powoływanych do kolejnych administracji jeszcze od czasów Nixona i wojny w Wietnamie. Lepiej nawet, niegdyś pojawiali się tam Henry Kissinger, sowieccy oficjele i przywódcy krajów Europy. Dwójka śmiałków – z kamerzystą i skromną ekipą – przedarła się przez las, wykiwała ochronę i ujrzała na własne oczy to, o czym mówiły legendy. Rzeczywiście na miejscu rozgrywał się mroczny rytuał, w świetle pochodni widać było zakapturzone sylwetki palące kukłę sowy przed ołtarzem. A może kogoś przebranego za sowę? Czy odwrotnie, to ołtarz miał kształt sowy, a kukłę spławiano strumieniem w świetle pochodni? W każdym razie działo się tam coś, czym przedstawiciele waszyngtońskiej elity nie chcieliby się pochwalić wyborcom. „Jesteśmy w Ameryce, politycy powinni wierzyć w Jezusa, a nie w jakąś sowę”, trzeźwo zauważył jeden z członków ekipy. Legendy legendami, ale obóz dla elit w Bohemian Grove istniał naprawdę i właśnie udało się zarejestrować jego tajemnice za pomocą kamery. Z dwóch świadków tego wydarzenia jeden – Jon Ronson – pracował w BBC i zrobił niemałą karierę jako dokumentalista i autor reportaży, w tym nagradzanej książki „Them” o teoriach spiskowych i politycznych radykałach. Drugi, Alex Jones, uwierzył, że w Bohemian Grove palono nie kukłę, ale żywego człowieka. I zaczął opowiadać o tym widzom. Jones zrobił karierę jako „największy spiskowiec współczesnej Ameryki”. W pewnym momencie przypisywano mu nawet odpowiedzialność za wygraną Donalda Trumpa. Teraz, gdy minęło 25 lat, od kiedy zaczął na dobre tropić spiski amerykańskich elit, odwraca się od niego szczęście. Alex Jones przegrywa kolejne procesy i jest winien osobom, które zniesławił, miliony dolarów odszkodowań. Ale czy to znaczy, że spiski nie istnieją? I czy rzeczywiście – jak przekonują amerykańskie media głównego nurtu – porażki sądowe Jonesa są zapowiedzią przyszłych sukcesów w walce z internetową dezinformacją? Wszędzie spiski Kto raz widział Infowars, program Alexa Jonesa, ten nie pomyli go z żadnym innym. Jones ryczy głosem demona ze starej gry wideo albo heavymetalowego wokalisty z długim stażem. W trakcie wielominutowych rantów – czyli pełnych wzmożenia monologów – oskarża rząd USA o wszelkie możliwe intrygi: eksperymenty na płodach, zatruwanie wody chemikaliami, dostarczanie broni Al-Kaidzie i utrzymywanie kontaktów z międzynarodową siatką pedofilów. Jones krzyczy, pąsowieje lub prawie płacze na antenie, opisując jakąś wyjątkową niegodziwość. Przez 20 lat program stał się – mniej znanym w Europie, ale szeroko rozpoznawalnym w USA – symbolem popkultury. Postacie wprost inspirowane Jonesem zaczęły się pojawiać w serialach, kreskówkach i grach. Pogłoska, że w pojedynkę przyczynił się do zwycięstwa Trumpa, jest przesadzona, ale poparcie Jonesa (którego oglądają miliony ludzi) na pewno pomogło. Jego nazwisko na dobre skleiło się z najważniejszymi teoriami spiskowymi ostatniego 20-lecia, w tym z ruchem antyszczepionkowym i negowaniem masakry w szkole w Sandy Hook. W Infowars pracę znaleźli wyznawcy teorii Pizzagate, mówiącej, że w piwnicy waszyngtońskiej pizzerii demokratyczni politycy porywacze przetrzymują dzieci. Struktura mitu stojącego za Pizzagate jest podobna do antysemickich legend o krwi i do pogłoski, która rozpętała pogrom kielecki. A i w przypadku Pizzagate na miejscu pojawił się uzbrojony mężczyzna, który – wierząc w opowieść o demokratach pedofilach – zaczął strzelać, choć nikogo nie zabił ani nie zranił. Mainstreamowe media znalazły zaś w Jonesie wymarzonego przeciwnika. Odwdzięczając mu się za jego nieprzejednaną nienawiść do głównego nurtu, też przeinaczały jego słowa, oskarżały o rzeczy, których nie mówił, i tendencyjnie montowały klipy wideo z jego udziałem, aby zrobić z Jonesa większego oszołoma, niż jest w rzeczywistości. Gdy Trump wygrał, platformy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 34/2022

Kategorie: Media