Dlaczego Ameryka nie mogłaby przestać głupio postępować, nawet gdyby chciała?

Dlaczego Ameryka nie mogłaby przestać głupio postępować, nawet gdyby chciała?

13 grudnia 2022 r. na stronie internetowej „Foreign Policy” ukazał się artykuł stałego współpracownika tego magazynu, profesora stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Harvarda, Stephena M. Walta. Jest on współautorem (wraz z Johnem Mearsheimerem) głośnej pracy „Lobby izraelskie w USA”. Nawiasem mówiąc, również w poniższym artykule odnosi się do presji wywieranej przez lobbystów na amerykańskich decydentów politycznych. Walt gościł już na łamach PRZEGLĄDU 30 maja ub.r. Pisał o niezrozumieniu przez zachodnie elity polityczne potęgi nacjonalizmu. Przynależąc do realistycznej szkoły myślenia o polityce, tym razem próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego prowadzenie przez Stany Zjednoczone ograniczonej, roztropnej polityki zagranicznej zdaje się niepodobieństwem. Obrońcy „globalnego przywództwa” USA czasami przyznają, że Waszyngton sięga za daleko, forsuje niemądrą politykę, zawodzi w realizacji ugruntowanych celów polityki zagranicznej i gwałci swoje osławione pryncypia. Postrzegają oni wszakże tego typu działania jako pożałowania godne odchylenia i wierzą, że Ameryka będzie się uczyć na swoich (rzadkich) błędach i mądrzej postępować w przyszłości. (…) Niedawno opublikowana w „The Atlantic” obrona amerykańskiej polityki, autorstwa George’a Packera, jest najnowszą wersją tej zużytej linii argumentacyjnej. Packer rozpoczyna esej od błędnej konstatacji, że Amerykanie „przesadzają w prowadzeniu zagranicznych krucjat, a następnie przesadzają z brakiem zaangażowania, nie zatrzymując się nigdy pośrodku, w punkcie, w którym zwykły kraj próbowałby odnaleźć równowagę”. Trudno jednak zarzucać nadmierną „wstrzemięźliwość” państwu, które ma na całym świecie ponad 700 instalacji wojskowych, grupy bojowe lotniskowców na większości oceanów, formalne sojusze z dziesiątkami krajów, prowadzi obecnie „wojnę zastępczą” przeciwko Rosji, wojnę gospodarczą z Chinami i operacje antyterrorystyczne w Afryce oraz podejmuje niekończące się próby osłabienia, a kiedyś obalenia, rządów w Iranie, na Kubie, w Korei Północnej. (…) Niestety, Packer i inni obrońcy prymatu USA niedostatecznie biorą pod uwagę to, jak trudno jest ograniczyć ambicje w zakresie polityki zagranicznej potężnemu państwu liberalnemu, jakim są Stany Zjednoczone. (…) Kombinacja liberalnych wartości i wielkiej potęgi wytwarza w sposób prawie nieunikniony stan rzeczy, w którym Ameryka będzie raczej próbowała zrobić zbyt wiele, a nie zbyt mało. (…) Dlaczego Stanom Zjednoczonym tak trudno działać powściągliwie? Pierwszym problemem jest sam liberalizm. Twierdzenie, że wszyscy ludzie mają pewne naturalne prawa (przykładowo „prawo do życia, wolności i poszukiwania szczęścia”). Dla liberałów podstawowym wyzwaniem politycznym jest stworzenie wystarczająco silnych instytucji, by nas chroniły jednych przed drugimi, ale nie na tyle silnych i niekontrolowanych, by pozbawiały nas wymienionych praw. Jakkolwiek w sposób niedoskonały, państwa liberalne osiągają powyższy cel za pomocą podziału władzy politycznej, pociągania przywódców do odpowiedzialności podczas wyborów, zapewniania rządów prawa, ochrony wolności myśli, słowa i zrzeszania się, akcentowania zasad tolerancji. (…) Zauważmy jednak: wymienione zasady wiążą się z twierdzeniem, że wszyscy ludzie mają takie same prawa, a w związku z tym liberalizm, chcąc pozostać w zgodzie z własnymi założeniami, nie może zostać ograniczony do jednego państwa lub części ludzkości. Żaden prawdziwy liberał nie może oświadczyć, że Amerykanom, Duńczykom, Australijczykom, Hiszpanom czy Koreańczykom z Południa przysługują te prawa, natomiast nie przysługują ludziom, którzy żyją w Rosji, na Białorusi, w Iranie, w Chinach, w Arabii Saudyjskiej, na Zachodnim Brzegu czy w jakimkolwiek innym miejscu. Z tego powodu państwa liberalne wykazują silne skłonności do tego, co John Mearsheimer określa mianem „zapędów krzyżowca”. Chodzi o pragnienie szerzenia liberalnych zasad tak dalece, jak tylko mogą. Nawiasem mówiąc, z tym samym problemem zmagają się inne uniwersalistyczne ideologie, czy to w postaci marksizmu-leninizmu, czy różnorakich ruchów religijnych, których wyznawcy są przekonani, że ich obowiązkiem jest poddanie władzy określonej wiary wszystkich ludzi. (…) Po drugie, Stanom Zjednoczonym z trudnością przychodzi działanie powściągliwe, ponieważ posiadają wielką potęgę. Jak to ujął w latach 60. XX w. amerykański senator Richard B. Russell, przewodniczący Senackiej Komisji Sił Zbrojnych i z pewnością nie gołąb: „Jeśli łatwo nam przychodzi udać się gdziekolwiek i cokolwiek robić, zawsze gdzieś pójdziemy i coś będziemy robić”. Gdy gdzieś na świecie pojawia się problem, zawsze jest coś, co USA mogą próbować zrobić. Słabsze państwa nie stają przed tego typu pokusami.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2023, 2023

Kategorie: Opinie